Artykuły

Radom. Sukces sztuki "Nadzy i martwi" w Holandii

Grzegorz Bartos wrócił z Holandii gdzie w języku polskim i niderlandzkim zaprezentowana została jego sztuka "Nadzy i martwi". Spektakle prezentowane były przy pełnej widowni i okazały się olbrzymim sukcesem

O wyjeździe do Holandii rozmawialiśmy z pisarzem pod koniec kwietnia. Wybierał się on do Hagii, aby zobaczyć w tamtejszym teatrze swoją sztukę. 5 maja grupa polskich aktorek podczas holenderskiego Święta Wyzwolenia zaprezentowała po niderlandzku dramat "Nadzy i martwi" czyli "Bloot en levenloo". Następnego zaś dnia w tym samym mieście w Dienstencentrum "Copernicus" panie pokazały go już w polskiej wersji językowej.

Oba spektakle były prezentowane przy pełnej widowni. W teatrze sala na 170 miejsc wypełniona była w całości. W centrum nadkomplet, czyli około 200 osób. Nie zabrakło oczywiście owacji na stojąco.

Grzegorz Bartos wrócił już z Holandii, zadowolony, że tekst został bardzo dobrze przyjęty przez publiczność międzynarodową oraz rodaków.

- O ile widownia zagraniczna odebrała tekst wprost, z jasnym przesłaniem opowieści o ludziach bezsilnych wobec sytuacji, w jakiej się znaleźli, o zniewoleniu, o tyle polska widownia odebrała to w stylu: "jak dobrze, że ktoś wreszcie o tym napisał", "znamy takich ludzi", "sami byliśmy w takiej sytuacji". - mówi pisarz. - Ludzie z publiczności chcieli dzielić się swoimi doświadczeniami. Podawali mi nazwy hoteli lub kwater, w których albo sami mieli okazję mieszkać albo znają ze słyszenia, gdzie sytuacja "Nagich i martwych" jest na porządku dziennym. - dodaje.

Sztuka Bartosa wystawiona była też w ciekawych okolicznościach, bo zaledwie kilka dni wcześniej doszło do pożaru w hotelu robotniczym w Rotterdamie. Przyczyn nadal nie wyjaśniono.

Jak opowiada nam pisarz największe obawy w związku z występującymi na scenie aktorkami. Dlaczego? Bo wcielały się one we wszystkie role, także te męskie. Autorowi "Nagich i martwych" trudno było sobie wyobrazić Dżerseja czy Rumuna granych przez kobiety. Jak sam jednak przyznaje, był to strzał w dziesiątkę. Kobieca obsada sprawiła, że realistyczny tekst nabrał wyrazu artystycznej wypowiedzi,a sztuka wzięta została w cudzysłów.

- Niesamowite było to, że grupa Polaków w holenderskie Święto Wyzwolenia w Teatrze w centrum Hagi pokazała dramat o zniewoleniu! Samo Święto Wyzwolenia to ogromna impreza, wiele koncertów, performance'ów, spotkań z artystami. - wspomina Bartos. - I wśród tego, na każdym słupie ogłoszeniowym w mieście "Bloot en levenloos", sztuka o polskich emigrantach w Holandii. Głupio to podkreślać, ale była to naprawdę niesamowita sprawa. - dodaje.

Po spektaklu bohaterki wydarzenia przez godzinę rozdawały autografy na dwujęzycznym wydaniu sztuki. Jest też duże prawdopodobieństwo, że dramat zostanie przygotowany jako profesjonalny spektakl i wystawiony w Holandii.

Na holenderskiej scenie zaprezentowały się: Urszula Biesiaga-Ramos, Marta Bujnowicz- Widerska, Sylwia Zuza Kamińska, Izabela Kotik, Aldona Czarnecka i Marta Torebko. Spektakl wyreżyserowała pochodząca z Radomia Izabela Pacholec, za dźwięk odpowiedzialny był zaś Zbigniew Wolny. Do zdarzenia nie doszłoby w ogóle gdyby nie producent Claudia Cenkala-Ten Dam.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji