Od Karhana do Winkelrida
WIELU ludzi, czytając "Obronę Grenady" Kazimierza Brandysa podstawiało sobie pod znane i czytelne symbole łódzki zespół Teatru Nowego. Problem "Grenady" był oczywiście w zamyśle autora czymś nieporównanie szerszym i bardziej ogólnym, metaforycznym. Obejmował równie dobrze młodych pisarzy, jak i plastyków, mógł wreszcie być obrazem pokolenia i nie tylko pokolenia. Poprzestańmy jednak na owym dosłownym niejako podobieństwie z losami artystycznymi zespołu Dejmka, który przeszedł drogę od "produkcyjniaków" do "Grenady", czyli od "Brygady szlifierza Karhana", która przyniosła zespołowi w 1950 roku "Sztandar Pracy" do "Łaźni" Majakowskiego, który każe zastanowić się nad tym, "...iżby komunizmu nie zatłukły kanarki..." i "Święta Winkelrida" Andrzejewskiego i Zagórskiego, gdzie przestrzega się przed burmistrzem, gotowym od nowa stanąć na czele ruchu, skierowanego w zarodku przeciw niemu.
Tak, ale droga zespołu żywych ludzi nie była w sumie tak prosta, jak to przedstawił Brandys. Nie była to autostrada, gdzie wystarczyło puścić motor w ruch, by mieć pewność, że maszyna sama doprowadzi do celu. A te sztuki, które wymieniamy dziś jednym tchem, to nie sąsiadujące z sobą przystanki. Dzieli je duża odległość, droga wyboista, pełna zakrętów i zahamowań; droga zespołu była usiana sukcesami, które okazywały się rozczarowaniami artystycznymi i ideowymi, i klęskami, które później ułatwiały rozeznanie i marsz naprzód. A w czasie podróży kształtował się równocześnie i krzepł kościec ideowy zespołu i jego światopogląd artystyczny.
Przypomnijmy: 6 lat temu przyjechał do Warszawy młody zespół łódzkiego Teatru Nowego i pokazał "Brygadę szlifierza Karhana" Vaseka Kani. Nie będę przytaczał różnych opinii, które sumując kazały widzieć w tym przedstawieniu jutrzenkę nowego, socjalistycznego teatru. (Jakże skorzy byliśmy wówczas do nieuzasadnionego przylepiania etykietek i nieodpowiedzialnych superlatywów!) Ale - jakkolwiek krytycznie oceniamy dziś te sprawy - nie wolno prześlepić doniosłości tego wydarzenia: Teatr Nowy wprowadził na scenę robotniczego bohatera pozytywnego. Że nieżywego, że takiego, jakim go sobie wymarzyli "działacze" - inna sprawa.
Wówczas u progu 6-latki artystycznej, pierwsze laboratoryjne jaskółki "socrealizmu" nie zapowiadały jeszcze owej lawiny, która się potoczyła później i zasypała nas papierowymi wycinkami, umodelowanymi na miarę późniejszych wskazań, i coraz bardziej oddalającymi się od życia. System administracyjnych nakazów i zakazów, system wyspekulowanych norm estetycznych, doraźnie użytecznych może, ale bardzo niewiele mających wspólnego z rewolucją socjalistyczna, wysunął jako wzór owego właśnie "Karhana" w Teatrze Nowym. "Karhan" otwierał "etap".
Potem przyszły dalsze "sukcesy": premiera "Zwycięstwa" Warmińskiego, sztuki, która była dziennikarską rejestracją ważniejszych akcji politycznych okresu 1948-1951, obrazkowo wierną, ale płaską, bezkrwistą.
Nie będę wyliczał wszystkich. Nie trzeba. Repertuar Teatru Nowego, złożony z takich właśnie sztuk, był wyrazem partyjnej postawy zespołu. Cel teatru - kształtowanie życia - zespół sprecyzował bliżej i węziej: chciał służyć rewolucji, pomagać swymi przedstawieniami w budowaniu socjalizmu. W praktyce streszczało się to do propagandy współzawodnictwa pracy, walki o uspołecznienie produkcji rolnej, tępienia obyczajowości mieszczańskiej przy pomocy szarych, plakatowych sztuk.
Rychło spostrzegł się jednak, że jego mowa artystyczna drętwieje, że całe bogactwo środków sceny pozostaje poza nawiasem. Zresztą i publiczność zareagowała na ową groźną jednostronność repertuarową. Sięgnął więc do romantyki, wystawił "Horsztyńskiego" Słowackiego (pod zmienionym tytułem "Kossakowscy"!). Było to nieporozumienie artystyczne, nie wstydźmy się dziś określenia klęska. Ale to znów nie może przesłonić faktu, że Dejmek odważył się pierwszy w tym okresie "ucisku i naporu" sięgnąć do wielkiej romantyki, że zrozumiał jej potrzebę. Być może, że odczuł to jako potrzebę osobistą, jako niezbędny element w kształtowaniu artystycznym zespołu. Ale w praktyce trudno to oddzielić od próby rozsadzenia ciasnych ram, w jakie wtłoczony został socrealistyczny bohater pozytywny.
Kolejnymi przedstawieniami, które w jakiś sposób znaczą poszczególne etapy rozwoju artystycznego Teatru Nowego, bądź odbiły się echem w świecie kulturalnym, były: "Poemat pedagogiczny" Makarenki (w opracowaniu dramaturgicznym Stehlika, inscenizacji Dejmka), "Szkoła żon" Moliera, inscenizowana gościnnie przez Bohdana Korzeniewskiego, "Henryk IV na łowach" Bogusławskiego w inscenizacji Dejmka, wreszcie "Don Juan" Moliera w inscenizacji Korzeniewskiego. Okres ten obejmuje kilka lat: od "Horsztyńskiego" upłynęły 3 lata.
Nie pora dziś wracać do oceny artystycznej tych przedstawień. Interesująca jest raczej ich rola w rozwoju artystycznym i ideowym zespołu. Otóż nie popełnimy błędu twierdząc, że zespół odrabia w ciągu tego okresu swoje zaległości artystyczne, jakie powstały w związku z przodującą rolą, jaką odegrał uprzednio na froncie ideologicznym. Była to może w życiu zespołu chwila zadumy, wynik pewnego zagubienia artystycznego. Być może zresztą, że w procesie dojrzewania artystycznego Dejmek spostrzegł się, że nie wystarczy już "oddrętwienie" mowy artystycznej; zaczął sobie może uświadamiać drętwotę mowy codziennej. Bo następnym z kolei słupem milowym, następną pozycją, która ma niewątpliwie przełomowe znaczenie w życiu Teatru Nowego - to "Łaźnia" Majakowskiego, wystawiona na przełomie lat 1954 i 1955.
Nie będę przypominał tego przedstawienia. Ograniczę się do stwierdzenia pewnych faktów natury artystycznej i politycznej: wywołało ono falę entuzjazmu artystycznego dla sztuki rewolucyjnej i optymizmu politycznego. Zasięg oddziaływania "Łaźni" nie ograniczył się do teatru. Jego echo społeczne było o nieba szersze i płodniejsze. Dziś, z pewnej odległości, można bez ujmy dla Dejmka powiedzieć, że sens społeczny tego przedstawienia, świeżość rewolucyjna, wywołane przezeń otrzeźwienie polityczne - miały niepomiernie większą wagę niż jego ranga artystyczna. Było ono (może nieświadomą) próbą rekonstrukcji przedstawień "Łaźni" z lat 30-tych w ZSRR. A więc próbą nawiązania do ostatniego zerwanego ogniwa. Każdy przyzna, że artystycznie był to program minimum.
Ale jak powiedziano, oddziaływanie polityczne sztuki zrekompensowało to z nawiązką. Ponadto - wydaje się, że w procesie kształtowania środków wyrazu artystycznego pewnego stopnia rozwoju świadomości i odpowiedzialności politycznej - był to poważny krok naprzód dla Teatru Nowego. W życiu kulturalnym - doniosłość tego faktu była jeszcze większa.
Ostro i wyraźnie podkreślił niezachwianie rewolucyjne pozycje teatru "Domek z kart" Zegadłowicza, wystawiony przez Dejmka w zupełnie innym kształcie, niż to uczynił Axer w Warszawie. Dejmek zmonumentalizował sprawę, podjął próbę uogólnienia wydarzeń, opisywanych przez Zegadłowicza.
Poszukiwanie odpowiedniego wyrazu artystycznego dla swojej postawy politycznej staje się coraz wyraźniej programem działania i istnienia Dejmka i jego zespołu.
Próbą dalszego i głębszego uogólnienia tematyki, która w jakiś sposób zaczęła pasjonować Dejmka jest praca nad "Nocą listopadową" Wyspiańskiego. Wreszcie ostatnie dzieło w tym łańcuchu - to "Święto Winkelrida", które pokazał Teatr Nowy na gościnnych występach w Warszawie na scenie Teatru Narodowego, w 6 lat po wystawieniu swego "Karhana". I tak zamyka się krąg.
Czy oznacza to, że teatr zmienił twarz? Czy przemawia teraz z innych pozycji, niż 6 lat temu? Nie, wydaje mi się, że Dejmek pragnie niezmiennie służyć rewolucji. Dawniej "robił" robotę partyjną pragnąc budzić entuzjazm. Dziś - na pewno ją robi sięgając do pamfletu. Stąd "Święto Winkelrida".
Andrzejewski i Zagórski napisali tę sztukę w 1944 r. przed powstaniem warszawskim. Wydali ją z niewielkimi skrótami w 1946 roku. Ale nie zmienili wcale. Napisali ją z tą myślą, by zapobiec powstaniu. Uczynili to przez próbę wykpienia mitu bohatera. Ale oparli to o głęboką analizę tzw. cech wiecznych: "Święto Winkelrida" to sztuka o Polakach, niezależnie od układu stosunków politycznych i społecznych. Jakżeż wieszcze wydają się nam dziś takie np. słowa, już z I aktu, kiedy to włóczęga Tomasz mówi w więzieniu do Winkelrida:
"Nas dwóch władze uważają za nieużytecznych, ciebie za niezbędnego, a mimo to spotkaliśmy się tutaj na równych prawach i z równą szansa wyjścia stąd..."
Niezmieniona redakcja od 1944 r. Przewidzieli?
Albo taki oto aforyzm w ustach Burmistrza:
"...życie bohatera liczy się dopiero od jego śmierci. Zaprawdę, nic nowego pod słońcem!..."
Czytając "Święto Winkelrida" przed przedstawieniem, nie mogłem się oprzeć fali goryczy, która płynie z jego kart. To nic, że starannie spowita i ukryta pod maską humoru i satyry. Z każdego wiersza bez mała wyziera gorący racjonalistyczny protest przeciw "bohaterszczyźnie" przeciw bohaterstwu za wszelką cenę, przeciw bezcelowemu, nieużytecznemu przelewowi krwi.
W przedstawieniu owa fala racjonalizmu przewala się przez scenę już z optymizmem, ukrywając gorycz. Zmywa rozdęte wielkości, obnaża puste hasła, demaskuje mity.
Nie chcę wdawać się w szczegóły. Nawet najbardziej wyczerpujący opis nie załatwi sprawy. Jedno trzeba jednak podkreślić - to co najważniejsze z dzisiejszego punktu widzenia, ze stanowiska aktualnych potrzeb politycznych otóż "Święto Winkelrida" rozprawia się w sposób ostateczny z mitem proroków, z kultem jednostek. Nie z tym prorokiem i nie z tą jednostką. Z jednostką w ogóle. Po przedstawieniu "Winkelrida" nikt już chyba w Polsce nie będzie skandował "burmistrz". Ani, jak to uczyniono przed 1939 r., ani jak to mamy jeszcze w uszach po 1945 r. Czy po 1948 r.
Charakterem swym zbliża się "Święto Winkelrida" do "Wesela". Podobnie, jak tamto, Wyspiańskiego, będzie grywane w każdym okresie inaczej, za każdym razem ostrze jego będzie skierowane w inną stronę.
Ale ładunkiem politycznym przypomina inne wesele - "Wesele Figara" Beaumarchais'go. - I w tym widzę niezmiennie rewolucyjną pozycję Dejmka i jego trafny instynkt polityczny.
Trzeba wyraźnie podkreślić, a Dejmek włączył się tą sztuką do szerokiej dyskusji politycznej która się u nas toczy. I tym jest "Święto Winkelrida" ważne. I dla rozwoju teatru, i dla nas, jego widzów.