Artykuły

Kim jest dzisiaj Wilk?

"Wilk u bram" w reż. Zbigniewa Lisowskiego w Teatrze im. Andersena w Lublinie. Pisze Jarosław Cymerman w Gazecie Wyborczej - Lublin.

Baśń o Czerwonym Kapturku znają wszyscy, wszyscy wiedzą, po co Wilkowi przebranemu za Babcię wielkie oczy i zęby. Dużo trudniejsze jest natomiast pytanie stawiane w najnowszej realizacji Teatru im. Hansa Ch. Andersena - dlaczego dziś wciąż się mamy tego Wilka bać?

Co zatem zrobić, gdy sam Wilk Wilków stanie u bram naszego spokojnego miasta, a naprzeciw niemu wyjdzie jedynie Pani Kurator (znakomita Wioletta Tomica) - w grubych okularach, prochowcu i apaszce na szyi. I jako remedium na zło mające zjawić się na ulicach zaproponuje ona wykład o Wilku, gdyż skądinąd wiadomo, że na wszelkie zagrożenia czyhające na młodego człowieka najskuteczniejszym środkiem jest urządzenie mu dydaktycznej pogadanki. Uświadamia nam zatem ona, iż Wilk to po prostu symbol naszych pierwotnych egoistycznych instynktów, które w długim procesie tworzenia kultury i cywilizacji powinniśmy nauczyć się opanowywać.

Dzielną Panią Kurator wspiera w tym szczytnym edukacyjnym przedsięwzięciu zespół aktorów ilustrujących między innymi za pomocą lalek narodziny poezji i opery oraz proponując "rosyjską" wersję bajki o Czerwonym Kapturku dość odległą od tej, do której przywykliśmy. I kiedy wydało się, że już nasza odważna Pani Kurator rozgryzła Wilka, okazuje się, że nagle zmienia się on z włochatego, warczącego stwora (Bogusław Byrski) w przystojniaka w niezłej bryce, tudzież wampira-celebrytę (Daniel Arbaczewski). Temu pierwszemu ulega Czerwony Kapturek (Urszula Pietrzak), a drugiemu nie potrafi się oprzeć i sama Pani Kurator, która padłaby ofiarą Wilka-Drakuli, gdyby nie Minister Kultury (Bartosz Siwek) ratujący sytuację jako swego rodzaju Gajowy, Van Helsing i agent FoxMulder.

Reżyser i autor scenariusza - Zbigniew Lisowski daleko odszedł od historii opowiedzianej przez Charles^ Perraulta. Jej motywy stanowią w spektaklu jedynie pretekst do tego, by zadać młodemu widzowi kilka zasadniczych pytań, od których często ucieka się w kolorowy świat celebrytów czy kolejnego tomu sagi "Zmierzch". Ta sceniczna zabawa w pytanie o to. skąd i po co zło, kończy się jednak trochę zbyt deklaratywnie brzmiącym głosem aniołka, który z wyżyn nadscenia ogłasza trącającą manicheizmem tezę o ustawicznej walce dobra i zła w świecie zakończoną myślą św. Augustyna o tym, że zlo jest brakiem dobra, a ciemność wynika z braku światła.

Ten bardzo poważny temat został dobrze ograny przez zespół Andersena, świetnie radzący sobie w kolejnych pastiszowych scenkach, które pozwoliły im pośmiać się zarówno z obyczajów ludzi pierwotnych, jak i konwencji opery, telewizyjnego widowiska czy stereotypowych skojarzeń z Rosją. Wybór mało teatralnej ramy wykładu-pogadanki Pani Kurator sprawia, że spektakl rozkręca się nieco zbyt wolno, a z kolei uwolnienie skojarzeń i gier z popkulturą sprawia,

że pod koniec widz może mieć wrażenie trochę za mało kontrolowanego chaosu.

W gruncie rzeczy jednak "Wilk u Bram" to kolejny ciekawy przykład tego, jak Teatr im. Hansa Ch. Andersena, uważany za teatr niemal wyłącznie dla dzieci, mierzy się z problemami, które najchętniej zamknęlibyśmy w kolorowych opowieściach oswojonych wielowiekową tradycją, a które - czy chcemy, czy nie - stają raz po raz u naszych bram. I nawet najdzielniejsza Pani Kurator uzbrojona w najlepsze pedagogiczne i naukowe teorie nie będzie w stanie go powstrzymać, jeśli kolejne pokolenia Czerwonych Kapturków nie podejmą trudu zadania sobie pytania, skąd ten Wilk w ogóle się wziął.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji