Rekomendacje kulturalne
No i mamy pierwsze wydarzenie nowego sezonu kulturalnego. Oczywiście krytyka będzie się jeszcze długo kłócić o jego rangę artystyczną, ale nie zmienia to faktu, że najwięcej mówi się o inscenizacji sztuki "Śmieć i dziewczyna" Ariela Dorfmana, przygotowanej przez Jerzego Skolimowskiego w warszawskim Teatrze Studio.
Nie ma wątpliwości, że sztuka Dorfmana, Argentyńczyka uznającego za swoją drugą ojczyznę Chile (to fakt ważny dla jego pisarstwa), należy do najciekawszych dramatów współczesnych ostatnich lat. Nic dziwnego, że święci wielkie sukcesy na całym świecie, a zagrania w niej podejmują się największe gwiazdy, m.in. w Nowym Jorku w trzy postacie wcielili się Gene Hackman, Glen Close i Richard Dreyfus.
Ariel Dorfman podejmuje bardzo ważny problem rozliczenia się z przeszłością, prawa do wymierzenia kary przez ofiary. Te uniwersalne zagadnienia podane są w sensacyjnej, niemal kryminalnej konwencji. Oto Paulina, ofiara tortur reżimu, w gościu zaproszonym przez męża rozpoznaje swojego prześladowcę, doktora Mirindę. Sprawa jest o tyle skomplikowana, że mąż Pauliny, Gerardo, jest przewodniczącym komisji powołanej przez demokratyczny rząd do zbadania i osądzenia zbrodni junty. Czy można sobie wyobrazić bardziej zawikłany i skomplikowany trójkąt? Każdy z bohaterów staje przed paroma możliwościami wyboru, a te z kolei wpływają na reakcje innych. Choćby Gerardo - z jednej strony budzi się w nim chęć zemsty na gwałcicielu żony, z drugiej zaś świadom jest swojej powinności sędziego i wie, że zemsta właściwie do niczego nie prowadzi. Z kolei Paulina jest mocno zdeterminowana pragnieniem zemsty, ale gdzieś podświadomie doktor kojarzony jest z jej przeżyciami erotycznymi.
Jak więc widać, autor sztuki mocno skomplikował warstwę psychologiczną i pomylą się ci, którzy będą oczekiwali prostego rozwikłania tej skomplikowanej sytuacji.
Jerzy Skolimowski wybrał bardzo oryginalną i dotąd niespotykaną na polskich scenach konwencję inscenizacji. W maksymalny sposób wykorzystał teatralny wynalazek, jakim jest scena obrotowa. Mieszkanie Pauliny i Gerarda kręci się jak domek na kurzej stopce. Widzowie oglądają sytuację z różnych perspektyw, w kolejnych pomieszczeniach. Bardzo dynamizuje to akcję i robi wrażenie niemal filmowego montażu. A jeśli dodamy do tego że główne role grają Krystyna Janda i Wojciech Pszoniak, a partneruje im sam reżyser debiutujący na scenie, to wiadomo, że ten spektakl trzeba koniecznie zobaczyć i to nie tylko dlatego, że się o nim dużo mówi.