Może renesans teatru
Z moich letnich wojaży. W lecie odwiedziłam Śląsk, czeski Cieszyn i Olsztyn, gdzie miałam okazję obejrzeć wiele interesujących spektakli.
O Cieszynie już pisałam, więc przejdę do następnych. W Teatrze Zagłębia w Sosnowcu obejrzałam bardzo zabawną farsę Johna Chapmana i Dare Freemana pt. "Prywatna Klinika" w reżyserii Jerzego Fedorowicza. Koledzy z dużym taktem i powściągliwością bawią publiczność - Ewa Leśniak, Wojtek Leśniak, Piotr Zawadzki i wszyscy koledzy.
Drugi spektakl - "Tańce z Ballybeg" Braiana Friela w reżyserii Katarzyny Deszcz i choreografii Katarzyny Furman, to nostalgiczna, ciepła opowieść ostro przecinana irlandzkimi tańcami, w których koledzy są po prostu świetni. Znakomite role stworzyły Ryszarda Celińska i Ewa Leśniak.
Pozostając przy temacie muzycznym - widziałam West Side Story w Chorzowskim Teatrze Rozrywki - miłe zaskoczenie. Myślałam, że ten temat już nie może wnieść nic nowego. Tymczasem obejrzałam bardzo aktualne przedstawienie, dotykające współczesnych bolączek, wzruszające, bardzo sprawnie wyśpiewane i wytańczone przez młodych aktorów i adeptów sztuki.
Szczególnie chciałabym odnotować wieczór spędzony w Teatrze Śląskim w Katowicach na autorskim spektaklu Ingmara Vilkista - na "Beztlenowcach". To przedstawienie w miarę rozwoju akcji wciąga i nie daje widzowi odetchnąć. I tu znakomita rola Andrzeja Dopierały, zresztą cała obsada zasługuje na duże brawa. Nie od dziś wiem, że Ingmar Vilkist potrafi wydobyć z aktorów pokłady wrażliwości, o które sami siebie nie podejrzewają. A potem działa już tylko magia.
Jak, co roku, będąc w gościnnym Olsztynie, przy okazji egzaminów Studia Aktorskiego, miałam okazję obejrzeć dwa przedstawienia. "Bułchakow" Macieja Wojtyszki w reżyserii Krzysztofa Rozciszewskiego na dużej scenie - to spektakl tradycyjny, chciałoby się powiedzieć, jak za dawnych dobrych czasów - bez udziwnień, bez "newsów" - ha! powiało wielkim teatrem doborową obsadą: - Irena Telesz, Ewa Pałuska, Joanna Fertacz, Władysław Jeżewski, Artur Steranko.
Natomiast kameralna opowieść"Oskar i pani Róża" w reżyserii Kuby Abramowicza wzrusza subtelnością w poruszaniu trudnych tematów ostatecznych. Bohaterowie zagrani brawurowo przez Wiesławę Niemaszek, Cezarego Ilczynę i słuchaczy Studium Aktorskiego.
Z przyjemnością odnotowuje, że na wszystkich obejrzanych przeze mnie spektaklach frekwencja dopisywała. Może renesans teatru.
Pierwszego września 2006 roku w Teatrze Nowym w Słupsku odbyła się premiera "Ferdydurke" Gombrowicza w reżyserii Waldka Śmigasiewicza. To spektakl zwarty, iskrzący się dowcipem, świetnie zagrany przez kolegów. Oszczędna i funkcjonalna scenografia jest także atutem spektaklu. Śmigasiewicz po raz kolejny udowodnił, że jest reżyserem bardzo utalentowanym, a Bogusław Semotiuk w roli Profesora Pimko i Albert Osik jako Józio zasługują na najwyższe pochwały.