Szukając scenicznego kształtu biografii
SZTUKI teatralne oparte na biografii pisarza zawsze budzą niepokój. Przede wszystkim pojawia się pytanie; w jakim stopniu ramy sceny pozwolą ukazać miejsce i rodzaj uprawianej przez bohatera literatury? Próby teatralnego vie romancee w obrazkach kończyły się artystycznym fiaskiem. A więc? Podejmował to ryzyko Jarosław Iwaszkiewicz, kiedy np. przedstawiał zagubionego wśród intryg Puszkina, który usiłuje ocalić poczucie godności, czy też poddanego swoistemu terrorowi sztuki Balzaca. Autor "Sławy i chwały" sięgał więc po szczególnie ważką dla obu twórców decyzję życiową. I właśnie ta decyzja jednocześnie określała kształt ich pisarstwa. Opartych na podobnym zamyśle sztuk jest dość sporo. Natomiast różni się od nich typ spektakli biograficznych wyrosłych bezpośrednio z doświadczeń inscenizatorskich. Trzeba powiedzieć, że nasz teatr współczesny ma tu bardzo interesującą tradycję. Myślę o cyklu portretów Adama Hanuszkiewicza (np. Norwid, Mickiewicz, Fredro). Idąc tropem twórczości, reżyser rysował wizerunek pisarza. Perspektywa życiorysu ustępowała perspektywie myślenia słowem bohatera i to słowem słuchanym ze świadomością "późnych wnuków". Swoją drogą, aż dziw bierze, ile recenzenckich przycinków zdobyły Hanuszkiewiczowskie portrety przy jednoczesnym niedostatku poważnej analizy proponowanej przez reżysera metody, np. sama specyfika doboru cytowanych tekstów i kwestia ich montażu.
Ostatnio ze sztuką biograficzną wystąpił Teatr Dramatyczny. Młody reżyser, Piotr Cieślak, sięgnął po szczególnie złożony materiał. Rzecz dotyczy rosyjskiego dekabrysty, autora rozpraw politycznych Michała Sergiejewicza Łunina.
Swoistą literackość portretu narzucił Edward Radziński jako twórca dramatu "Łunin czyli śmierć Kubusia Fatalisty". I tu nie chodzi tyle o odniesienie do postaci Diderota. Radziński sytuując bohatera w momencie śmierci, wprowadza równocześnie perspektywę przemyśleń Łunina - publicysty.
W programie do prapremierowego przedstawienia sztuki (Moskwa - Teatr na Małej Bronnej) czytamy: "Sztuka Edwarda Radzińskiego "Łunin czyli śmierć Kubusia Fatalisty" jest próbą objaśnienia, rozwiązania - przy wykorzystaniu oryginalnych dokumentów i uciekaniu się do fantazji - tajemnicy życia i śmierci Michała Łunina, i w ten sposób przybliżenia ukrytego sensu życia i walki pierwszych przedstawicieli rosyjskiego ruchu wyzwoleńczego".
Polski reżyser jakby jeszcze wyraźniej zaakcentował literacką materię wizerunku. Rzecz ma charakter monologu wewnętrznego jaki prowadził Łunin - działacz. Stąd szczególne zadania aktorskie i wielki sukces Zbigniewa Zapasiewicza w roli Łunina.
Nie będzie chyba przesadą, jeśli powiem, że Zapasiewicz organizuje cały spektakl w Teatrze Dramatycznym. Radziński zbyt zawierzył stylistyce symbolu i metafory, którą pragnął komentować tragizm postawy Łunina, człowieka walczącego całe życie z carskim terrorem i ostatecznie bezbronnego wobec aparatu przemocy. Reżyser poszedł śladem autora i zgromadził zbyt wiele inscenizacyjnych ozdobników. Najbardziej bezpośredni i powiedziałabym autentycznie ludzki okazał się pomysł interpretacji aktorskiej. Zapasiewiczowski Łunin jest człowiekiem udręczonym do granic fizycznej wytrzymałości. Bestialskie metody więziennego terroru zakłóciły nawet porządek myśli Lecz Zapasiewicz niewielką korektą gestu, zmianą tonacji słowa uświadamia nam niezwyczajną osobowość Łunina - męczennika i sens ofiary w obronie wolności.