Artykuły

"Lilla Weneda" w... żakietach i żupanach

Zdumiewające wydarzenie teatralne w Teatrze im. Słowackiego znajdzie z pewnością wielu zwolenników i wielu przeciwników. Krystyna Skuszanka dając przed kilku dniami premierę "Lilli Wenedy" w swoim układzie tekstu i reżyserii sięgnęła do historii Polaków i historii literatury polskiej. Cała myśl przewodnia inscenizacji, plasowanie aktorów w odpowiednich planach, ich gest, wnętrza w których grają, kostiumy, wszystko zrodziło się jako wynik literackich przemyśleń.

Skąd się bierze świeżość reżyserska w "Lilli Wenedzie"? Zabieg polegający na odrzuceniu nieokreślonego kostiumu-szaty ni to starożytnej, ni to prasłowiańskiej, pozornie tylko jest drobiazgiem, zewnętrznym objawem znudzenia poprzednimi interpretacjami. W gruncie rzeczy autorka krakowskiego przedstawienia głęboko sięgnęła w treść dramatu, pojęła go jako publicystykę polityczną, w której myśl przepływa z wiersza w wiersz, ukazując sprzeczności otaczającego nas świata. Te sprzeczności przecież Słowacki widział. Przeszłość była dla wielkiego romantyka i czerepem rubasznym, i źródłem natchnienia w walce przeciwko ciemiężycielom ojczyzny. Jeśli więc odrzuciła Skuszanka pewną nieokreśloność sztafażu, musiała czymś tę pustkę wypełnić. Wypełniła ją salonem emigracyjnym, ludźmi we frakach i żakietach, w żupanach i z karabelami w rękach. Nie ma zbytniej liczby lir, pozostała tylko jedna w rękach Derwida - króla Wenedów.

Reżyser mu prawo w swej sztuce uznać racje społeczną i polityczną, które kierowały autorem dramatu. W ten sposób cała sztuka zostaje sprowadzona do spraw najistotniejszych. Nawet charakteryzacja Derwida na Mickiewicza nie jest przedsięwzięciem zbyt ryzykownym. Przecież Słowacki skłócony z Mickiewiczem uznawał jednak jego wielkość, choć współzawodniczył o rząd polskich dusz z autorem "Dziadów"

Jak zespół Teatru wypełnił zadanie nakreślone przez reżysera uznającego w "Lilli Wenedzie" za rzecz najważniejszą ocenę środowiska emigracyjnego i w ogóle Polaków? W tym względzie przedstawienie było nader konsekwentne. Na plan pierwszy wysuwają się tutaj postacie - Roza Weneda, Lech, Gwinona, św. Gwalbert i Ślaz.

Pierwsza (Anna Lutosławska) fascynowała ekspresją, bezbłędnym opanowaniem słowa poetyckiego. Andrzej Balcerzak w roli Lecha dość zręcznie odzierał postać szlachcica-zabijaki z ozdób jakie już w XIX wieku przypisywano naszym przodkom. Marcin Cebulski jako św. Gwalbert grał z przekonaniem postać charakterystyczną, duchownego-cwaniaka. Prawdziwym majstersztykiem była rola Wojciecha Ziętarskiego - Ślaza. Sarkazm, przebiegłość, chytre uniki i ów komentarz polityczny racjonalisty rodem z d'Alamberta - wszystko to zagrał Ziętarski wyśmienicie.

Jerzy Sagan jako Derwid król Wenedów wydobył dramatyczność postaci w szerokim geście w dobrze postawionym głosie. Odtwórczyni roli tytułowej Maria Andruszkiewicz nie w pełni wykorzystać możliwości, jakie przed nią otworzył tekst i plan reżyserski Krystyny Skuszanki. Lilia Weneda jest w dramacie Słowackiego antykassandryczna, porywa za sobą ludzi w imię ideałów piękna i dobra. Nie jest postacią słabą, zarysowaną pastelami, lecz wprost przeciwnie - ideały, którym służy, przemawiają dobitnie.

Kwestią zawsze kontrowersyjną jest wprowadzanie tekstów spoza oryginalnego dzieła autora w tok samego przedstawienia. Reżyser wyraźnie zaznacza, że spoza dramatu zaprezentowany jest Doktor w wykonaniu Hugona Krzyskiego i Kordian, którego gra Paweł Galia. Informacja w programie nie jest pełna, bo np. Galia - Kordian recytuje fragmenty z... "Grobu Agamemnona".

Muzyka Chopina uznana została przez reżysera za przewodnią dla całego spektaklu. To dobry pomysł reżysera - muzyka Chopina stanowi zwornik wielu niepodległościowych działań Polaków.

Scenografia Władysława Wigury - zamknięta salonowa przestrzeń, gdzie wśród mebli z epoki toczą się bitwy i dyskusje pra-Polaków, gdzie uniesienie sąsiaduje z upadkiem ducha, dobrze oddaje nastrój "potępieńczych swarów" Wielkiej Emigracji.

Teatr Słowackiego swym ostatnim przedstawieniem dodał blasku scenie narodowej. Odczytał dramat swego patrona współcześnie, uznał nieprzemijającą funkcję intelektualnej płodności tego dramatu. To wielkie osiągnięcie na naszych scenach.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji