Puchatek jak żywy
Któżby nie znał "Kubusia Puchatka" choćby z niedzielnych "dobranocek". Miś o małym rozumku to jeden z najpopularniejszych bohaterów naszego dzieciństwa. Nic dziwnego, że trafia także na teatralną scenę. Z myślą też o wszystkich puchatko-fanach (dorosłych!) powstała nawet bogata literatura puchatkologiczna, jak choćby "Słownik Kubusia Puchatka'', "Tao Kubusia Puchatka '', "Te Prosiaczka'', "Kubuś Puchatek i filozofia'' czy "Szkoła menedżerów Kubusia Puchatka", które to pozycje pracowicie udostępnia nam poznański Rebis.
Kto jednak nie zna Puchatka, niech bierze swą pociechę, i czym prędzej gna do teatru w prastolicy. Pieszo, jeśli już tam mieszka, lub teatralnym autobusem podsyłanym raz po raz do Poznania. Można też koleją. Bo nie znać Puchatka, to prawie tak jakby nie zakosztować nigdy ptasiego mleczka albo nie wiedzieć, jak smakuje mjut. Wprawdzie "Kubuś Puchatek'' w Teatrze im. A. Fredry nie zastąpi nikomu lektury, ale za to pozwoli osobiście poznać żywego misia. Tak, tak... efekt jest niezwykły, bo po scenie harcuje naprawdę Puchatek wraz z innymi zabawnymi i urokliwymi stworami, jak Prosiaczek, Kłapouchy, Królik, Tygrysek czy Sowa.
Reżyser Mirosław Wojtkowiak sięgnął po nieograną konwencję teatru masek. Przyprawił zatem aktorom wielkie głowy zwierząt - baśniowych bohaterów, co pozwoliło mu wyczarować na scenie postaci niezwykłe i komiczne zarazem. Widz obserwuje z rozbawieniem stwory, które poruszają się jak ludzie albo jak
ożywione nagle zabawki. Ogromne maski zabawnie zmieniają proporcje postaci, a kostiumy dodają bohaterom sadełka. I tak oto spełnia się magia teatru. Puchatek jest pulchny, a Prosiaczek brzuchaty, Tygrysek ma marynarkę w paski, a Sowa - świecące jak latarki oczy. Pszczoły latają jak w teatrze lalek - na niewidocznych drucikach, zaś małe kangurzątko nagle ożywa w maminej torbie, bo kangurzyca porusza nim jak lalką-pacynką.
To, co oglądamy na scenie, wyobraża teatrzyk dziecięcy, którym bawi się Krzyś.
Mali widzowie nie widzą go, ale słyszą z góry, więc zda się on im olbrzymem, zaś sam spektakl - sympatyczną i bezpretensjonalną zabawą w teatr. Szafa jest mieszkaniem Puchatka, fotel - pułapką, odwrócony stół - tratwą, a deskorolka... deską, która pozwala Tygryskowi po prostu... pływać po scenie. Najbardziej udane postaci, żywo odbierane przez dziecięcą widownię, to Puchatek (Marek Fludra) i Tygrysek (Leszek Wojtaszak). Świetne maski i kostiumy zaprojektował Jacek Zagajewski. Piękny nastrój wprowadza
też muzyka... Vivaldiego, która jakby powstała na użytek tego widowiska. Szkoda tylko, że przedstawienie koncentruje się niemal wyłącznie na zdarzeniach, jakby gubiąc to, co bohaterowie mają do powiedzenia dzieciom, które śledzą ich losy.