Artykuły

Kobiety jak pierogi

Niezwykłe widowisko ni to koncert, ni spektakl teatralny pokazano tydzień temu w Żaku "Muzyka ze słowami", przedstawienie warszawskiego Teatru Komedia, w wykonaniu ojca córki Peszków oraz zespołu Wojciecha Waglewskiego Voo Voo, wyreżyserowane przez Piotra Cieplaka wywołało ożywioną dyskusję. Piosenki ze spektaklu znalazły się także na płycie kompaktowej pod tym samym tytułem.

- Słowa, poezja śpiewana przez państwa w spektaklu napisana została przez ludzi po dziecięcym porażeniu mózgowym. Jak do tego doszło?

Wojciech Waglewski: - Znajomy dostarczył mi wiele takich opowiadań, tekścików które powstały na warsztatach terapii zajęciowej. Okazało się, że takie teksty czytała także Marysia Peszek zaś Jan wydał się nimi bardzo poruszony. Choć przecież z aktorami nigdy nie wiadomo, na ile ich uczucia są prawdziwe. Wspólnymi siłami udało nam się sklecić coś, nie do końca wiadomo co, ale nam się podoba.

- Jak wyglądał dobór materiału literackiego, bo było go na pewno więcej?

Jan Peszek: - Nadal je trzymamy w "spiżarni", nawet czasami je sobie czytam, bo rzeczywiście robią na mnie niezwykłe wrażenie. Przyznam, że rzadko tak emocjonalnie reaguję na literaturę w ogóle. To jedno z moich ważniejszych dotknięć literackich, bo te teksty zawierają jakąś ogromną przestrzeń. W moim przekonaniu utwierdziła mnie reakcja środowiska literackiego, bo wszyscy pytali skąd wziął się tekst "Muzyki ze słowami".

- "Mam czas to rysuję, mam klej to kleję" - to próbka. Co te teksty mówią o człowieku?

Maria Peszek: - Niesamowita energia i potencjał marzeń w nich zawarty sprawiają, że oddziałują na odbiorców. Mówią przede wszystkim o tym, że warto marzyć, i że ten inny świat jest w ogóle możliwy.

- Kobiety są jak pierogi u Melchiory, mojej cioci; jak komputery naszej ery - mówi inny tekst. Czy ktokolwiek inny z taką bezpośredniością wyraża dziś swoje uczucia?

J. P.: - Dlatego z przyjemnością pływamy w tak czystej wodzie... Współczesna sztuka nie ma tak odważnych form, mówionych czystym głosem, posiadających niespotykaną impulsywność wyznania. Generalnie sztuka jest strasznie sprostytuowana.

- Jakie były reakcje autorów przedstawienia państwa interpretację?

J.P.: - Nigdy nie uczyłem się tak trudnego materiału aktorskiego. Śmiałe, niespodziewane zestawienia złożenia, sprawiły mi nie lada trudność. Jedną z najzabawniejszych reakcji był więc zarzut jednego z autorów, że zmieniłem jego tekst. A ja się po prostu sypnąłem...

M. P.: - To prawda w tym spektaklu nie działają żadne wyuczone systemy zabezpieczające aktora. Dla mnie każde kolejne przedstawienie jest wyzwaniem.

W. W.: - Atmosfera na premierze była taka, jak na koncercie rockowym. Zaś w trakcie powstawania spektaklu wiele powiedzonek weszło do naszego języka. Na przykład: "Przepraszam, bardzo się pomyliłem". I szyku nie wolno tu zmienić!

- Czy nawiązali państwo z autorami sztuki bliższy kontakt?

M. P.: - Zostałam zaproszona do ośrodka na "spotkanie z aktorką". Przynam, że nigdy nie zadano mi tylu szczerych, pozbawionych obłudy pytań, które trafiały w samo sedno moich obaw związanych z zawodem. Były także emocje: ktoś się rozpłakał, gdy czytałam fragment tekstu, ktoś inny bardzo się ze mnie śmiał.

J. P.: - Na mnie wciąż czeka medal. Według tych, którzy go przyznają: "Człowiek na medal to ten, który ma coś w środku". Obiecałem im tort, ale z braku czasu, mieszkamy w różnych miastach, nie udało mi się jeszcze dotrzymać słowa.

W. W.: - Ale intencje są ważne...

J. P.: - Święte słowa Schaeffera!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji