Artykuły

Ciekawy "Turoń", smutny Falstaff i nieudany "Wariat"

Sztuki Gorkiego są zazwyczaj znakomitą okazją do zrealizowania ciekawego spektaklu, jednego z tych, które przeżywa się mocno i potem długo pamięta. Są bowiem nie tylko mądre i głębokie, ale dobrze przy tym skonstruowane, co daje szerokie możliwości reżyserowi i aktorom. Toteż szereg znakomicie zarysowanych przez Gorkiego postaci dało początek wielu niezapomnianym kreacjom aktorskim. Władysława Krasnowieckiego na przykład będziemy zawsze pamiętać jako "Jegora Bułyczowa", a Jana Świderskiego jako Barona z "Na dnie", sztuki, z której premierą wystąpił ostatnio warszawski Teatr Narodowy.

To prawda, że siła dramatów Gorkiego polega w dużej mierze na ich zawartości myślowej, ale zawsze prawdy te niosą żywi ludzie, nie zaś upostaciowane symbole. A w "Na dnie" na scenie Teatru Narodowego reżyser, Jan Maciejowski - ograniczony konstrukcją scenograficzną (projekt Zofii Wierchowicz), zamykającą poszczególnych bohaterów dramatu jak gdyby w oddzielnych klatkach, wyobcowujących ich przez to z otoczenia - poszedł zbyt daleko w kierunku dysputy filozoficznej. Strach powiedzieć, ale spektakl obsadzony najlepszymi aktorami - stał się po prostu nijaki, obojętny, chciałoby się rzec... nudny. Tylko chwilami dochodziła do nas jego życiowa mądrość i siła, głównie dzięki Kazimierzowi Opalińskiemu, który jak gdyby wyłamywał się z przyjętego nastroju, tworząc postać żywą, ciepłą, po prostu ludzką.

Przedstawienie to dało - moim zdaniem - jeszcze jedną okazję do zastanowienia się nad koncepcją wystawiania sztuki teatralnej w taki sposób, aby trafiała ona do współczesnego widza i wywoływała żywy oddźwięk u publiczności. Nie wystarczy samo wystawienie dobrej sztuki, trzeba ją tak pokazać, żeby zdołała zaatakować wrażliwość dzisiejszego odbiorcy. Mimo pracy całego zespołu i osiągnięć poszczególnych aktorów, tym razem, niestety, nie udało się to Teatrowi Narodowemu.

Żeromski - z którego "Turoniem" wystartował Teatr Ludowy - jest również autorem, który nieraz nas wzruszał, mimo pewnej maniery stylistycznej, rażącej niektórych dzisiejszych jego czytelników, a cóż dopiero widzów. Zazwyczaj jednak zwycięża, jako że sprawy, które poruszał w swojej twórczości, obchodziły go bardzo żywo. - To - jak rzeklibyśmy dziś - wewnętrzne zaangażowanie autora przebija z każdej kartki jego dzieł i potrafi nas - po latach - fascynować.

"Turonia" nie oglądaliśmy na naszych scenach przez wiele lat. Sztuka dotyczy najtragiczniejszych chwil naszej przeszłości narodowej, ukazując daremną, okrutną śmierć młodocianych bohaterów "Popiołów", Rafała Olbromskiego i Krzysztofa Cedry, z rąk zbuntowanego chłopstwa polskiego.

Żeromski rozumiał przyczyny tego buntu i znał jego konsekwencje. Dziś szczególnie mocno dociera do nas wielka życiowa mądrość pisarza, który zdawał sobie sprawę z tego, że nierówności i niesprawiedliwości społeczne musiały doprowadzić do najcięższego z konfliktów, jakim stało się rozdarcie narodowe, aż do przelewu bratniej krwi.

Wielką zasługą reżysera sztuki, Romana Kłosowskiego, wydaje mi się właśnie to, że potrafił przekazać zarówno poetyckość "Turonia", jak i jego realizm, dzięki czemu stał się on jak gdyby ponadczasową przypowieścią o tragicznych skutkach konfliktów społecznych.

W spektaklu tym najsilniejszą postacią jest Jakub Szela w wykonaniu Emila Karewicza, ale najtragiczniejszą - mimo wszystko - bohater pozytywny Hubert Olbromski, którego gra Ryszard Bacciarelli. Spektakl jest utrzymany w szlachetnym, czystym tonie, z mocnym, choć bolesnym finałem. Nie oszczędził nam autor nawet końcowej kompromitacji swego głównego bohatera. Rozumiemy decyzję młodego Olbromskiego, ale samoobronę nawet dla kontynuowania słusznej sprawy, pociągającą za sobą ofiarę z życia kogoś - drugiego (bardzo interesujący debiut Krzysztofa Wakulińskiego z PWST), odczuwamy jako klęskę, a nie zwycięstwo. Sztuka jest więc trudna w odbiorze i nie obojętna w swej wymowie. Ale mówienie gorzkiej prawdy zawsze nie jest łatwe i popularne.

Pora z dna upokorzeń ludzkich i klęsk narodowo-społecznych przejść, choćby dla równowagi psychicznej, w klimat niewątpliwie pogodniejszy, komediowy. Teatr Polski prezentuje nam właśnie szekspirowskie "Wesołe kumoszki z Windsoru", z główną postacią cieszącego się życiem, opasłego starca Falstaffa, tak przypominającego nam naszego Zagłobę. Skojarzenie to jest tym większe, że rolę Falstaffa powierzono właśnie Mieczysławowi Pawlikowskiemu. Ale niestety reżysera spektaklu, Macieja Z. Bordowicza, bardziej pociągał Falstaff-filozof niż Falstaff-wesołek, a raczej śmiech wzbudzający. Rozbudował zatem sztukę intermediami z "Henryka IV", na skutek czego postać Falstaffa ukazała się nam jeszcze bardziej złożona, co nie tylko niepotrzebnie rozsadziło "Wesołe kumoszki", ale i samemu Falstaffowi nie wyszło, na dobre.

Również nadmierna hałaśliwość tłumu nie przywróciła sztuce lekkości i humoru, i mimo niewątpliwych osiągnięć najznakomitszych naszych aktorów komediowych (jak choćby Kobuszewski czy Michnikowski), mimo sukcesu Mikulskiego w charakterystycznym wcieleniu oberżysty - przedstawienie pozostawia, niestety, uczucie niedosytu.

Nie zadowoli nas również ostatnia premiera Teatru Kameralnego, chociaż prawie nie schodzi tu ze sceny znakomity Tadeusz Fijewski. "Wariat" Jerzego Przeździeckiego jest nowym dowodem, że dyrekcja tej sceny słusznie postanowiła popierać naszą dramaturgię współczesną, na której brak stale wszyscy narzekamy. Ale, niestety, nie zmienia to faktu, że nowa sztuka Przeździeckiego nie jest dobra. Ponieważ jednak coraz częściej zwykliśmy mawiać, iż nikt z nas w tym współczesnym świecie nie jest normalny i że granica między prawidłowością a odchyleniem od normy psychicznej jest dość trudna do uchwycenia, bijemy głośno brawo Fijewskiemu, po cichu myśląc, że wolelibyśmy jednak oglądać go w bardziej dla niego odpowiedniej roli.

Oby tego typu refleksje jak najrzadziej nasuwały nam się po występach naszych znakomitych aktorów, którym chcielibyśmy zawdzięczać dalsze niezapomniane przeżycia teatralne, poszerzające rejestr tych, o które już jesteśmy dzięki nim bogatsi.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji