"Bój się Boga Mazurkiewicz..."
...To powiedzonko bardzo popularne wśród rodaków. Pochodzi z farsy Stanisława Dobrzańskiego "Żołnierz królowej Madagaskaru". Popularną w latach osiemdziesiątych "ramotkę" pół wieku później wziął w swoje ręce duet Julian Tuwim i Tadeusz Sygietyński. Efekty ich współpracy okazały się znakomite.
Zamiast trzech aktów oglądamy na scenie sześć zabawnych obrazów - scenek, rozgrywających się na dworcu w Radomiu, w mieszkaniu Mąckich, w ogródku, za kulisami, w garderobie Kamilli i w hotelu Europejskim. Poeta, dokonując przeróbek, praktycznie napisał nowy tekst, dodał nowe dowcipy, dorzucił piosenki, których nie było w farsie. Kompozytor zaś opracował ilustrację muzyczną. Sięgnął przede wszystkim do operetek grywanych w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XIX w. np. "Córka pani Angot", "Gasparone", "Orfeusz w piekle", "Ptasznik z Tyrolu" i innych. Mimo że jest to konglomerat wtórnych niejako elementów, jednak w ostatecznej wersji powstał wodewil (można powiedzieć pierwszy polski pramusical), znakomicie zharmonizowana, oryginalna całość o ogromnym wdzięku i lekkości. Poczciwy mecenas Mazurkiewicz z Radomia przybywa do Warszawy i : w wyniku zabawnego splotu okoliczności poznaje świat teatrzyków ogródkowych, ich kulisy i urocze aktoreczki. Ach ta Warszawa z epoki fin de siecle'u! Spodobała się statecznemu obywatelowi z prowincji. Wprawdzie wpada w sidła przebieglej Kamilli, ale wszystko kończy się dobrze. W finałowej scenie Sabina przyjmuje oświadczyny Mazurkiewicza. Władysław Mącki junior powraca na łono rodziny, Władysław Mącki senior pozostaje przy aktoroczce...
"Żołnierz królowej Madagaskaru'' był jednym z największych sukcesów naszych teatrów muzycznych w latach trzydziestych. Dwukrotnie przenoszono go na ekran (1939 i 1958) i wielokrotnie wznawiano. Wspomnę tylko, że w premierowym przedstawieniu (1936 rok) świetną kreację w roli Kamilli stworzyła Mira Zimińska.
Jerzy Gruza podejmując się realizacji tego przeboju w Teatrze Muzycznym podjął się trudnego zadania. Efekty okazały się wspaniałe. W niedzielny wieczór publiczność gorąco oklaskiwała poszczególne numery muzyczne.
Owacja pa stojąco, przy podniesionej kurtynie to widoczna oznaka sukcesu, do którego, przyczynili się twórcy tego przedstawienia: Jerzy Gruza - reżyser, Wiesław, Suchoples - kierownik muzyczny, Alina Afanasjew - scenograf, Bogdan Jędrzejak - choreograf. Na słowa uznania zasłużył: odtwórca głównej roli Grzegorz Chrapkiewicz. Wspaniały duet tworzą Maria Trzcińska jako Mącka i Urszula Polanowska jako Lemięcka. Śmieszy również egzaltowana Sabina grana przez Katarzynę Chałasińską. Kamilla (Eliza Sroka) szybko zyskuje sympatię widowni, która życzliwie obserwuje jej "matactwa" z dwoma Władysławami - seniorem (Krzysztof Stasierowski) i juniorem (Krystian Nehrebecki) oraz poczciwym Mazurkiewiczem. Atrakcji dostarcza każde pojawienie się na scenie pomysłowego Kazia (Dariusz Wójcik), który swoimi psotami "umila" życie dorosłym. Natomiast kamerdyner Grzegorz (Jan Wodzyński) imponuje spokojem i opanowaniem.
Trzeba przyznać, że wszyscy aktorzy zagrali swoje role z lekkim "przymrużeniem oka", tak charakterystycznym dla wodewilu. Sami bawili się doskonale na scenie, więc widownia chętnie włączyła się do tej zabawy i... nie żałowała braw.