"Szczyt" na poziomie
Po raz pierwszy w trakcie programu Stolicy Kulturalnej Europy Sztokholm '98 wydarzeniem dnia stał się występ polskich artystów. Światowa premiera spektaklu Teatru Ósmego Dnia "Szczyt" zachwyciła widzów i zdobyła uznanie krytyki.
"Szczyt" zaprezentowany przez Teatr Ósmego Dnia na rynku sztokholmskiego starego miasta uznany został przez największy poranny dziennik Szwecji "Dagens Nyheter" za spektakl na "najwyższym poziomie". Gazeta ta poświęciła mu w czwartek niemal całą pierwszą stronę swojej wkładki kulturalnej. Podobnego zdania byli widzowie, którzy mimo dotkliwego zimna dotrwali w komplecie do końca przedstawienia i wielokrotnie wywoływali artystów.
"Szczyt", alegoryczna rozprawa o wzajemnych relacjach możnych tego świata i maluczkich, podana w stylu "technoshow", okazał się czytelny dla międzynarodowej publiczności i równocześnie zachwycił stroną wizualną. Impulsem do powstania spektaklu były dla artystów Teatru perwersyjne sceny ze światowego szczytu na temat głodu, w czasie którego otyli politycy szturmowali stoły uginające się od jadła. Stąd w "Szczycie" takie odrażające figury reprezentantów władzy. W dodatku pozostają oni w rękach funkcjonariuszy wiadomych służb (w dosłownym tego słowa znaczeniu, poruszając się w swych dziwnych, wysokich stelażach na kołach dzięki sile ich mięśni), w szarych garniturkach, ciemnych okularach, słuchawkach na uszach i z mikrofonami przy ustach. Polskiemu widzowi może wydawać się wręcz, że to ci smutni panowie są spiritus movens wszystkich wydarzeń, ale Szwedzi, z którymi rozmawiałem po przedstawieniu, nie mieli takich skojarzeń. Po prostu nie mają podobnych obsesji.
Krytyka szwedzka podkreśla, że w przeciwieństwie do wielu innych występujących w Sztokholmie trup Teatr Ósmego Dnia nie ma problemów z pokonywaniem barier kulturowych i językowych. Niemal pozbawiony reklamy spektakl zatrzymywał wszystkich, którzy przypadkiem znaleźli się wieczorem na sztokholmskim starym mieście. Jak napisał recenzent "Dagens Nyheter", polski zespół udowodnił, że "jeśli ludzie nie przychodzą do teatru, to teatr równie dobrze może przyjść do ludzi". I w dodatku wciągnąć ich do przedstawienia. Do przedziwnej procesji artystów dołączył w pewnej chwili inwalida na wózku i właściwie nikt z widzów nie wiedział, czy należy on do spektaklu czy nie. Pozwoliło to uświadomić publiczności, iż ona także jest przedmiotem w tej grze.