Artykuły

Katowice. Dzisiaj rusza 18. Festiwal A Part

Katowice znów staną się stolicą teatru bezkompromisowego, który budzi z emocjonalnego i intelektualnego snu i nie pozwala o sobie zapomnieć. W programie Międzynarodowego Festiwalu Sztuk Perfomatywnych A Part (15-25 czerwca) znalazło się czternaście bardzo różnorodnych spektakli.

Trudno wyrokować, który będzie największym wydarzeniem festiwalu, ale jeden ma status bardzo szczególny. Po piętnastu latach w Katowicach znów zjawi się francuska grupa, jeden z najbardziej cenionych francuskich teatrów ulicznych - Compagnie Cacahuete ze swoim kultowym spektaklem "Pogrzeb mamy". To uliczna procesja z trumną, której uczestnicy traktują przestrzeń miejską i innych jej użytkowników dość bezceremonialnie. Nie liczą się z żadnymi ograniczeniami i konwenansami, a wszelkie zakazy mają w nosie. Jeśli mają ochotę, zatrzymają czyjś samochód i spróbują się dosiąść. Jeśli natkną się na rzekę, będą szukać łodzi. A gdy się zmęczą, rola żałobnika może się dostać jednemu z widzów. To kpiarze, którzy obnażają groteskowość społecznej rzeczywistości.

Pierwsza katowicka prezentacja "Pogrzebu mamy" i wcześniejszy o kilka lat pokaz spektaklu na festiwalu Malta wzbudziły sensację. - Wtedy w Polce taki rodzaj interwencji artystycznej w przestrzeni miejskiej był absolutną nowością. Zastanawiam się, jak dzisiaj zostanie ten spektakl przyjęty. Przecież upłynęło tyle lat i tak wiele się zmieniło. Zupełnie inne są kryteria tego, co wolno robić w przestrzeni publicznej, tolerancja dla niestandardowych zachowań jest większa - mówi Marcin Herich, dyrektor festiwalu A Part.

Po rewelacyjnej prezentacji podczas poprzedniej edycji A Partu do Katowic wraca także duński Granhoj Dans. - Po ubiegłorocznym festiwalu byłem przekonany, że w najbliższym czasie nie pokażemy Granhoj Dans. Nie dlatego, że nie lubię ich teatru, bo jest zupełnie odwrotnie. Po prostu ich ubiegłoroczne przedstawienie w formie instalacji było jak na nich bardzo nietypowe. To jest przede wszystkim teatr tańca, który staramy się na A Parcie dozować. Teatr tańca ma przecież w Polsce swoje duże festiwale, chociażby u nas w Bytomiu. Nie ma sensu się dublować - mówi Herich.

Plany zmienił siedząc na widowni "Dance Me to The End On/Off Love" z muzyką Leonarda Cohena. Ku jego radości spektakl udało się wpisać do programu tegorocznego A Partu. I niestety w ostatniej chwili trzeba go było z niego usunąć. Wszystko przez kłopoty Granhoj Dans z koncernem Sony Music, który niespodziewanie zażądał znacznie wyższych opłat za wykorzystanie muzyki Cohena. Grupa musiała odwołać wszystkie zaplanowane pokazy. - Skoro jednak Granhoj Dans był w programie, to zdecydowaliśmy wspólnie dokonać podmiany na ich najnowszą produkcję - "Men&Mahler" - mówi Herich. Produkcja jest naprawdę świeża, premierę miała na początku czerwca. Pokaz w Katowicach będzie więc jednym z pierwszych na świecie.

Gości z zagranicy będzie więcej. Z Niemiec przyjedzie reżyserka i performerka Anna Peschke w spektaklu "Ogród Ilsy" śmiało eksplorująca funkcjonującą w popkulturze figurę kobiety-nazistki. Czeski teatr Tantehorse przywiezie mroczną opowieść o Salome, a Belgowie z Abattoir Ferme zabiorą widzów w podroż w głąb niespokojnej narkotycznej wizji. Ta ostatnia grupa, należąca do czołówki teatrów wizualnych w Europie jest uznawana za bliźniaczą wobec gospodarzy festiwalu - teatru A Part. - W końcu będzie można zobaczyć na ile to jest podobne. W moim mniemaniu niespecjalnie - uśmiecha się Herich.

Na pewno nie wolno ominąć też spektaklu teatralnie otwierającego festiwal - "Historii herbaty" cenionego serbskiego Dah Teatar. Herich porównuje tę grupę do polskiego Teatru Ósmego Dnia. - To teatr zaangażowany w działalność społeczną, ze względu na specyfikę Bałkanów mocno pacyfistyczny, operujący stylistyką zbliżoną do tej, którą u nas wypracował Teatr Ósmego Dnia - emocjonalny, oparty na ruchu, obrazie, słowie - mówi dyrektor festiwalu. Ich "Historię herbaty" widział kilka lat temu w Niemczech i od razu docenił jego szczerość i artystyczną prawdę. - To jest taki teatr, jakiego nikt już prawie w Polsce nie robi. Jeśli weźmiemy pod uwagę to, co jest teraz u nas modne, to Dah Teatar jest anachroniczny. Żyjemy przecież w świecie trochę plastikowym, gdzie w cenie są minimalizm i chłód. A Dah Teatar przypomina o teatrze buzującym emocjami, bardzo osobistym, rozgrywającym się wśród ludzi w bardzo bliskim kontakcie, przepełniony muzycznością, słowiańską nostalgią i bolesnymi wspomnieniami.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji