Artykuły

XVIII Międzynarodowy Festiwal Teatrów Ulicznych

- Autorski, tematyczny festiwal w tym roku się nie udał. Z mojego ambitnego pomysłu stu klaunów zostało dwóch - ale to mocne punkty - mówi JERZY ZOŃ, dyrektor Festiwalu Teatrów Ulicznych w Krakowie.

Początek lipca to prawdziwy wysyp festiwali plenerowych. W Poznaniu, Gdańsku, Warszawie, Jeleniej Górze, Toruniu artyści bawią, straszą i czarują ogniem, cyrkowymi sztukami, pantomimą, muzyką. Krakowski festiwal jest jednym z najstarszych. Jaki będzie w tym roku?

Joanna Targoń: Mówił Pan rok temu, że marzy się Panu festiwal z samymi klaunami albo samymi buskerami.

Jerzy Zoń, dyrektor festiwalu: Autorski, tematyczny festiwal w tym roku się nie udał. Troszkę się pogrążyłem psychicznie, gdy pojechałem do Angers na festiwal, którego tematem była droga i podróżowanie. Byłem wstrząśnięty, że tak można wymyślić festiwal.

Wstrząśnięty negatywnie?

- Nie, pozytywnie. Całe miasto było zaangażowane - jednego dnia nie było na ulicy nikogo bez walizki czy torby podróżnej. Była świetna instalacja na dworcu, zrobiona przez młodych plastyków. Nie udał mi się festiwal tematyczny, trochę obwiniam siebie. Od kiedy KTO jest instytucją, przez pół roku zajmowałem się instytucją, zamiast żebrać o pieniądze na festiwal.

Ale w programie są jednak klauni.

- Z mojego ambitnego pomysłu stu klaunów zostało dwóch - ale to mocne punkty. Leo Bassi z Włoch to jeden z najlepszych. Starszy pan, ponadsześćdziesięcioletni, niezwykle sprawny, ma cudowny kontakt z publicznością. Widziałem jego spektakl w Holandii: zaczął od stania na głowie na stole, bez podpórki. Pokazał jeszcze żonglowanie nogami, i to był dla mnie kwadrans wariactwa. Nie wiem, co pokaże w Krakowie, bo zwykle improwizuje, łączy fragmenty różnych spektakli. Chciał tylko, żeby mu zbudować scenkę. Powiedział, że nie po to jedzie dwa tysiące kilometrów, żeby oglądało go sto osób. Będzie miał scenkę i zobaczymy. To na pewno będzie bardzo mocny punkt festiwalu.

Drugim klaunem jest Pinezka, występujący od 25 lat. Miał 15 lat, gdy przyjechał na pierwszy festiwal teatrów ulicznych w Jeleniej Górze w 1981 roku i zaczął wszystkich podglądać, bo chciał się uczyć. Tak się wyuczył, że zjechał cały świat. Był przez osiem lat tancerzem u Ewy Wycichowskiej, potem mimem u Tomaszewskiego, teraz ma swój teatr w Gdańsku. W Krakowie wystąpi ze swoimi dziećmi. Wystąpi jeszcze Compagnie Mostard - gdyby był na festiwalu program off, to oni byliby offem. To szesnastu artystów, jeżdżą po całej Polsce, zwiedzają i dają spektakle.

Co pokaże Compagnie Jo Bithume? Znani są z wielkich widowisk, w Krakowie zapowiadają się z trzyczęściowym spektaklem, a może to trzy spektakle?

- Spotkaliśmy się dwadzieścia parę lat temu w Jeleniej Górze. Kilka lat temu byli w Krakowie ze spektaklem "Hello Mister Joe". To teatr w powietrzu - rozpinamy liny na gigantycznych słupach i oni grają na tych linach. W tym roku przyjeżdżają z uczniami, grają w trzech godzinnych setach, za każdym razem zmieniają kostiumy, rekwizyty, tematy. To spektakle improwizowane, bardzo sprawne i dowcipne.

Zaprosił Pan Teatr Novogo Fronta, który raczej nie kojarzy się z ulicą.

- Teatr Novogo Fronta to znana praska grupa, nie specjalizuje się w ulicy, gra w halach, różnych dziwnych pomieszczeniach. Bardzo ekspresyjny teatr, używający typowo ulicznych środków - samochodów, ognia. Trochę mnie irytuje ta ich ekspresyjna młodość... Premiera "Phantomysterii" była niedawno, widziałem ją - wymagała jeszcze dogrania. Jeżeli dograją spektakl, na pewno będzie to wydarzenie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji