Artykuły

Filmowy Festen jako sztuka

Wyrównanie porachunków podczas rodzinnego przyjęcia: Grzegorz Jarzyna dokonuje adaptacji filmu Vinterberga.

Scena rodzinna. Pokoleniowa rodzina, która zdaje się pochodzić z owego starego kraju jakim jest Polska, bowiem (młody) reżyser jest Polakiem, choć sztuka Festen oparta została na filmie Duńczyka Thomasa Vinterberga, od którego zapożyczyła tytuł i scenariusz, autorstwa Vinterberga i Mogensa Rukova. Scenariusz filmu przerobiony został nieco dla potrzeb teatru i oparty na odwiecznym temacie - temacie kazirodztwa.

Mamy więc rodzinną ucztę/(ostatnią wieczerzę), której przewodniczy ojciec - Helge (w tej roli jeden z najznakomitszych polskich aktorów - Jan Peszek), obchodzący właśnie swoje urodziny. Wnukowie i wnuczki, bracia i siostry (w towarzystwie lub bez swych kochanek bądź kochanków), ciocie, wujkowie, dziadkowie - wszyscy są obecni. Za wyjątkiem Lindy, bliźniaczej siostry Christiana (Andrzej Chyra), która, jak się wkrótce okaże popełniła samobójstwo. To właśnie pod wpływem poczucia winy wywołanego tym samobójstwem jej brat decyduje się powrócić do źródeł, gdzie tkwi inna wina: do wszystkich tych bolesnych chwil z dzieciństwa, gdy ojciec, nim szedł popływać, wzywał do swojego gabinetu Christiana i Lindę, kazał się im rozbierać i kolejno je gwałcił. Któregoś dnia matka przyłapała ojca, gdy plamił włosy Christiana - z krzykiem kazał jej zamknąć drzwi - zamknęła. I na długie lata zamknął się też w sobie rodzinny sekret - niczym knebel, zwieńczony przykrywką, która musi w końcu wylecieć w powietrze, czego będziemy świadkami.

Towarzystwo przybywa jak w sztuce Czechowa - uściski, spotkania po latach, nerwowe podniecenie. Zasiada następnie do stołu nakrytego dla co najmniej piętnastu gości obsługiwanych przez miłe służące. Rytuał toastów. Nadchodzi kolej Christiana. Podnosi się i spokojnym głosem, czytając z kartki, którą trzyma w dłoni, wyciąga na wierzch potworności. Opowiada o molestowaniu. Cisza. Goście powracają do jedzenia. Zupełnie, jakby nic się nie stało. Pozory pozostają nietknięte, jednak - wie o tym i teatr i życie - pozory mylą. Słowa Christiana żłobią rysę na rodzinnej porcelanie. Na początku jest to tylko szrama, lecz pod wpływem napięcia cała porcelana zacznie się rozlatywać. Rodzina rozbita w drobny mak. Zbyt w kawałkach, by można ją było posklejać. Gdy nadchodzi czas śniadania ojciec wychodzi, nie czekając, aż jego pogodzeni ze sobą synowie wyrzucą go za drzwi. Dzieci mogą spokojnie dokończyć jajek na miękko. Oszołomiony, Christian odchodzi, by spróbować ułożyć sobie życie z jedną ze służących.

Grzegorz Jarzyna, uczeń wybitnego reżysera Krystiana Lupy, niczego nie zapomniał z lekcji, którą mistrz udzielił mu na temat głębi ostrości w przestrzeni teatralnej, rytmu wejść i zejść ze sceny, scen "przesuniętych w czasie", naprzemienności natężenia i ulotności. Przedsięwzięcie jest trudne, zaś geniusz Lupy zjawiskiem wyjątkowym. Reżyser wychodzi obronną ręką z trudności, jaką stanowi sterowanie ruchem i rytmem sztuki o tak licznej obsadzie - prawie dwudziestu pięciu aktorów. Można się domyślać, iż jest on świadomy stawki, jaką jest zerwanie z szablonem naturalizmu, który niesie ze sobą scena posiłku w teatrze. Z braku radykalnych rozwiązań, Jarzyna ucieka się do pozorów - stale obecna ścieżka dźwiękowa, dzieci z ich wiecznie wirującym bąkiem. Ale historia kończy się dobrze. Przeżycie było intensywne. Publiczność bije brawo.

[Francuski oryginał artykułu znajduje się w zbiorach Pracowni Dokumentacji Teatru. Tytuł org. "Festen" mis en piece]

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji