Artykuły

Moralitet gimnastyczny

Premierze "Każdego" w warszawskim Teatrze Studio towarzyszyły frapujące zapowiedzi. Bo jakże nie pośpieszyć do teatru po sugestii, że "Bóg zagra u Zadary"? Tego jeszcze nie było - oto młody reżyser ma takie chody, że w jego nowym przedstawieniu gra sam Szef

Pan Bóg nie został obsadzony, za to Teatr Studio zafundował nam kolejną realizację pracowitego artysty. Po harcach na "Odpra­wie posłów greckich", wariacjach na temat "Pół żartem, pół serio", stalinowskim w wy­mowie "Księdzu Marku" i tuzinie innych re­alizacji przyszedł znów czas na Warszawę, choć nie odetchnęła ona jeszcze po zeszło­rocznych "Chłopcach z Placu Broni". Tym razem Michał Zadara sięgnął po "Każdego", średniowieczny moralitet, tekst, który stał się kanwą jednej z najważniejszych realiza­cji Maksa Reinharta. Zadara Reinhartem nie jest, ale tempem pracy przypomina bo­haterów pracy socjalistycznej wyrabiają­cych 500 proc. normy. Albo też i kogoś inne­go - z racji rozrzutu zainteresowań każe myśleć o Kobiecie Pracującej z "Czterdzie­stolatka", co to żadnej pracy się nie bała. Skoro zrobił już i Demirskiego, i Słowackie­go, i Kochanowskiego - czemuż by nie machnąć czegoś ze średniowiecza? Rozumiem wymagania epoki i nawet wdzięczny jestem Zadarze za przypomnie­nie tego tekstu, bo przypowieść o człowieku stającym wobec problemu odchodzenia, rozstania z pięknem i innymi fetyszami naszej epoki - naszej epoce jest bardzo potrzebna. Więc już i godzę się na modne uwspółcześnienie, na Każdego przemiano­wanego na Każdą (w zgodzie z polityczną poprawnością), na napisy wyświetlane na ekranie - niech tam, samo wystawienie "Everymana" warte jest na dzień dobry czterech gwiazdek w naszej punktacji. Tyl­ko że Zadara psuje sobie teatralny interes, unieważniając każdą ważną kwestię, każdą scenę rozpuszczając w gimnastycznych popisach, fałszywej aktorskiej "prywatności i spontaniczności" mającej przekonać nas, że jesteśmy w teatrze. Przecież wiemy. Ta sceniczna deziluzja jako teatralny chwyt wyczerpuje się po mniej więcej 20 minutach i opowieść staje się nużąca. Gdyby nie Stani­sław Brudny wyrastający ponad zespół, nie pomogłyby przedstawieniu przysiady i "brejkdansy", którymi Zadara stara się od­wrócić uwagę od tego, co na scenie jest naj­ważniejsze - średniowiecznego moralitetu. Na drugim przedstawieniu po premierze sa­la Teatru Studio wypełniona była w jednej trzeciej. Jakże to? Czyżby niedawny Zadara.pl nie posłużył kolejnemu wybrańcowi se­zonowej mody?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji