Artykuły

Rehabilitacja "Turonia"?

"Turoń" Żeromskiego należy do sztuk rzadko granych, nie wiadomo właściwie dlaczego. Uważa się potocznie, że jest to jedna ze słabszych sztuk wielkiego pisarza, ale tak stawiając sprawę można by w ogóle zaryzykować twierdzenie, że dramaturgia jest jakby słabiej rozwiniętym skrzydłem artyzmu Żeromskiego i teza ta zapewne dałaby się obronić. Nie mamy na dobrą sprawę sztuk Żeromskiego równie ważkich i niezbywalnych w naszej kulturze literackiej jak jego "Przedwiośnie", "Uroda życia" czy "Popioły".

Pewnie, że jest w "Turoniu" coś, co odczuć można jako swoisty błąd kompozycyjny: wszystkie nieomal postacie, wprowadzone na scenę w akcie pierwszym, giną w połowie utworu zawleczone na austriackie posterunki lub też porżnięte przez ludzi Szeli i sztuka ta w połowie zaczyna się jakby od nowa, z udziałem nowych bohaterów, wśród których Szela właśnie wysuwa się na plan pierwszy. Myślę, że z punktu widzenia klasycznej kompozycji uważać to można za niedoskonałość, za jakieś wewnętrzne przełamanie utworu. Są to jednak, powiedzmy szczerze, rzeczy drugorzędne. Żeromskim powoduje w tej sztuce nie myśl o zbudowaniu klasycznego widowiska teatralnego, lecz pasja publicystyczna, chęć wyświetlenia jednego z najbardziej osobliwych, gorzkich i tragicznych fragmentów historii Polski, słynnego buntu Szeli.

Myślę, że obecnie nie jesteśmy w stanie dokładnie odczuć owego wstrząsu jakim było to krwawe wydarzenie dla ówczesnej polskiej świadomości narodowej. Wystarczy jednak przypomnieć, że Wyspiański pisząc "Wesele" w przeszło pół wieku później ciągle jeszcze przypomina ową rzeź galicyjską jako zdarzenie żywe, ranę nie zagojoną, fakt szokujący, z którego to szoku jego bohaterowie nie potrafią się dotąd otrząsnąć.

Mój Boże, ponad 50 lat! Jest to w jakimś sensie miara tego, o ile wolniej niż dzisiaj upływał wtedy czas. Bunt Szeli był dla bohaterów "Wesela" wydarzeniem z życia ich ojców i dziadów, był czymś dawniejszym, niż dla dzisiejszej młodzieży jest II wojna światowa, a przecież nawet ta wojna zdaje się na naszych oczach przeistaczać w świadomości obecnych dwudziestolatków w fakt historyczny, który się ocenia, lecz którego nie przeżywa się ciągle na nowo w kategoriach moralnych i emocjonalnych. A w takich właśnie kategoriach pisze o buncie Szeli Żeromski w "Turoniu".

Dlatego też dobrze się stało, że Teatr Telewizji przedstawił tę sztukę milionowej publiczności w reżyserii Jana Kulczyńskiego, pomimo jej niedostatków i rzekomych błędów. Stało się dobrze, ponieważ Żeromski daje w Turoniu najdojrzalszą chyba i najgłębszą interpretację tego wydarzenia, jaką spotkać możemy w literaturze polskiej, wydobywa na jaw źródła owego szoku i korzenie owego tragizmu, który zaznacza się w "Weselu". Tragizm ten polega na naocznym stwierdzeniu rozdźwięku, jaki nagle pojawił się pomiędzy patriotycznymi i niepodległościowymi dążeniami polskiej szlachty, a postawą polskiego chłopstwa.

Do tej pory, do czasów Szeli, nikt na dobrą sprawcę nie liczył się z takim rozdźwiękiem. Demokratyczny odłam polskich działaczy niepodległościowych żył myślą o powstaniu narodowym, które chłop polski poprze, ponieważ będzie to jego powstanie, narodowe i społeczne. Pobrzmiewało w tym wspomnienie Kościuszki i Bartosza Głowackiego, myśl o kosynierach, którzy staną u boku demokratycznego nowego naczelnika. Natomiast szlachta myśląca narodowo lecz konserwatywnie w ogóle nie stawiała sobie podobnych pytań. Wydawało się jej czymś całkiem naturalnym, że w godzinie zbrójnego czynu staną po prostu do walki ma czele swoich chłopów tak, jak stawali ich dziadowie i pradziadowie - i nikt nie zastanawiał się, czy chłopom będzie się to podobało.

Bunt Szeli pokazał więc naocznie rzecz nową - że chłopstwa ówczesnego można użyć także przeciwko narodowym dążeniom szlachty, a nawet szerzej - przeciwko idei niepodległości. Nauka tego faktu historycznego stała się tym bardziej tragiczna, że - w mniej krwawym, lecz nie mniej ważkim zakresie - potwierdził ją później rok 1863. Myślę, że gdyby nie powstanie styczniowe bunt Szeli zostałby szybciej zapomniany, szybciej wyparowałby z pamięci bohaterów "Wesela" i nie przeżywałby go tak głęboko Żeromski, który przecież do podobnego motywu, właśnie na przykładzie powstania styczniowego, powraca także w "Wiernej rzece".

"Turoń" jest publicystyką historyczną. Jest publicystyką, która komentuje historię, a zarazem rysuje próbę perspektywy pozytywnej, jaką dla polskiej myśli niepodległościowej mogło być tylko zaszczepienie polskiemu chłopu idei narodowej, a także przesycenie tej myśli chłopską ideą społeczną. Ta perspektywa, na gruncie robotniczym tym razem, ziszczać się poczęła w 1905 roku. W "Turoniu" mamy ją już jednak pokazaną jasno poprzez postać owego jedynego w gromadzie Szeli chłopa, który staje po stronie nieudanego powistania narodowego i jego animatorów. I dlatego, wbrew sugestiom (stg) z "Życia Warszawy", nie wydaje mi się, aby właśnie "Turoń" pokazywany w telewizji wymagał specjalnego komentarza, a już na pewno nie takiego, który by - jak zdaje się to sugerować autor - starał się przemianować wodzą Jakuba Szeli. Owszem, przez krótki okres w latach pięćdziesiątych krążyły takie pomysły, ale nie poparł ich, o ile wiem, żaden z poważnych historyków ani żadne poważne dokumenty. Bunt Szeli był prowokacją, rozniecaną zręcznie przez austriacki rząd zaborczy, a że prowokacja ta - jak każda zresztą - żerowała na autentycznym i słusznym poczuciu klasowej krzywdy galicyjskiego chłopstwa, to całkiem inna sprawa i jest to mechanizm równie oczywisty, jak to, że każde kłamstwo, aby dotrzeć do ludzkiej świadomości, mieścić w sobie musi pewną dozę prawdy.

Można mieć do telewizyjnego "Turonia" pretensję, że jako widowisko nie był on zbytnio odkrywczy ani pomysłowy, inscenizacja, poza kilkoma dobrymi kostiumami Alicji Wirth, nie zawierała w sobie niczego zwracającego uwagę. Ale myśl tego przedstawienia była jasna i prosta, wierna autorowi i klarowna, a przy tym bardzo współczesna i nie domagająca się chyba rewizji.

Nie ulega wątpliwości, że do jasności tej myśli przyczynił się w ogromnym stopniu Jan Świderski jako znakomity odtwórca roli Szeli. Myślę, że dołączył on tym spektaklem jedną jeszcze świetną rolę do swego aktorskiego dorobku, rolę wyrazistą, inną od tych, jakie Świderski grywał ostatnio, pełną siły, ale równocześnie zróżnicowaną psychologicznie od władczości do służalczości, od naiwności do chytrości.

Dzięki widowisku telewizyjnemu "Turoń" Żeromskiego został więc nie tylko przypomniany - został on także w poważnym stopniu rehabilitowany jako poważna pozycja w naszym myśleniu o narodzie i jego historii.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji