Artykuły

My, ludzie teatru

Akcja "My, ludzie teatru" to zdarzenie wyjątkowo ważne. To ochrona przed trywializacją życia publicznego. I nie, nie o dyrektorów teatrów tu chodzi. Chodzi o pytanie bardziej ontologiczne, fundament naszego "domu" - pisze Goran Injac w Dwutygodniku.com.

1. To list czytany codzienne, na końcu każdego spektaklu na tegorocznych Warszawskich Spotkaniach Teatralnich. Ciągle powtarzany. Przekonujący. Został opublikowany wszędzie, gdzie się dało. Zwrócił na siebie uwagę. Skomentował go nawet Minister Kultury. Oczywiście, dość ogólnie i bez żadnego zobowiązania, tylko kilka zdań jako potwierdzenie, że list przeczytał. Albo mu go przynajmniej streścił jeden z doradców.

Protest artystów, głos sprzeciwu wobec prymitywnego traktowania ich pracy jako zwykłej butelkowanej wody do sprzedaży w jakimś supermarkecie niby "kultury", był tematem konferencji prasowej. Wywołał debaty, i zaistniał w dyskursie publicznym - od konferencji prasowej na WST, do kłótni w internetowych chat roomach. Tym razem głos miał odpowiednią intonację i stał się nieuniknionym tematem.

2.

Jest we wspomnianej akcji dużo teatru, i to bardzo politycznego. Przecież taka jest natura teatru jako medium. Teatr jest i zawsze będzie społecznym zdarzeniem. Będzie zawsze badał podział mocy i ideologiczny dyskurs, który kształtuje symboliczny porządek współczesności. Będzie krytykował działania społeczne. Oceniał i dyskutował z układem sił w życiu codziennym.

Dlatego głos przeciwko komercjalizacji teatrów jest głosem przeciwko próbie osłabiania krytycznego i subwersyjnego potencjału teatru. I przeciwko próbie włączenia go w logikę rynku, by tę logike potwierdzał, a nie podważał.

A teatr to nie jeden gotowy artefakt, ale miejsce komunikacji, w którym spotykają się wszystkie możliwe dyskursy. Na scenie dochodzi do prezentacji różnych tożsamości, albo - jak pisze Badiou - kolektywnego rozliczania się z historią. Brzmi groźnie, prawda? Tak, teatr, jeśli go traktujemy poważnie, może sporo nabroić.

3.

I dlatego akcja "My ludzie teatru" to zdarzenie wyjatkowo ważne. To ochrona przed trywializacją życia publicznego.

I nie, nie o dyrektorów teatrów tu chodzi. Chodzi o (choć w dzisiejszym porządku brzmi to utopijnie) pytanie bardziej ontologiczne, fundament naszego "domu".

***

Goran Injac - studiował historię sztuki na Uniwersytecie w Belgradzie oraz języki i literaturę porównawczą na Uniwersytecie w Nowym Sadzie, w Serbii. Odbył także podyplomowe studia z językoznawstwa komparatywnego oraz literatury porównawczej na kilku europejskich uniwersytetach: w Anglii, Norwegii i Austrii. W wolnym czasie wykłada na uniwersytecie. Innego nie ma.

Na zdjęciu: Konferencja prasowa w Teatrze Dramatycznym, 2 kwietnia 2012 r. Pośrodku - Paweł Wodziński.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji