Artykuły

Warszawa. Thriller psychologiczny w Syrenie

W Polsce dotąd sięgano po dwie sztuki brytyjskiej autorki Shelagh Stephenson "Pamięć wody" i "Milczenie". W Teatrze Syrena premiera jej dramatu "Przebudzenie", opowieści o rodzinie pokiereszowanej zaginięciem syna.

Reżyser spektaklu Redbad Klijnstra, dyrektor Syreny Wojciech Malajkat oraz grająca główną rolę Danuta Stenka są gośćmi naszego cyklu "Film, muzyka, teatr w Gazeta Café". Spotkanie prowadził Remigiusz Grzela.

Remigiusz Grzela: Czy "Przebudzenie", które - jak sami państwo określacie - jest thrillerem psychologicznym, wyznacza nowy kierunek Teatrowi Syrena?

Wojciech Malajkat: Kierunek został nadany, kiedy objąłem teatr trzy lata temu. Pewnie nie od razu był zauważalny, ale też tak zdecydowałem. Nie miałem zamiaru przestraszyć publiczności, która do tej pory, i to licznie, odwiedzała teatr. Wierzyłem, że po dwudziestu kilku latach współpracy z Jerzym Grzegorzewskim w Teatrze Studio i w Teatrze Narodowym część publiczności przyjdzie za mną, i tak się stało. Obejmując teatr, celowo nie ogłosiłem żadnego manifestu artystycznego.

Nie boi się pan, że na zmianie repertuarowej teatr straci publiczność, która wybierała Syrenę od jej powstania ze względu na jej rewiowy, potem również komediowy charakter?

W.M.: Za każdym razem towarzyszy mi lęk o to, czy publiczność przyjdzie na przedstawienie, czy trafimy w temat i w oczekiwania, ale w końcu to my mamy dyktować gusty, zapraszając publiczność do dyskusji. Nie boję się. Chcę, żeby w Teatrze Syrena było jak najszersze spektrum tematów, stąd "Przebudzenie" i stąd za każdym razem przeżywany przeze mnie lęk o to, czy przyjdą ludzie.

Czuje pan, że się postarzał jako dyrektor?

W.M.: Tak, czuję, że starzeję się trzy razy szybciej niż normalnie.

Kiedy rozmawialiśmy w tym cyklu z dyrektorem Janem Englertem

W.M.: Dyrektor Teatru Narodowego starzeje się osiem razy szybciej.

Przez dwadzieścia jeden lat pracował pan z Jerzym Grzegorzewskim. Czy myśli pan, że przygotował pana do dyrektury?

W.M.: (śmiech) Nigdy o tym nie mówiliśmy. Nigdy też nie myślałem, że będę miał jakiś teatr i będę decydował o jego guście artystycznym. Jerzy Grzegorzewski wpłynął na mój gust, moje poszukiwania, i w tym sensie jest to jakaś konsekwencja naszej pracy.

Zdarza się panu zastanawiać, co by poradził, jak by się zachował?

W.M.: To by mnie zamykało. Nie mam potrzeby pytania go i sprawdzania. Zresztą to jest niemożliwe. Nie, nie, nie!

"Przebudzenie" to dosyć mroczny tekst, psychodrama, która zapada w pamięć. Policzyłem, że to już dziesiąty reżyserowany przez Redbada Klijnstrę tekst - i właściwie to są zawsze trudne i mroczne tematy. To jakaś konsekwencja?

Redbad Klijnstra: Nie wiem, czy mroczne. Już w Holandii, kiedy zaczynałem dotykać teatru i siły, która w teatrze tkwi, stawiałem na szczerość i bezwzględność wobec tego lustra, które staramy się polerować. Nie staram się upiększać tego, co rzeczywiście między nami się dzieje. Szekspir mówi, żeby znaleźć odpowiednią formę na dany czas dla odwiecznych treści. Nasze czasy trochę są, nie mówię, że mroczne, ale bezwzględne. To, co mnie ciekawi w tym tekście, to dosyć precyzyjna analiza na przykładzie kobiety, matki, rodziny. - Jak w soczewce widzimy nasze czasy, naszą cywilizację, kulturę. To, jak patrzymy z naszego europocentrycznego punktu widzenia na świat. Fabuła osnuta jest wokół małżeństwa, Lii i Nicka. Lia ma syna, którego Nick nie jest biologicznym ojcem. Syn wyrusza w świat w poszukiwaniu czegoś, czego zapewne w domu nie jest w stanie odnaleźć. Kontakt z nim się urywa. W tym miejscu zaczyna się sztuka. Matka nie może poradzić sobie z jego zaginięciem, nie może wejść w proces żałoby, bo nie wie, czy chłopak żyje. Mija czas. Wszyscy chcieliby, żeby w jakimś sensie zakończyła to oczekiwanie na niego, żeby dała spokój, skoro minęło tyle czasu. Ale ona nie chce odpuścić, nie chce pogodzić się z utratą. Nagle przychodzi wiadomość, która odmieni jej życie.

Danuta Stenka: Rola Lii, którą gram, to piekło trudności, przez które usiłuję przejść przy pomocy tych dwóch panów, moich partnerów (grają Nicka na zmianę) i reżysera. Ktoś mnie zapytał, czy fakt, że jestem matką, pomaga w zagraniu tej roli. Stwierdziłam, że chyba przeszkadza, bo uruchamia moją wyobraźnię - natychmiast czuję bulgotanie emocji, zaciskanie się gardła, łzy cisnące się do oczu. Tymczasem ta postać wymaga ode mnie stłamszenia emocji. Staram się je trzymać zaciśnięte w brzuchu i myśleć. To jest pieruńsko trudne, ponieważ jestem bardzo emocjonalnym zwierzakiem, szukającym emocjami, który teraz musi szukać mózgiem.

Na próbie medialnej mówiła pani dziennikarzom: "Mogę sobie poobcierać kolana i dostać po głowie, ale cieszę się z tego". Co to znaczy?

D.S.: Po raz kolejny karmię swojego szczeniaka, czyli swoją ciekawość. To doświadczenie, z którym się teraz mierzę, jest dla mnie zupełnie nowe. Materiał inny jest od tego, nad czym dotąd pracowałam. Weszłam na nowe terytorium, które muszę zbadać. Istnieje prawdopodobieństwo, że się przewrócę i poobcieram sobie kolana, ale nie martwię się tym. Raczej cieszę się, że mogę się z tym mierzyć. Podejrzewam, że tak będzie przez długi czas, bo to proces, który nie skończy się z premierą. W tym tekście jest tyle różnych pokładów. Każdego dnia odskakuje mi klapka, nagle jestem zadziwiona: Boże drogi, przecież to takie proste, dlaczego do tego nie doszłam dwa tygodnie temu? I znowu coś się blokuje i znowu otwiera. To badanie, laboratorium.

Z Redbadem pracowała pani w spektaklach Krzysztofa Warlikowskiego ("Krum") i Grzegorza Jarzyny ("Uroczystość"). Ale tam był aktorem. A jak go pani postrzega jako reżysera?

D.S.: Podoba mi się sposób, w jaki myśli o samej pracy. Uspokaja, żeby się nie bać bliskiej premiery, kiedy mam wątpliwości, czy zdążę. Mam tony tekstu do zapamiętania, nie mówiąc już o zbudowaniu roli. Wyruszyłam w tę podróż, ona trwa. Jesteśmy i będziemy w niej razem. Nie tylko na premierze, ale na kolejnych spektaklach, aż do momentu rozstania. A jednak cały czas będziemy wędrować. Podobało mi się to, ile Redbad znajduje w tym tekście historii, które mnie interesują, nie tylko jako aktorkę, ale człowieka. Podoba mi się głęboka rozmowa z nim o tym, co, podejrzewam, jest jądrem tej sztuki. O tym, co nas najbardziej boli i o czym najtrudniej nam rozmawiać, a może w ogóle nie umiemy na pewne tematy rozmawiać.

Umiesz odpowiedzieć na każde pytanie aktorów?

R.K.: Wprawia mnie w ruch moje własne poszukiwanie. Nie wiem, ale chce się dowiedzieć. Staram się nie wiedzieć w dobrym sensie tego słowa, to znaczy staram się stawiać znaki zapytania. Jednocześnie fascynuje mnie to, że Danusia ma taki ścisły umysł, który nie przepuści niczego, co byłoby niespójne w całości. To mnie bardzo mobilizuje. U mnie jest odwrotnie - w ogóle nie jestem ścisłym umysłem, i dlatego ta praca tak mnie dopinguje.

Rozumiem, że pani Danuta Stenka to bardzo wymagająca aktorka?

R.K.: O tak, jest bardzo wymagająca w docieraniu do sedna sprawy, również wobec konstrukcji spektaklu, połączenia wszystkich nitek. Mam czasami wrażenie, że przegląda tę sztukę klatka po klatce. A potem mówi: o, tu się nie zgadza.

D.S.: Jestem po "mat.-fiz.", to usprawiedliwia moje pytania.

R.K.: Na przykład Danusia wychwytuje jakąś nieścisłość w tłumaczeniu, której nie ma w oryginale. To jest dowód na to, że Danusia jest śledczym sensu i spójności swojej roli, a przez to również całej sztuki.

Maja Kleczewska powiedziała o pani w "Newsweeku": "Ona jest jak tancerz butoh. W czasie prób zamienia się w najczulszy instrument, który milimetr po milimetrze bada jak pod mikroskopem krajobraz wewnętrzny postaci. Podczas prób staje się kimś wcześniej mi nieznanym". Czy pani samej zdarza się zaskakiwać siebie, patrzeć na siebie w czasie prób czy spektaklu jako na kogoś pani nieznanego?

D.S.: Nie zastanawiałam się nad tym. Chociaż zdarzają się takie momenty, sekundy... Nie mam na to wpływu. To sytuacje, które po prostu są dane. Tak, zdarza mi się mieć wrażenie, że gram, a jednocześnie patrzę na siebie, to tak jak we śnie, kiedy się jest i się siebie ogląda. To oglądanie jakimś trzecim okiem, kiedy jest się aktorem i widzem. Nie umiem chyba tego inaczej nazwać.

Pytanie z sali: Do pani Danuty Stenki. Postać, którą zagra pani w "Przebudzeniu", to po raz kolejny osoba doświadczona przez los... Czy ta negatywna energia pani nie przytłacza wobec konieczności ciągłego jej poszukiwania w sobie? Jak to jest grać często podobne, trudne postacie? Czy nie tęskni pani za chwilą oddechu, zagraniu lżejszej roli?

D.S.: To rzeczywiście dość trudne, ale takich podobnych ról nie grałam za dużo. Chociaż ostatnio zagrałam Klitajmestrę u Krzysztofa Warlikowskiego w spektaklu "(A)pollonia", a w lutym, w tym sezonie, zagrałam tę samą rolę u Mai Kleczewskiej. Może nie tę samą rolę, ale mówię w tych spektaklach prawie ten sam monolog. To jest trudność. U Warlikowskiego jest on trochę uwspółcześniony, u Mai mówię to, co jest w zapisie tłumaczenia. To bardzo trudne, bo oba spektakle gram na zmianę.

W.M.: Jeżeli można, to ja tylko dwa słowa dorzucę: pani Danusia na co dzień jest naprawdę bardzo pogodną, pełną wiary, nadziei i miłości osobą. Co więcej, ma w sobie tyle zapału i tak pięknie myśli o przyszłości, że ja również z podziwem przyglądam się tym tragicznym postaciom granym stale przez panią Danutę. Grałem z nią w przedstawieniu pt. "Celimena i kardynał", sztuce lżejszego kalibru, i pani Danusia radziła sobie doskonale, wprawiała publiczność w opętańczy śmiech. Jeśli tylko się zgodzi, to, zważywszy na szerokie spektrum repertuarowe Teatru Syrena, mam już komedię dla niej i dla pana Redbada Klijnstry również.

W "Przebudzeniu" jest jakaś nadzieja poza tytułem?

R.K.: Jest nadzieja na prawdziwe życie.

Teatr Syrena: "Przebudzenie" Shelagh Stephenson. Przekład - Klaudyna Rozhin, reżyseria - Redbad Klijnstra, scenografia - Ola Maślik, muzyka - Jan Duszyński, kostiumy - Anna Nykowska, casting - Paweł Czajor, światło - Stephen Arnold, wizualizacja - Karol Rakowski, ruch sceniczny - Magda Bendek. Występują: Danuta Stenka, Krystyna Tkacz, Elżbieta Kwinta, Zdzisław Wardejn, Redbad Klijnstra/Wojciech Malajkat, Łukasz Chmielowski, Maciej Kowalik. Premiera - 2 czerwca.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji