Artykuły

Edward II wielkość i małość

We wrześniu ub. r. odbyła się w Teatrze Nowym w Warszawie premiera "Edwarda II" Christophera Marlowe'a w przekładzie J. Sito, reżyserii Macieja Prusa, scenografii Marcina Jarnuszkiewicza, z muzyką Andrzeja Kurylewicza. Wielu widzów może obejrzeć Romana Wilhelmiego w roli tytułowej, Stanisławę Celińską, jako żonę króla, Marka Obertyna jako Mortimera, protagonistę władcy oraz młodych aktorów Macieja Robakiewicza próbującego wcielić się w dwie postacie faworyta króla Gastoma oraz jego syna i Adama Baumana w roli Spencera.

Zachętą do odwiedzenia Teatru Nowego na pewno były i są pochlebne recenzje w prasie i telewizji oraz sam autor.

Christopher Marlowe, rówieśnik Szekspira w swoim krótkim życiu przez pięć lat od chwili napisania pierwszego dramatu do śmierci zdołał stworzyć dzieła, dzięki którym uznany został za jednego z największych dramaturgów przedszekspirowskich (Szekspir pierwsze dramaty zaczął pisać już po śmierci Marlowe'a). Stworzył teatr okrucieństwa, odarł swoich bohaterów z wszelkich głębszych, pozytywnych uczuć, dał obraz człowieka kierowanego prymitywnymi żądzami i namiętnościami w przerażająco pustym i nieludzkim świecie.

Sztuka, którą obecnie wystawia Teatr Nowy została wydana drukiem w 1594 r., rok po śmierci autora. Wprowadza w lata panowania Edwarda II Plantageneta, jest jakby ich kroniką historyczną.

Lata panowania króla stały się doskonałym schematem dramatu. Rozkwit władzy, wyniesienie przez niego wbrew woli baronów pastucha Gastona do najwyższych godności państwowych, spisek i wystąpienie oburzonych samowolą i złamaniem porządku naturalnego protagonistów króla, śmierć Gastona, która pociąga za sobą królewską zemstę, uwięzienie przeciwników, wyjazd królowej Izabelli z synem do Francji, kolejny faworyt Spencer na dworze królewskim, ucieczka przywódcy buntowników Rogera Mortimera do Francji, spotkanie z zakochaną w nim królową i wspólny powrót do kraju, upadek króla, jego tułaczka i uwięzienie, wreszcie śmierć.

Te fakty historyczne są kanwą dla ukazania psychologicznych i moralnych przemian bohaterów, ich żądz i namiętności w walce o władzę. Zawsze, gdy pojawia się problem władzy i walka o jej utrzymanie lub przejęcie, jest miejsce na ukazanie wartości tego świata, jego okrucieństwa i zła.

Król wzbudza w nas litość, a nawet pogardę. Jest bezsilnym, bezbronnym człowiekiem, zgubionym w świecie niepewności, które sam również stwarza, w świecie pustym, bolesnym, pozbawionym wiary w ludzi i w Boga. Powinien być silny, chce za wszelką cenę utrzymać swą moc i władzę, ale staje się nikim, nawet dla samego siebie, skoro może być znieważany przez swoich przeciwników, a nawet przez nich zabity.

Głębokie choć okrutne treści niesie z sobą ten spektakl. Bunt człowieka, zmaganie się z samym sobą i innymi, brak zaufania, cierpienie przemawiają do nas ze sceny Teatru Nowego.

Wszystkie postacie są w swoisty sposób tragiczne. Król Edward dzięki doskonałej grze Romana Wilhelmiego przemawia najmocniej i najdobitniej. Wilhelmi włożył w tę rolę cały kunszt gry aktorskiej, słowa, gestu i mimiki. Pozostali aktorzy pozostają całkowicie w cieniu jego gry. Stanisława Celińska nie ma w sobie nic z dumnej, odrzuconej przez męża królowej, kobiety zakochanej w baronie Mortimerze, która wspólnie z nim knuje okrutną śmierć dla męża i władcy. Jest szara, błąka się po scenie jak przepędzana gosposia, a nie władczyni. Nie ma w niej ani miłości, ani nienawiści.

Gaston również jest trochę naiwny, jakby niedopracowany. Ciekawie natomiast zaprezentował się Adam Bauman, nadając swojemu Spencerowi przebiegłość i obłudną układność.

Scenografia jest bardzo skromna - scena pudełkowa, czarna, na podłodze warstwa trocin. Gra świateł, wydobywa z mroku postaci. Trudno wymagać, żeby na statycznej scenie przy użyciu wyłącznie świateł i czerni można było jakoś urozmaicić zmiany akcji. Są one tu częste, ale przez swą jednostajność stają się z czasem nudne. Jest to może ciekawy eksperyment scenograficzny, potęgujący efekt tonacji samego życia, bieli, czerni, blasku i upadku, ale czy sprawdza się w przypadku sztuki Marlowe'a? Być może przyzwyczajeni do wystawiania dzieł okresu zwanego szekspirowskim w pełnej krasie epoki, z oddaniem jej stylu i specyfiki niezbyt chętnie godzimy się na udziwnienia czy... uproszczenia.

Przekład J. Sity podkreśla jeszcze wymowę dzieła, jego okrucieństwo, bezpardonową walkę o władzę. Stwarza szerokie możliwości interpretacji scenograficznej. Myślę, że doczekamy się kolejnych wystawień "Edwarda II", będzie wtedy z pewnością okazja do porównań, ocen, jak zresztą zawsze indywidualnych.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji