Artykuły

Nie podcinać skrzydeł

Podsumowujemy artystyczny sezon 2004/2005. Ponieważ w pamięci mamy wciąż lament, jaki wybuchł na wieść o obciętych przez ministra kultury dotacjach, zadaliśmy sobie jeszcze jedno pytanie - do jakiego stopnia pieniądz w sztuce dyktuje jakość - piszą Magda Piekarska, Magda Talik i Krzysztof Kucharski.

Każda rozmowa o sztuce kończy się na pieniądzach. I nic dziwnego. Za darmo można co najwyżej wiersze pisać. Do szuflady, bo jeśli już mowa o ich wydaniu, to pojawiają się finansowe schody. Jeśli jednak zapytać, czy istnieje proste przełożenie wysokości dotacji na jakość dzieła, odpowiedź nie musi być wcale twierdząca.

Bo okaże się, że Teatr Polski z budżetem w wysokości ok. 8 mln zł wypada dużo bardziej blado od takich scen jak legnicki Teatr im. Modrzejewskiej (ok. 2 mln zł) czy Teatr Dramatyczny w Wałbrzychu (3 mln). Że wydająca skromne książeczki oficyna Biuro Literackie może zbierać świetne recenzje z nominacją do prestiżowej nagrody NIKE włącznie. Że Opera Dolnośląska, która ma na utrzymanie kilkakrotnie mniej niż podobne sceny w Warszawie i Poznaniu, może błyszczeć superprodukcjami na całą Polskę. Że wrocławski rockman-outisder Lech Janerka może okazać się wystarczająco rynkowy dla wielkiego koncernu, dzięki czemu jego "Rower" umie już zaśpiewać chyba każde dziecko. Że obcięcie dotacji dla Przeglądu Piosenki Aktorskiej zaskutkowało m.in. tym, że mogliśmy zobaczyć zbuntowaną i zupełnie nową Galę. Itp., itd. Przykłady można mnożyć. I jaki z tego wniosek? Idealny szef współczesnej instytucji kulturalnej powinien być i menedżerem, i wizjonerem. Z akcentem na to drugie. Idealnie łączy te dwie cechy Jacek Głomb. Jego spektakle są wizytówką teatralnego Dolnego Śląska. Kiedy trzeba, potrafi w sztuce ryzykować - dzięki jemu swój pierwszy spektakl mógł wyreżyserować Przemysław Wojcieszek, co okazało się strzałem w dziesiątkę. Szkoda, że nie potrafili mu zaufać dyrektor Polskiego Bogdan Tosza i dyrektorka Współczesnego Krystyna Meissner, przez co kolejne przedstawienie Wojcieszka zobaczą przede wszystkim warszawiacy. A pasja, z jaką traktuje teatr Głomb, przekłada się także na sposób, w jaki walczy o pieniędze na swoją sztukę. Tak samo ryzykownie i bezkompromisowo - przez co kilka miesięcy temu omal nie stracił stanowiska. Nie pozwala jednak, żeby pieniądze przeszkodziły mu w jakiś sposób w pracy, żeby mniejszy budżet podciął legnickiej scenie skrzydła. Bo najlepsza recepta na sztukę jest prosta: róbmy swoje. I nie oglądajmy się na innych.

POPKULTURA

Bomba

"Plagiaty" Lecha Janerki

Pierwszy tak przebojowy album tego artysty.

* Druga edycja Wrocław Non Stop z Marizą, Alem Di Meolą i Andreasem Vollenweiderem).

Porażka

* Koncert Us3 we wrocławskiej hali IASE. Mistrzowie acid jazzu mieli porwać, a nie porwali.

FILM

Bomba

* "W dół kolorowym wzgórzem" - trzeci film Przemysława Wojcieszka j przyniósł mu nagrodę za reżyserię w Gdyni. Historia chłopaka, który po wyjściu z więzienia próbuje złożyć swoje życie do kupy, ujmuje realizmem i odesłaniem do kulturowych tropów. Mamy tu dwóch braci, konflikt o sprawy najprostsze - ziemię i dziewczynę, kuszenie przez prowincjonalnego diabła (świetny Przemysław Bluszcz) i scenerię Dolnego Śląska. Czekamy na kolejne filmy.

Porażka

* Young Film Festival. Miało być ambitnie, międzynarodowo i tłumnie.

"Ze względu na duże zainteresowanie publiczności, przenosimy projekcje z Browaru Mieszczańskiego do sali kina Warszawa" - informowali organizatorzy.

Ale na widowni siedziało od kilku do kilkunastu osób. Na rozdanie nagród nikt nie zaprosił laureatów. I co z tego, że filmy były niezłe, a pracom jury przewodniczył Andrzej Żuławski?

MUZYKA POWAŻNA

Bomba

* Jerzy Semkow dyrygujący II symfonią "Zmartwychwstanie" Gustava Mahlera podczas Wratislavii Cantans. Sinfonia Varsovia grała jak zahipnotyzowana.

* I Festiwal "Musica Electronica Nova", nasza odpowiedź na Warszawską Jesień. Był m.in. Xenakis i duet Cezary Duchnowski - Agata Zubel j.

* Premiera "Zygfryda" Ryszarda Wagnera. Zachwycały dekoracje i aktorstwo śpiewaków, zwłaszcza Uwe Eiköttera w partii Mime. Doskonale grała orkiestra pod czujnym okiem Ewy Michnik.

Porażka

* "Kraina uśmiechu" w Teatrze Muzycznym "Capitol". Raziła dosłowność i brak pomysłu na uwspółcześnienie operetki.

* Recital Katarzyny Dudy. Seksowna skrzypaczka nie potrafi ze swojego drogiego instrumentu wydobyć przejmującego dźwięku. Polecam za to Krzysztofa Jakowicza.

LITERATURA

Bomba

* "Wyjście" Tadeusza Różewicza - mądra, dojrzała, boleśnie ironiczna poezja. Ta 120-stronicowa książeczka na przemian wywołuje uśmiech i sprawia, że "serce podchodzi do gardła".

* "Lubiewo" Michała Witkowskiego. Gdyby Almodovar mieszkał w Polsce, miałby gotowy scenariusz. Witkowski opisuje Wrocław z czasów, kiedy nie było tu gejowskich klubów. Tworzy z talentem wspaniałe, pełnokrwiste postaci.

Porażka

* "Lucille" Zdzisława Smektały. On to Blues (wirtuoz harmonijki, meloman i czytelnik dobrej literatury). Ona to tytułowa Ruda Kobieta (puszczalska schizofreniczka, niezbyt inteligentna, ale seksowna). Gdyby było tu miejsce na dłuższą recenzję, jej tytuł by brzmiał: "Bo to zła kobieta była". Powieści zabrakło redaktora z ostrymi nożyczkami. Smektała, który wziął sobie do serca słowa krytyki na temat nadużywania zdań wielokrotnie złożonych, "Lucille" zbudował z prostych. "Och, jaki jestem cudowny i sam nie wiem, dlaczego świat tego nie dostrzega" - pobrzmiewa między wersami tego słowotoku.

TEATR

Bomba

* Bomby Sezonu postanowiło rozdać w Legnicy Towarzystwo Przyjaciół Teatru Modrzejewskiej. Trudno było wybrać lepsze miejsce. Większość możliwych laurów ogólnopolskich i lokalnych zgarnął spektakl Przemysława Wojcieszka "Made in Poland" z Erykiem Lubosem i Janusz Chabior. Spektakl i aktor reprezentują barwy Teatru Modrzejewskiej w Legnicy.

* Walkę o najwyższe prestiże toczyła wałbrzyska "... córka Fizdejki", co również doceniono na paru festiwalach.

* Jeleniogórskiemu Teatrowi im. Norwida udały się "Dialogi o zwierzętach" i "Kantata na cztery skrzydła".

* Wrocławski Teatr Współczesny miał sezon udany, choć bez spektakularnych sukcesów festiwalowych. Największe zainteresowanie wzbudziły "Niskie łąki" i "Nakręcona pomarańcza".

Porażka

* Wrocławski Teatr Polski nie podniósł głowy, choć takimi próbami były "Woyzeck" i "Arkadai". Klęską były "Mit. Kordian" i "Zdarzenie na brygu Banbury".

Na zdjęciu: "Nakręcana pomarańcza" w reż. Jana Klaty, Teatr Współczesny

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji