Artykuły

Nazwy niewłasne

"Miasto" z Teatru Ateneum z Warszawy na V EST Bliscy Nieznajomi w Poznaniu. Pisze Joanna Żabnicka w Gazecie Festiwalowej.

Spektakl "Miasto" Jewgienija Griszkowieca w reżyserii Artura Urbańskiego z warszawskiego Teatru Ateneum im. Stefana Jaracza wprowadza widzów w najintymniejszy z zakamarków życia człowieka - do jego domu. Nie jest to jednak arkadyjska przestrzeń; nawet jeśli potencjalnie mogła być wolna od problemów, to należy ich przysporzyć.

Basin Sergiej Aleksandrowicz (Przemysław Bluszcz), przeżywa życiowy kryzys: miejsca, ludzie, konwencjonalne zachowania doprowadzają głównego bohatera niemal do obłędu. Niemożliwa jest też efektywna komunikacja: otwierający sztukę dialog męża i żony, który powtarzany jest co do słowa kilkukrotnie, chociaż z różnym temperamentem, jest tego najlepszym przykładem - mimo świetnej gry aktorskiej, rozmowa ta jest wyrazem impasu, przeżywanego przez Siergieja.

Spektakl otwiera scena niemal wycięta z obrazów Edwarda Hoppera: kobieta siedzi na łóżku ze zwieszona głową, samotnie, nieruchomo, w ciszy, którą potęguje jeszcze chłodna geometria przestrzeni. Miejsce w ogóle zdaje się tutaj osobną historią: przestrzeń zamieszkiwana przez bohaterów jest otwarta - mimo braku ścian działowych, pozostają ślepi i głusi na siebie. To "zbiorowe" mieszkanie Siergieja i Tatiany (Sylwia Zmitrowicz), gdzie "przechowują się" ojciec (Marian Opania) i przyjaciel głównego bohatera (Arkadiusz Nader), i gdzie, tylko dzięki słowu rodziców, utrzymywana jest obecność ich dziecka, którego fizycznie przecież na scenie nie ma, może nasunąć skojarzenia z filmem "Dogville" w reżyserii Larsa von Triera. Taki "otwarty" układ scenograficzny sprawia, że tytułowe miasto prześwieca w tym spektaklu wielokrotnie - w ludziach (każdy jest zamknięty w sobie), przestrzeniach, w których żyją (układ mebli przypomina rozmieszczenie budynków na mapie topograficznej) - wykazując najważniejszą chyba swoją dla tej sztuki cechę: miasto jest własne, będąc równocześnie zupełnie obce.

Historia Griszkowieca nie jest w zasadzie oryginalna: spotykamy się tu z kryzysem egzystencji, życiem, które straciło na impecie, kłopotami w relacjach z drugim człowiekiem - cierpka historia o niemożności wydarzania się. "Żałuję człowieka, którym byłem kiedyś" - mówi Siergiej, dając (znów niecałkowity!) upust swojej melancholii, uwydatniając wpisaną w nią nieumiejętność zakończenia podjętego działania i strach.

W "Mieście" w zasadzie nic się nie dzieje. Poszukiwanie sensu jest przerysowane, jak wtedy, gdy Siergiej stwierdza, że Maksym ma większy pretekst do życia, ponieważ przeprowadza remont (mimo, iż nie może go skończyć!). Całemu spektaklowi brakuje jednak przełomu, na brak którego uskarża się także bohater: nawarstwiające się każdego kolejnego dnia emocje, zatajone myśli i obawy nie znajdują ujścia. Urbański zaproponował scenę rodzajową, która pozostaje otwarta. Kończąca scena rozmowy z taksówkarzem (Wojciech Brzeziński) wcale nie wyjaśnia, czy bohater decyduje się porzucić rodzinę, czy na wzór - jak sam diagnozuje - "wciąż oczekującej kobiety" postanawia zostać. Zmiana sposobu myślenia ("nie chcę wyjechać gdzieś, ale stąd") nie ma szans przynieść efektów. Siergiej, tak jak własny ojciec (zgorzkniały staruszek traktujący dorosłego syna jak dziecko i sam pozostający złośliwym dzieckiem), musi odbijać się od niewidzialnych (nieistniejących?) ścian: obojętnie, czy "tam", czy "tu". Bo jak można porzucić przestrzeń, która i tak pozostaje obca?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji