Artykuły

Gdzie wolność czeka nas, nie wygnanie

"Bleee..." Maliny Prześlugi w reż. Laury Słabińskiej w Teatrze Maska w Rzeszowie. Pisze Marcin Zawada, juror 18. edycji Ogólnopolskiego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej.

W komisyjnych wędrówkach po kraju stosunkowo dużo oglądamy spektakli dla dzieci. Niestety częściej niż w przedstawieniach dla dorosłych, napotykamy w nich wyjątkową tandetę. Kiczowate, byle jak wykonane dekoracje, pstrokate kostiumy psują kształtujący się, a drażnią już ugruntowany zmysł estetyki. Poczucie, że młody widz nie zauważy fuszerki, że nie doceni starań, a nade wszystko nie zrozumie, jeśli mu się nie poda wszystkiego wprost i dosadnie, jest wszechobecne. Chciałbym wierzyć, że moralnego kaca mają i twórcy takich przedstawień, i grający w nich aktorzy - z tą różnicą, że ci ostatni muszą stawiać czoła tandecie i pielęgnować ją do końca eksploatacji przedstawienia. Zużyte dekoracje, postacie spoglądające na zegarki, są niestety codziennością scen dla najmłodszych. Jednak zdarzają się sytuacje niespodziewane, kiedy trafiamy na spektakle, które mimo eksploatacji, mimo bycia "porankiem" i masowo przyprowadzonego szkolnego widza, tryskają energią, fantastyczną oprawą, doskonale napisanymi dialogami, które wierzą w inteligencję i obycie widza.

W drodze na rzeszowskie przedstawienie czytam tekst Maliny Prześlugi. Żwawo napisana sztuka z dowcipnymi dialogami czy żartami słownymi, które spodobają się i dzieciom, i dorosłym. Być może "Bleee... przydałby się mocniej zarysowana intryga. Być może sposób prezentacji poszczególnych bohaterów nie jest zbyt oryginalny. Prawdziwą wartość stanowi to, że Prześluga unika uproszczeń a dzieci traktuje jak dorosłych. Co najmłodsi uwielbiają.

Dorosłemu przedstawieniu Laury Słabińskiej nie brakuje dziecięcej fantazji. "Bleee..." błyszczy niczym japoński autobus Cocoon (sic!) na parkingu pełnym mocno zużytych rodzimych sanosów. Celowo używam autobusowego i zarazem owadziego porównania, bo centralną atrakcję scenograficzną przedstawienia stanowi pięknie wykonany autobus z gumowymi kołami. Szary z zewnątrz kryje w sobie bajecznie kolorowe i oświetlane na kilka sposobów wnętrze. Bohater spektaklu Paź Królowej (Kamil Dobrowolski) został usunięty z królestwa owadów i skazany na... pętlę. Mrożący krew w żyłach wyrok nie okazuje się aż tak straszny. Wysokiemu, usadowionemu na prawie dwumetrowych mównicach skrzydlatemu sądowi chodzi o banicję na pętli autobusu 64 przy ulicy Kaczej. Na tych owadzich Żuławach lądują wszyscy nieprzystosowani, dysydenci, rozbitkowie. Mają udusić się w autobusie z gorąca lub roztrzaskać o szybę.

Banicja nie jest aż taka straszna. Bohaterowie paradoksalnie na zesłaniu, z dala od dworu stają się wolni. Co prawda nikt nie wierzy w to, że Paź Królowej trafił tu wyłącznie za niewiarę w istnienie Królowej, ale lody przełamują się, gdy przybysz zabiera się za organizację konkursu talentów. Stawonogi okazują się nie mniej próżne niż motyle: każdy chce się pokazać i zabłysnąć. Aktorzy żywego planu animują lalki. Były Pająk Wiktor (Robert Luszowski) oprócz tatuażu z pająkiem nosi na plecach połamane odnóża swojego bohatera a w dłoni trzyma pacynkę przypominającą muppeta Zoota wymyślonego przez Jimmiego Hensona. Osa Mańka (Jadwiga Domka) ubrana w powiewające paski chciałaby je zamienić na cętki. Autorka z dużą odwagą i poczuciem humoru opowiada o niefortunnym incydencie z udziałem Mańki, która złamała żądło o czyjś zadek. Bracia karaluchy noszą imiona Antonio i Banderas (w obu rolach Piotr Pańczak). Poczwarka Daria (Kamila Korolko) mieszka w metalowej beczce i wychyla z niej tylko czerwoną pomarszczoną głowę.

Jest jeszcze ktoś: tytułowa Bleee (Monika Szela) nie wychodzi z autobusu. Kiedy przemawia, wystawia tylko dostojnie przez kratkę wentylacyjną dłoń w eleganckiej rękawiczce. W konkursie wykona Je ne regrette rien Edith Piaf przy akompaniamencie puszczanej przez siebie płyty winylowej z adapteru ustawionego tuż pod kratką. Paż Królowej zagra wariację z Chopina na trąbce, karaluchy odegrają scenę balkonową z Romea i Julii, Osa zatańczy flamenco, Poczwarka pokaże sztuczkę z dłońmi, ale gdy ta nie spodoba się towarzystwu, wyjdzie ze swojej beczki i okaże się pięknym motylem. Jednak Bleee (tak naprawdę ma na imię Apolonia) skradnie wszystkim spektakl jeszcze raz. Przyzna się do faktu, że jest Królową, która znudzona splendorem i blichtrem wybrała odosobnienie. Gdy z zakamarków autobusu wychodzi w wielkiej kolorowej sukni, wszystkim zapiera dech w tchawkach.

Płyta winylowa, pacyfa wymalowana we wnętrzu autobusu, kolorowe ubrania i Satisfaction Rolling Stonesów to silne odwołania do hipisowskiej flower power. W rzeszowskim przedawnieniu czuje się atmosferę komuny jak z Hair Miloša Formana. Przedstawienie kończy się piosenką o zapowiedzi rewolucji. Gdyby trwało dłużej, pewnie pojawiłoby się więcej atrybutów z tamtych lat, ale widownia musiałaby być starsza. Fantazjuję niebezpiecznie.

Dopracowana w detalach i wysmakowana scenografia i kostiumy Mariki Wojciechowskiej to kolejny atut spektaklu. Wszystko do siebie pasuje i urzeka barwnością. Brawa należą się również za oprawę muzyczną. Oprócz wspomnianych cytatów muzycznych pojawiają się też piosenki Piotra Nazaruka - znowu nie uproszczone śpiewanki dla najmłodszych, a pełnoprawne "dorosłe" utwory. Ze śpiewaniem u aktorów Maski bywa różnie. Postulowałbym wprowadzenie mikroportów, które nieco wzmocniłyby wątłe głosy. Bo, co ważne i rzadkie, śpiewa się tu na żywo.

Na koniec jeszcze coś, co nie dotyczy Rzeszowa, ale często mierzi mnie, kiedy oglądam spektakle dla dzieci. Podczas konkursowych wojaży spotykam postać, która z hukiem sadowi się niedaleko mnie wraz z wnuczkiem lub wnuczką. To stare babsko (proszę nie zarzucać mi grubiaństwa, bo naprawdę wspinam się na wyżyny dyplomacji), które kiedy tylko zgaśnie światło na widowni rozpoczyna prywatny spektakl z kwestiami typu: "wygodnie ci?", "nie za gorąco ci?", "nie chce ci się siku?", "zobacz, piesek merda ogonkiem", "o, widzisz, jaki śliczny domek?". Obsługa nie reaguje, mnie żal rzucić numerkiem z szatni, bo za zgubienie go grozi słona kara. Choć nie skazanie na autobusową pętlę niestety.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji