Artykuły

Serca w rozterce

NIE MA co, odważna kobieta! Gdy jedni marzą o współczesnej polskiej komedii, a inni biadają nad jej upadkiem - Zofia Bystrzycka obyczajową komedię pisze i - wystawia. Atrybuty komediowe pozostają raczej bez zmian - małe mieszkanko, mąż, żona i "pobocza", oraz jak u pewnej znakomitej poprzedniczki, biedne dziecię pozbawione rodzicielskiej miłości. Morał? Jest i morał, cóż bowiem warta komedia bez morału: pamiętajcie, o najmilsi, że szczęście rodzinne pełne jest pułapek, a codzienność kształtuje to szczęście przy naszym czynnym współudziale.

Autorka współczesnej komedii jest wytrawnym znawcą realiów naszej obyczajowości, umie sprawnie dostrzec te mielizny i pęknięcia, na które narażone jest sprawne funkcjonowanie rodzinnego organizmu. Chciałoby się powiedzieć, że wiemy i znamy z praktyki konflikty typu: zagęszczone mieszkania, trudne sprawy wychowania dzieci, podobnie jak i niełatwy dylemat - pogodne starzenie się. Zwierciadło sceny ukazując te prawidłowe nieprawidłowości wywołać może uśmiech, lub też moment zastanowienia... I o to pewnie pani Bystrzyckiej chodziło, tym bardziej, że uprawia ona od lat i to z powodzeniem, zwierciadlaną rubryczkę "Serce w rozterce", w której humor i satyryczne zacięcie umiejętnie stopione są z poradami typu życiowo - praktyczno - prawnymi.

Jak przystało na pełną temperamentu, energiczną kobietę i satyryczkę, rozpętuje już w pierwszym akcie swojej komedii "Czy to jest miłość" prawdziwą burzę rodzinną. Nawet najbardziej niewiarygodne sytuacje nie mogą nas co prawda zadziwić, bo praktyka i własne obserwacje potwierdzają na co dzień sytuacje typu teatralnego. Nic przeto nie jest w stanie nas zaskoczyć, ani przewrotność przyjaciółki, ani dobrowolna rezygnacja żony z atrakcyjnego flirtu, ani dziewczęca miłość szesnastolatki i wreszcie druga, czy trzecia młodość "własnego" męża. Śledzimy więc te tarapaty raczej z wyrozumiałością niż ze zgrozą, tym bardziej pogodnie, że autorka w każdym niemal zdaniu aplikuje nam jakąś satyryczną pointę, raczy nas co chwila jakąś satyryczną wstawką, stara nam się przy okazji opowiedzieć kilkadziesiąt dowcipów, wśród których trafiają się i nowe, a kilka nieudanych można chyba darować. Akcja toczy się wartko, by trafić w rezultacie na punkt newralgiczny - akt trzeci, w którym trzeba wszystko jakoś rozwiązać.

Legenda o słabych aktach trzecich znajduje i tu swoje potwierdzenie - sprawdza się też i inna praktyczna wiedza, że niewieści temperament z większą łatwością powoduje spięcia, niż je łagodzi. W komedii wszystko zgodnie z tradycją kończy się dobrze, w komedii Zofii Bystrzyckiej, podobnie. Z tym, że finał "zgody" następuje z niczym nie usprawiedliwionym opóźnieniem, przynosząc pod koniec dość niespodziewanie kilka doskonałych pomysłów skeczowych.

Przedstawienie toczy się z dużą swobodą, która jest zasługą zarówno reżyserki IRENY GRYWIŃSKIEJ - ADWENTOWICZ, jak też i pary głównych bohaterów, którzy widać nie zapomnieli jeszcze jak się grywa komedie, a to ostatnio u nas nie jest zbyt często praktykowane.

KAROLINA LUBIEŃSKA jest znakomitą komediową żoną, taką - która w sposób niemal precyzyjny potrafi zmieniać nastroje, zagrać czułość i łzy, lekceważenie i scenę zazdrości. Jest przy tym w miarę bezradna wobec tzw. przeciwności życia, przyjmuje jego przyjemne i nieprzyjemne niespodzianki z kobiecymi, wewnętrznymi rozterkami. Błogosławiony moment powrotu marnotrawnego męża jest dla niej raczej zwykłą konsekwencją toczącego się życia, niż chwilą zaskoczenia. Lubieńskiej partneruje doskonale ANDRZEJ BOGUCKI, mąż, przejawiający energię wyłącznie poza domem, któremu los gotuje szansę młodzieńczego odrodzenia, oczywiście za pośrednictwem "tej trzeciej", którą gra OLGA BIELSKA. Autorka komedii kazała jej być przyjaciółką nie tyle domu, co gospodyni, kobietą pokrzywdzoną przez los i na dodatek mściwą. Olga Bielska jest taka właśnie, z tym, że robi to w zgodzie ze sceniczną rolą w miarę bez przekonania, dość łatwo rezygnując z męskiego łupu. Mądrym dziewczęciem, bystrą obserwatorką konfliktów domowego ogniska, posługującą się bogatym arsenałem językowym warszawskich szesnastolatków, jest pełna uroku BOŻENA KUROWSKA. Dość niewdzięczną rolę Sublokatora powierzono OLGIERDOWI JACEWICZOWI. "Ten czwarty" jest w sztuce Bystrzyckiej człowiekiem bez inwencji, w miarę cynicznym i bardzo bezradnym.

WNĘTRZE DOMOWE wyposażył w nowoczesną, gustowną oprawę WACŁAW UJEJSKI. Premierowa publiczność jest zawsze bardziej wymagająca, a jednak czołowy warszawski krytyk wróży komedii Bystrzyckiej sto przedstawień i - chyba ma rację.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji