Artykuły

Teatr leczy

Radość młodych autorów, którzy na premierze wjechali na scenę na swoich inwalidzkich wózkach, udzieliła się wszystkim. I widzom, i aktorom, i muzykom. Był to zaiste spektakl niezwykły. Może właśnie po to istnieje teatr, by doświadczać wspólnoty ludzi, nie tylko po obu stronach rampy, ale też po obu stronach życia.

Spektakl Teatru Studio jest pod każdym względem wyjątkowy. Jego scenariusz złożony jest z tekstów autorów niepełnosprawnych, chorych na porażenie mózgowe. Terapeutka z Ośrodka Adaptacyjno-Rehabilitacyjnego w Krakowie Ania Mucha postanowiła ich leczyć za pomocą literatury. Ale nie tej literatury tworzonej przez profesjonalistów, a tej, którą jej podopieczni, wyposażeni w nieprzeciętną wyobraźnię i wrażliwość, zaczęli tworzyć sami.

Powstały w ten sposób teksty niezwykłe. Wiersze, piosenki, surrealistyczne opowiadania. Ich autorzy, odrzucając wszelkie bariery konwencji, odkrywali swoje marzenia, tęsknoty; tworzyli rzeczywistość, która była projekcją ich wyobrażeń o świecie. Dziesiątka autorów, wśród nich Krzysztof, Grzegorz, Adam, ze swoją wizją świata wpasowała się w świat ludzi zdrowych - bo tak naprawdę, co nas dzieli? Żyjemy w podobnym poczuciu bezradności, rekompensujemy sobie smutki marzeniami, ubarwiamy rzeczywistość fantazją, a surrealistyczne sny śnimy także za dnia.

Z ich tekstami, wydanymi przez Anię Muchę na powielaczu, zetknęli się Jan i Maria Peszkowie. I natychmiast wiedzieli, że to znakomity materiał do przełożenia na język teatru. Ten zachwyt podzielił niekonwencjonalny lider zespołu VOO VOO, któremu komercja w muzyce doskwierała już od dawna. To on pierwszy włączył do swoich koncertów teksty utalentowanych nastolatków z Krakowa, znajdując dla nich równie oryginalną jak ich poetyka nazwę: "Kokoryny". Reakcja koncertowej widowni, gdy recytował między muzycznymi kompozycjami owe "kokoryny", była zaskakująca. Od śmiechu po autentyczne wzruszenie.

Nagrana z tych koncertów płyta stała się inspiracją dla spektaklu teatralnego. Maria Peszek włączyła do niego wiersze amerykańskiego poety Edwarda Cummingsa, którego odbiór świata jest podobny do wrażliwości nie pełnosprawnych autorów. Reżyser spektaklu Piotr Cieplak, który kiedyś z powodzeniem przeniósł na deski Teatru Studio "Kubusia Puchatka", znalazł sposób połączenia delikatnej kreski aktorskiej, proponowanej przez Marysię Peszek, z dynamiką i poczuciem humoru Jana Peszka. A co najważniejsze, włączył do tego zespół muzyczny VOO VOO z jego dźwiękową ekspresją. Jedyne zastrzeżenie do tej symbiozy może dotyczyć zbyt głośnego brzmienia orkiestry zagłuszającej czasem teksty.

Nie codziennie można usłyszeć tak zabawne metafory, jakie znajdują się choćby w wierszach miłosnych Adama: "Kobiety są jak kwiat paproci, jak pierogi u mojej Cioci Melchiory". A jak zabawny świat kreuje Grzesio w swoim opowiadaniu karnawałowym: "Wujek Franek w Nowym Jorku otwiera drzwi, a tu walą do niego na bal Paweł Nastula, Andrzej Wroński, Michael Jordan (...). A ponieważ był to bal przebierańców, wujek przebrał się za królika, Paweł Nastula był fordem fiestą, a Jordan disc jockeyem. Tańczyli do piątej rano, a potem rozjechali się fordem fiestą do domów".

Ale najważniejsze, oprócz tego, co bawi i wzrusza w tym spektaklu, jest poczucie młodych autorów, że są podobni do nas, że chcemy ich słuchać, że śmieszy nas to samo, co ich, że widzimy absurd i piękno rzeczywistości, w której się poruszamy. I oni, i my. Że jesteśmy razem. To chyba ważne, by uwierzyć w siebie. A im ta wiara jest potrzebna jak nic na świecie. Wiara, która leczy. Wiara, którą rodzi wspólna zabawa, czyli teatr...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji