Artykuły

Opowieści dziwnej treści

Jan Peszek w warszawskim Teatrze Studio przygotował przedstawienie oparte na tekstach młodych ludzi z porażeniem mózgowym z krakowskiego ośrodka adaptacyjno-rehabilitacyjnego. Aktora zachwyciła oryginalność młodych literatów, co potwierdził aplauz publiczności i stołecznych recenzentów

Kiedy wyjechali na wózkach na scenę, warszawska widownia szalała. Spektakl zatytułowany "Muzyka ze słowami", wyreżyserowany przez Piotra Cieplaka, z Janem Peszkiem i jego córką Marysią w rolach głównych oraz z wykonywaną na żywo przez Wojtka Waglewskiego i zespół Voo Voo muzyką, odbierany był tak żywiołowo jak rockowy koncert. Wszyscy bili brawo przede wszystkim młodym autorom wyjątkowych tekstów, pełnych niezwykłych, często abstrakcyjnych skojarzeń, w których głowy państwa podczas spotkania w Sztokholmie obrzucają się bitą śmietaną, a król Kazio Pałacowski żeni się z Edytą Bartosiewicz.

- To było niesamowite. Oni rzeczywiście poczuli się ważni i docenieni - mówi o swoich podopiecznych Ala Mucha terapeutka z ośrodka adaptacyjno-rehabilitacyjnego, która przed laty namówiła upośledzoną w stopniu lekkim i średnim młodzież do pisania.

Świat cicho przesuwanych wózków

Spotykamy się w szkole specjalnej, działającej przy szkole podstawowej. Z jednej strony korytarza biegają wypuszczone na przerwę dzieciaki, krzycząc ile sił w płucach. Za przeźroczystą ścianą oddzielającą od zwykłej podstawówki szkołę dla młodzieży niepełnosprawnej jest o wiele spokojniej. Tu życie koncentruje się na wolnym przesuwaniu wózków i równie wolnym acz niezwykle przemyślanym artykułowaniu zdań, często zaskakujących w swojej dojrzałości. Nie każdy bowiem nastolatek potrafiłby tak jak Krzysztof Nogieć z dużym znawstwem wypowiadać się o sztuce aktorskiej Peszka czy nazwać swoje przedziwne opowiadania "bajkami-wymyślankami", jak zrobił to Grzegorz Jankowski.

- Wszystkich zachwycają ich niebanalne skojarzenia i zaskakujący poziom absurdu - twierdzi Ala Mucha, która przed dziesięciu laty wymyśliła terapię przez literaturę. - Prowadziłam zajęcia logopedyczne i przyznam się, że trochę się nudziłam. Doszłam do wniosku, że jak uczymy się mówić, to możemy nauczyć się także pisać i tak powstały pierwsze utwory.

Muszą one być zapisywane przez opiekunów, gdyż większość z wychowanków nie jest w stanie utrzymać długopisu. Za to wyobraźni im nie brakuje, o czym niech zaświadczy choćby tekst o zakładaniu partii obrońców zwierząt w ogrodzie zoologicznym.

Manifest miłości i wściekłości

- Od dawna interesuję się polityką, śledzę na bieżąco w telewizji wszystkie zmiany w państwie i może dlatego najchętniej o tym piszę - wyznaje Krzysztof.

- A ja piszę przede wszystkim dla dziewczyn. Muszę mieć dla kogo pisać. Ostatnio pisałem dla dziewczyny, którą poznałem na obozie. Majka się nazywa - wyznaje Adam Jaskowski, autor piosenek takich jak "Pierwsze wiosenne zaloty" czy "Zakochać się zechciałem", które podczas warszawskiego przedstawienia śpiewał Jan Peszek. Aktorowi także świetnie wyszedł jego "Wściekły manifest".

- Adam zdenerwował się na nauczyciela od matematyki, który nie chciał mu pozwolić pisać na komputerze, tylko kazał uczyć się tabliczki mnożenia. Powiedziałam mu wtedy, że zamiast się wkurzać, lepiej by coś napisał - dodaje Ala Mucha.

Grzegorz Jankowski, trzeci z chłopaków, których spotkałam w szkole, specjalizuje się w bajkach.

- To są takie moje opowieści dziwnej treści, które piszę z wyobraźni - mówi.

Ala Mucha dwa przygotowane szkolnym sposobem zbiorki opowiadań wysłała Romanowi Zeńko ze Szczecina, który zajmuje się propagowaniem twórczości niepełnosprawnych. To on wręczył je Wojtkowi Waglewskiemu. Przygotowujący wtedy swoją nową płytę muzyk, postanowił włączyć je do albumu. O ich przeczytanie poprosił Jana Peszka, który już wtedy stwierdził, że są one tak dobre, iż koniecznie trzeba je wykorzystać.

- To wszystko jest fantastyczne. Kiedy jedna z matek zobaczyła syna na scenie, powiedziała mi, że jest to dla niej najszczęśliwszy dzień w życiu, który ładuje jej akumulatory na kilka najbliższych lat. A rodzicom tych chłopaków jest to szczególnie potrzebne, bo muszą mieć dużo siły. Przecież to wszystko na co dzień jest bardzo trudne - mówi Ala Mucha.

- Moje marzenie się już spełniło. Jan Peszek mówił moje historie ze sceny - przerywa nam Krzysztof. - Ale mam jeszcze jedno. Chciałby jeszcze raz sprawić taką radość moim rodzicom, jaką im sprawiłem na spektaklu w Warszawie.

Bo przecież w światłach reflektorów Krzysztof i jego koledzy mogli ogrzać się tylko przez chwilę, by potem wrócić do domu i bardzo rzadko z niego wychodzić. Nie każdy stopień w mieście da się pokonać na wózku, a podjazdów wbrew pozorom jest w Krakowie wciąż za mało.

- Z jednej strony uczymy ich, że mają być dorośli, odpowiedzialni za swoje czyny, ale z drugiej strony zdajemy sobie sprawę z tego, że tak mało od nich zależy, że nikt ich nigdzie nie zatrudni, choć mogliby wykonywać proste prace. A jaki w nich siedzi potencjał, mogliśmy się przekonać, słuchając ze sceny ich tekstów - dodaje Ala Mucha, wracając do swoich podopiecznych, którzy tak jak uczniowie z normalnych szkół mieli nadzieję, że dzięki mojej wizycie upiecze im się matematka

Spektakl "Muzyka bez słów" doceniony przez warszawską publiczność i krytyków, wszedł na stałe do repertuaru Teatru Studio.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji