Artykuły

Dlaczego są nam potrzebne Interpretacje

Natknąłem się na jak zwykle inspirujący felieton Michała Smolorza. Dotyczył on - jak co roku zresztą - bezmiaru cierpień, jakich doznaje pan redaktor, wbrew zdrowemu rozsądkowi uczestnicząc w Ogólnopolskim Festiwalu Sztuki Reżyserskiej Interpretacje. Zapewne po to jedynie, by móc dowieść nam jego "paskudztwa" - pisze Michał Centkowski w Gazecie Wyborczej - Katowice.

Jak zwykle również pan redaktor w rzeczywistości, w tym wypadku festiwalowej, partycypuje dość selektywnie. Cały bowiem wywód opiera na zjadliwej krytyce kieleckiego "Hamleta", będącego przecież imprezą towarzyszącą festiwalowi. Zapewne trudno przełknąć astronomiczny wydatek na bilet rzędu 15 zł, ostatecznie jednak - jak pokazują realia - dzięki tym 15 zł można skonstruować jakże misterną krytykę całego przeglądu.

Być może umknęły panu redaktorowi inne imprezy towarzyszące, o spektaklach konkursowych czy mistrzowskich nie wspominając. A może to troska o niezachwiane poczucie komfortu artystyczno-intelektualnego, zwana przez niektórych prowincjonalizmem, skutecznie zniechęciła go do uczestnictwa w innych wydarzeniach tej "paskudnej imprezy". Zresztą z rzeczonego "Hamleta" całkiem nieźle rozwinięty instynkt samozachowawczy nakazał Panu Smolorzowi ujść bez doczekania końca.

Później jest jeszcze ciekawiej. Dokonuje bowiem redaktor Smolorz w swym tekście szalenie interesującego zabiegu, który w świadomości czytelników może uczynić Jacka Sieradzkiego, dyrektora artystycznego Interpretacji, twórcą lub co najmniej właścicielem praw do całego repertuaru festiwalu, a więc sporej części spektakli polskich powstałych w ostatnim sezonie. Oto bowiem dyrektor Sieradzki przywozi "swoje" spektakle, które, uwaga!, sprawiają panu redaktorowi ból.

Otóż, panie redaktorze, ogromnie żałuję, że współczesny polski teatr, proponując krytyczną, często bolesną refleksję nad istotnymi problemami otaczającej nas rzeczywistości, zwodniczych meandrów naszej zbiorowej pamięci, burzy pański dobry nastrój. Zapewne pana wolą jest, by teatr pieścił, głaskał i dostarczał szeregu innych przyjemności. Szczęśliwie jednak teatr dzisiejszy, rozumiejąc, że potrzeby tego typu spełnia człowiek w innych sferach swej bytności społecznej, stawia na odważną refleksję krytyczną, na pytania, które stanowią fundament bytu człowieka myślącego, już od dawna. Których jednak niektórzy zapewne woleliby sobie nie zadawać.

Zapewne ten mityczny milion, który pochłonęły Interpretacje, pan redaktor spożytkowałby na działania dalece przyjemniejsze niż "zmaganie się ze światem". Szczęśliwie to nie on decyduje o tym, na co idą miejskie fundusze. Repertuar Interpretacji stanowi rokrocznie panoramę, przegląd, obraz kondycji, tendencji, twarzy polskiej sceny ostatniego sezonu.

Te "dziwne eksperymenty", które gościły na tegorocznych Interpretacjach, nie są widzimisię Jacka Sieradzkiego czy Łukasza Drewniaka. Jak co roku stanowią najważniejsze propozycje teatralne mijającego sezonu. Gdyby pan redaktor, miast Teatru Śląskiego, zechciał odwiedzić np. Warszawskie Spotkania Teatralne czy choćby jesienną Rzeczywistość Przedstawioną w Zabrzu, zorientowałby się, że formułowane rokrocznie z zadziwiającą wprost naiwnością, by nie powiedzieć ignorancją zarzuty dotyczące wyboru repertuaru, są - delikatnie rzec ujmując - nietrafione.

Pan redaktor nie był zapewne nigdy w ciąży, nie czuł być może młodzieńczej burzy i naporu, obce były mu także zmagania o "normalną Polskę", które - jak zauważyła Izabela Cywińska - toczyliśmy wraz z Marcinem Liberem; jednak nie znaczy to, że dylematy reżyserów tegorocznych spektakli interpretacyjnych, pytania, jakie zadają, dyskursy, które inicjują, są niewartymi uwagi, nie zajmują widzów, no może poza panem redaktorem.

Zwierciadło po raz kolejny odbiło świat, dalece odbiegający od sielskich wyobrażeń i oczekiwań pana Smolorza. Możemy, rzecz jasna, zbić wspólnie to zwierciadło. Pytanie, czy rzeczywistość, która się w nim przegląda, również zniknie?

Po raz kolejny ujrzeliśmy dojmujący lęk pana Redaktora przed, jak to określał Lupa, "unicestwiającym i unieważniającym status quo ciśnieniem nowych teatralnych poszukiwań czy tendencji".

Jedyna sensowna konstatacja, dotycząca miałkości artystycznej oferty Teatru Śląskiego, czy szerzej scen regionu, ustąpiła szybko pokracznej logice, w myśl której rodzinny zaścianek jest teatralnie lepszy, bo przynajmniej nie boli. Obezwładniająca "Ślepota wobec współczesności" wciąż rozkwita.

Dziękuję dyrektorowi Sieradzkiemu, selekcjonerom Oli Czapli-Oslislo oraz Łukaszowi Drewniakowi za to, że wciąż i nieustannie pozwalają nam choć raz w roku przejrzeć na oczy, dostarczając nam lekarstwa na tę straszną chorobę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji