Artykuły

Pokazujemy urodę tekstów

Gościnne występy Teatru Studio z Warszawy i płocka prezentacja oryginalnego przedsięwzięcia teatralnego "Muzyka ze słowami", w którym tworzywo teatralne (opowieści osób niepełnosprawnych) funkcjonuje obok granej na żywo przez zespół Voo Voo muzyki rockowej - były powodem zaproszenia wykonawców spektaklu: aktorów Jana Peszka i jego córkę Marię Peszek oraz twórcę muzyki Wojciecha Waglewskiego. Program prowadziły Jolanta Głowacka (Tele Top) i Lena Szatkowska (Tygodnik Płocki).

Jolanta Głowacka: Dziełem państwa jest oryginalny spektakl, nazwany przez niektórych nowym gatunkiem w teatrze. Proszę powiedzieć jak powstała jego idea.

Maria Peszek: Autorem przedsięwzięcia jest Wojciech Waglewski...

Wojciech Waglewski: Pomysł przedstawienia narodził się z moich kontaktów z ośrodkiem szczecińskim dla ludzi upośledzonych. Kilka opowiadań dostałem od osób z porażeniem mózgowym. Najpierw poprosiłem Janka Peszka o przeczytanie paru tekstów do muzyki. Okazało się że, te pełne ciepła bajeczki zaistniały koncertowo i na stronach internetowych. Wydawało mi się, że może powstać z nich większe widowisko.

Jan Peszek: Lepiliśmy wspólnie, każdy w swoim charakterze działalności. Okazało się, że bardzo podobnie reagujemy emocjonalnie na te teksty. Dla nas wykonawców jest to spektakl wyjątkowo nieobojętny. Teksty, które prezentujemy, są niezwykłej wartości literackiej i potraktowaliśmy je jak każde inne tworzywo teatralne, bo szkoda czasu zawracać sobie głowy miałkimi tekstami. Do tego mieliśmy świetnego reżysera Piotra Cieplaka, który nad wszystkim czuwał.

Lena Szatkowska: Śledząc pana biografię teatralną, myślę, że lubi pan przedsięwzięcia, które przynoszą nowe doświadczenia aktorskie. Co dla pana znaczył udział w tym widowisku?

J.P.: Niespodziewane wrażenie, bo rzeczywiście ciągle czegoś szukam i rozglądam się, choć wydawałoby się, że wszystko już zostało powiedziane. Szalenie mnie to doświadczenie oczyszcza. Czekam i zawsze chcę zagrać ten spektakl. Dostarcza mi tak silnych emocji. Nasze kryteria tzw. ludzi zdrowych są bardzo naszej stronie są znacznie częściej smutni i bezradni.

L.Sz.: Zdarza się, że dramaturg pisze specjalnie dla pana. Mam na myśli tekst Bogusława Schaeffera "Scenariusz dla nie istniejącego, lecz możliwego aktora instrumentalnego" albo "Scenariusz dla trzech aktorów", z udziałem pana i braci Grabowskich. Z tych spektakli zna pana przede wszystkim płocka publiczność. Schaeffer twierdzi, że jest pan "aktorem zwielokrotnionym", czasem magiem, czasem mimem, dodajmy, że także instrumentem, który wykona najbardziej skomplikowane zadania aktorskie.

J.P.: Występowałem w wielu spektaklach Schaeffera, gram je ciągle, dlatego, że publiczność słucha. Sądzę, że są bardzo aktualne, dotyczą tematu, który zawsze był mi nieobojętny, mianowicie sztuki.

J.G.: Wojciech Waglewski jest kompozytorem muzyki wykonywanej na żywo...

W.W.: Z reguły muzyka pełni rolę podrzędną, tu jest inaczej. Piotr Cieplak zasugerował koncertową formę spektaklu, muzykę graną na żywo, za każdym razem nieco inną, trochę improwizowaną. Muzyka została napisana w taki sposób, żeby zostawić dosyć spory margines do takich zachowań. Natomiast są tam również piosenki - forma w pełni uzasadniona w Ludowaniu dramaturgii spektaklu. Nie ma tam przecież dialogów i te piosenki, trzy teksty osób z porażeniem mózgowym, to było dość duże wyzwanie, ponieważ one poruszają się własnym rytmem i melodyką. Myślę, że wybrnęliśmy z tego. O pozostałych tekstach niech powie Marysia, bo to jej pomysł.

L.Sz.: Dodajmy, że Maria Peszek jest świetną wykonawczynią piosenki aktorskiej, co udowodniła na Festiwalu we Wrocławiu.

M.P. Dwa teksty zostały przeze mnie wybrane. Są to utwory Cumingsa, amerykańskiego poety. Połączenie ich z tymi pisanymi przez uczniów gimnazjów specjalnych stworzyło całkiem inną jakość. Bardzo jestem z tego zadowolona. Są to piękne piosenki, po prostu.

J.P.: Już po pierwszym ich słuchaniu odniosłem wrażenie, że udało się stworzyć coś bardzo organicznego. Ten dziwny magiczny kształt muzyka przenosi i potęguje, choć oczywiście ostatecznie dopełnią to słuchacze i widzowie.

J.G. Grali państwo ten spektakl już wiele razy w Warszawie i innych ośrodkach. Proszę powiedzieć jak reaguje publiczność?

J.P.: Niezwykle emocjonalnie, co dla nas jest zawsze najwspanialszym przeżyciem, bo na tym opiera się istota teatru. Począwszy od premiery, na której publiczność stała i krzyczała przez ponad 20 minut, co jest niesłychane w teatrze, częściej zdarza się na koncertach, to było dla nas ogromne wyróżnienie. Każdy spektakl jest trochę inny, opiera się i na improwizacji i na wzajemnym wyczuleniu aktorów i muzyków, również odbiór każdego, spektaklu jest nieco inny, ale zawsze zdecydowanie bardzo emocjonalny.

J.G.: Czy zmieniają państwo scenariusz?

W.W.: Nie, te teksty i muzyka są na tyle otwarte, żeby za każdym razem przekazywać coś ze swoich aktualnych emocji.

J.P.: Odbiór spektaklu jest niezwykłym przeżyciem dla nas aktorów. Uczestniczymy w wielu emocjach widowni, które do nas, na scenę, wracają.

J.G.: Kto przychodzi? Do kogo jest adresowane to przedsięwzięcie teatralne?

J.P.: Do ludzi wrażliwych, którzy kochają życie. Nie ma granicy wiekowej. Jest na pewno dużo fanów Voo Voo, do których i my się zaliczaliśmy, jeszcze zanim poznaliśmy zespół. Przychodzą też na Marię Peszek i Jana Peszka. To się wszystko razem łączy i wypełnia.

W.W.: Bylibyśmy nieuczciwi, gdybyśmy zakładali określonych odbiorców. To byłaby pewna manipulacja. Pokazujemy urodę tekstów. Zrobiliśmy projekt artystyczny pozbawiony litości, akcji charytatywnej itp.

L.Sz.: Teatralną rodzinę Peszków tworzą: Jan Peszek, córka Maria, syn Błażej i...

M.P.: Żona Błażeja - Kasia.

L.Sz.: Kto zdecydował o wyborze zawodu?

M.P.: W moim przypadku nie było żadnych wątpliwości, było dla mnie oczywiste, że będę aktorką. Nieco inaczej w sytuacji brata, który projektował, że będzie podróżnikiem odkrywcą, hodowcą rzadkich roślin. Któregoś dnia był u nas na obiedzie pan Tadeusz Łomnicki, zapytał kim ty będziesz chłopcze? Błażej odpowiedział, że aktorem, co spowodowało szok u naszych rodziców.

J.P.: Zwłaszcza, że było to trzy miesiące przed maturą.

M.P.: Brat poznał swoją przyszłą żonę w szkole teatralnej, wiedział, w co się pakuje. I tak to wygląda.

L.Sz.: To bardzo optymistyczne dla teatru, o którego przyszłość coraz bardziej obawiają się ludzie kultury. W przypadku Peszków cała rodzina chce tworzyć teatr i stawia przed nim tak wielkie zadania.

J.P.: Bardzo się cieszymy, że tak jesteśmy postrzegani. Myślę, że bardzo wierzymy w teatr, w jego sens, w siłę i pod tym względem jesteśmy niepokornymi optymistami. Teatr jest wieczny.

Dzieci nigdy nie przymuszałem. Szanowałem ich niezawisłość. Nie zabraniałem, jak często się dzieje w moim środowisku, ani nie wskazywałem. Reakcja była naturalna. Dom był teatralny, chociaż ja pierwszy w historii mojej rodziny sięgnąłem po teatr. I myślę, że można być szczęśliwym uprawiając ten zawód, tak jak można być szczęśliwym, będąc w pobliżu sztuki.

L.Sz.: Znający pana twierdzą, że odpoczywa pan również wyłącznie w pracy. Ale, jak wiem, realizuje się także w kuchni.

J.P.: Nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Myślę, że każdy mężczyzna lubi gotować i chyba umie gotować. Ja w kuchni się relaksuję, tak jak się relaksuję prowadząc samochód. Lubię wymyślać najrozmaitsze dania. Ostatnim moim odkryciem jest zupa na bazie fasoli Mung z suszonymi pomidorami i grzybami.

J.G.: Może przyjedziemy posmakować jej do Krakowa. Dziękujemy za rozmowę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji