Artykuły

Apokryf o Pekosiu

CHOĆ Tadeusz Słobodzianek przez wielu uznawany jest za jednego z najle­pszych współczes­nych dramaturgów, w Krakowie nikt nie od­ważył się realizować jego sztuk. Aż wresz­cie, w minioną sobotę odbyła się w Teatrze im. Juliusza Słowac­kiego premiera "Oby­watela Pekosia" w reżyserii Mikołaja Grabowskiego. "Obywatel Pekoś" jest nową wersją na­pisanej w 1986 roku sztuki "Obywatel Pekosiewicz". Z "Pekosiewiczem" reżyser krakowskiego przed­stawienia zmagał się już wcześniej dwukrotnie: w Teatrze im. Jaracza w Łodzi i Teatrze Telewizji. Obie inscenizacje, jak zresztą sam tekst, wzbudziły wśród widzów ogromne kontrowersje, spory, niekiedy oburzenie.

Rzecz dzieje się w Zamościu, w 1968 roku, wkrótce po marcowych wydarzeniach w Warszawie, po których rozpoczęła się nagonka na literatów, in­teligentów, reakcjonistów i Żydów. A skoro w War­szawie, to i Komitet Powiatowy PZPR w Zamościu spróbował coś "zmontować". Kozłem ofiarnym, tro­chę przez przypadek, w dramacie Słobodzianka zo­stał Pekoś. Słobodzianek zawarł w swej sztuce jesz­cze i drugi poziom, dotykający wrażliwości religijnej widzów, wpisujący polityczną prowokację snutą wokół Pekosia wręcz w strukturę ewangelicz­nej pasji. "Smutna i pouczająca historia", jak ją nazwał Słobodzianek, rozgrywa się w czasie Wiel­kiego Tygodnia.

Scenograf Krzysztof Tyszkiewicz kawalerkę Pe­kosia, zakrystię kościoła, biuro partyjnego sekreta­rza, izbę wytrzeźwień, komisariat policji pomieścił w tym samym wnętrzu, w tych samych dekoracjach. Zmianę miejsca akcji kon­kretyzują kostiumy i pojawiające się za oknami zamykającymi scenę witraże bądź kraty. Scena ograniczona jest rów­nież, co nieczęsto zdarza się w teatrze, sufitem. Ta bardzo funkcjonalna, do­brze "ogrywana" przez aktorów prze­strzeń, na koniec zostanie radykalnie zmieniona.

Pekoś jest sierotą wykreowanym przez miejscowe władze partyjne na symbol cierpień narodu polskiego. By­cie członkiem partii nie przeszkadza mu w służeniu do mszy. Prawdę mówiąc, jest prostym, wrażliwym człowiekiem. Świetnie za­grał w tej roli Błażej Peszek, jakby był do niej stworzony. W początkowych scenach spektaklu Pe­koś wydawał się poczciwy, wszyscy go lubili. Jest jednak trochę garbaty i... nieszczęśliwy.

Gdy Pekoś zwierzył się biskupowi, że w Często­chowie Matka Boska łzę nad nim uroniła, i że on chciałby zostać księdzem, otrzymał odpowiedź, że kapłanem może być tylko mężczyzna zdrowy, garb to uniemożliwia. Ksiądz Piotr, kolega Pekosia z Domu Dziecka, pociesza Pekosia, że Bogu służyć można przyjmując cierpienie. Pekoś zrozumiał to nazbyt dosłownie.

Mikołaj Grabowski wyśmienicie poobsadzał aktorów w tym przedstawieniu, nawet w rolach dru­goplanowych. Kilkoma gestami, charakterystycz­nym sposobem poruszania się, nawet ubrania jedno­znacznie określają swój charakter. Czasem zdarzenia wykrzywione są głęboko w stronę grote­ski. Aplauz u widowni wzbudzało pojawienie się na scenie Tomasza Karolaka (Adam - kierowca PKS), Agnieszki Schimscheiner (Luśka - konduktorka) czy Ryszarda Jasińskiego (kościelny).

Pekoś, oskarżony, że rzucił butelką po wódce w pomnik wdzięczności, poturbowany wędruje do are­sztu. Tu rozpoczyna się jego droga krzyżowa. Bru­talnie pobity, upokorzony, zaczyna utożsamiać się z Jezusem Chrystusem, wziął na siebie cierpienie. Kolejne zdarzenia Pekoś zaczyna przekładać na zna­ne sobie z Ewangelii wydarzenia pasji Chrystusa. Na dodatek, jak wspomniałem, sama akcja toczy się w czasie Wielkiego Tygodnia.

Ponad głową Pekosia toczy się zaś inna gra. Będą to zarówno rozgrywki w samej partii, jak i gra pomiędzy sekretarzem partii (Mariusz Wojciecho­wski) a biskupem (Zbigniew Ruciński). Dramat Pe­kosia włączony jest w szerszy kontekst. W spektaklu Grabowskiego komedia i groteska wciąż przenikają się z tragedią. Spoza uśmiechów wyziera groza. Zaś zbawcze utożsamienie się Pekosia odsyła wręcz w dziedzinę archetypu, ale i szaleństwa. Mikołaj Gra­bowski z sarkazmem, ironią, przedstawia polityczne machinacje, nie pozwala bez zaangażowania patrzeć na teatralne zdarzenia. Niekiedy wręcz, jak w scenie finałowej, prowokuje widzów.

Po interwencji biskupa Pekoś zostaje zwolniony. Jednak nie przestaje utożsamiać się z Chrystusem. To świetne momenty w grze Błażeja Peszka. Gdy wychodzącego z aresztu witają w jego kawalerce koledzy, mówi do nich z łagodnością głupka bożego. Delikatnym, natchnionym głosem, z rozpromienio­nym obliczem, z uśmiechem, zgromadzonym wokół stołu, jak w czasie ostatniej wieczerzy, mówi najbar­dziej bolesne o nich prawdy. Ale nikt mu nie wierzy, wszyscy go opuszczają. Pijany, w komeżce, z butelką wódki, idzie służyć do nabożeństwa rezurekcyj­nego biskup jednak wygania go, a ksiądz Piotr od­suwa się, uważając, że zdradził w areszcie.

I wtedy zaczyna się finał - najbardziej widowi­skowa scena spektaklu. Ściany pokoju rozsuwają się, stwarzając rozległą perspektywę placu przed murem kościelnym. Na wielkim placu jest tylko dwójka patrolujących milicjantów. Za murem pro­cesja, majaczą szczyty chorągwi, orkiestra dęta gra pieśń "Wesoły nam dziś dzień nastał", pachnie ka­dzidło. Zaś z kościelnej bramki wychodzi Pekoś w koronie z drutu kolczastego, bosy, w komeżce, z koszyczkiem w ręku. Cały we krwi ze zranionego czoła. Brutalnie krępując kablem, niosąc jak rzecz, zabierają go milicjanci i sanitariusz. Milicjanci zaś w kierunku widowni krzyczą "Co się gapicie", "ro­zejść się"... Pekoś nie odkupi świata. Zaszczuty po­zostaje li-tylko szaleńcem.

Przyznam się, że dawno nie widziałem tak dobre­go spektaklu na dużej scenie Teatru im. Juliusza Sło­wackiego. Niewątpliwie przede wszystkim to zasługa reżysera. W budowaniu wielu postaci Grabowski za­trzymywał się na krok przed szarżą. Krok dalej, i jego postaci okazałyby się zwyczajną karykaturą. A tak: wybucha śmiech, dobrze się ogląda spektakl, a rów­nocześnie przedstawienie porusza tak wiele niebaga­telnych tematów, ja opowiedziałem tylko o podstawo­wej intrydze. A nie ma w tym spektaklu prostych rozwiązań, ani jednoznacznych interpretacji.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji