Poprawna przeciętność (fragm.)
NA temat hegemonii reżysera w teatrze - podobnie, jak na temat stanu aktorstwa w naszym kraju - toczą się nieustające spory. Jedni twierdzą, iż jego rola stale wzrasta, inni, że przeciwnie - maleje. Pozostawiając te spory na boku, stwierdzić jednak należy, iż jego odpowiedzialność - a zatem i znaczenie - za spektakl jest w porównaniu z innymi twórcami dzieła teatralnego największa. Jest on bowiem głównym animatorem przedstawienia, odpowiedzialnym za jego przejrzystość myślową, za kształt artystyczny, za harmonię wszystkich elementów składających się na sztukę teatru. Nie darmo przecież wybitne realizacje określa się później nazwiskami ich reżyserów.
Chciałabym w tym momencie zatrzymać się przez chwilę przy dwóch inscenizacjach zrealizowanych w Teatrze "Wybrzeże" przez Ryszarda Majora, są one bo wiem dość charakterystyczne dla tego, co dzieje się w tej chwili na naszych scenach. Jego inscenizację "Balu w operze" Juliana Tuwima postawiłabym najwyżej, jeśli chodzi o dokonania reżyserskie minionego sezonu. Major tym przedstawieniem zaświadczył, że potrafi znakomicie przełożyć język poezji na język teatru, że posiada wielką wyobraźnię teatralną, którą potrafi jednakże powściągnąć w imię celu nadrzędnego - uzyskania zwartej i spójnej całości. W tym przedstawieniu (nie wolnym zresztą od pomniejszych usterek) nie ma gwiazd, nie ma scen "wielkich" i "puszczonych". Jest praca zespołowa całego ansamblu aktorskiego, jest współgranie i zrozumienie pomiędzy reżyserem i scenografem.