Artykuły

Kiedy będziemy dziećmi

"Ścianananaświat" w reż. Ewy Ignaczak w Teatrze Stajnia Pegaza w Sopocie. Pisze Mirosław Baran w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.

Monodram "Ścianananaświat", pod pozorem przedstawienia świata dzieci, formułuje bardzo mocne prawdy o nas samych.

Bardzo ciekawy jest już tekst Belga Serge'a Kribusa, który "na warsztat" wzięła Ignaczak. Narratorem i bohaterem tej opowieści jest dziesięcioletni Maurycy - "dla przyjaciół Momo" - który opowiada o wszystkim, co mu przychodzi do głowy: swoich rówieśnikach, rodzicach, marzeniach i pragnieniach. Szybko jednak, w miarę trwania spektaklu, orientujemy się, że centrum opowieści nie jest bynajmniej świat dzieci. Więcej nawet: jest to przedstawienie o nas, dorosłych, a punkt widzenia dziecka sprawia, że zarzuty w nim stawiane stają się bardziej czytelne i dobitne.

Kolejne przykłady traktowania dziecka przez rodziców (z bezwzględnie narzucanymi nakazami i zakazami, brakiem poważania, wyśmiewaniem wszystkiego, co wykracza poza utarte normy) przerażająco przypomina to, jak często sami traktujemy się wzajemnie. Wyśmienite są też sceny, w których Maurycy opowiada o swoich marzeniach lub o tym, co zrobi jako dorosły. Podobne pomysły pewnie pojawiały się w głowach nas wszystkich. Ale ile z nich zrealizowaliśmy, zbyt zajęci "poważnymi" sprawami dorosłych?

Choć część z tych tematów, podejmowanych przez belgijskiego dramaturga, niebezpiecznie ociera się o banał, to całość brzmi mocno i poruszająco. Kribus pozwala sobie przy tym na odrobinę autotematyzmu, subtelne mrugnięcie okiem. Tytułowa "Ścianananaświat", czyli ściana pokoju Maurycego, jest jednocześnie teatralną "czwartą ścianą", za którą młody bohater bez problemu dostrzega publiczność.

Forma sceniczna spektaklu ze Stajni Pegaza wynika bezpośrednio z tekstu, który jest raczej prozatorską opowieścią niż precyzyjnym dramatem z rozpisanym konfliktem i punktami zwrotnymi. W efekcie większość przedstawienia zrealizowana jest w konwencji zbliżonej do stand-up comedy; choć z licznymi żartami, to jako całość jednak nie budzi śmiechu. W spektaklu zostały użyte - nawet jak na teatr Ewy Ignaczka, która już przyzwyczaiła widzów do ascetycznych inscenizacji - bardzo skromne środki. Pusta scena z zaznaczonym białą linią niewielkim prostokątem (symbolizuje on fizyczne i psychiczne zamknięcie Momo), mikrofon na statywie, składane krzesło, drobne rekwizyty - to właściwie wszystko.

Spektaklem "Ścianananaświat" udanie debiutuje w głównej roli młody gdański aktor Wojciech Jaworski. Wydaje się on wręcz stworzony do roli Maurycego: jest niewinny i pełen naturalnej naiwności. Jednocześnie pokazuje na scenie swoje niezłe umiejętności, wyśmienitą dykcję, bez zająknięcia podaje trudny (bo momentami nasycony "dziecięcymi" neologizmami) tekst Kribusa. Chwilami tylko młody aktor sprawia wrażenie nieco nieobecnego, zbyt mocno skupia się na samym tekście. Wtedy jego kwestie zaczynają przypominać występ na konkursie recytatorskim i jednocześnie tracą na sile pozostałe środki aktorskiego wyrazu. Ale - mam nadzieję - można to uzasadnić brakiem ogrania Jaworskiego i premierową tremą.

Monodram "Ścianananaświat", choć nosi zauważalne piętno jego reżyserki, jest przedstawieniem dość tradycyjnym w twórczości tej offowej artystki. Mało mamy tu, tak charakterystycznego dla Teatru Stajnia Pegaza, wnikania w skomplikowaną psychikę bohaterów czy analizowania wielowymiarowych więzi ich łączących. Otrzymujemy za to - momentami bardzo ostro sformułowaną - prawdę o nas samych. I choć są to kwestie niekiedy szalenie oczywiste, to jednak warte powtarzania. Szczególnie, że tak łatwo w codziennym życiu o nich zapominamy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji