Artykuły

O dorosłych, przez dorosłych

"Ścianananaświat" w reż. Ewy Ignaczak w Teatrze Stajnia Pegaza w Sopocie. Pisze Łukasz Rudziński na portalu Trójmiasto.pl.

Ewa Ignaczak nie raz udowodniła, że ma rękę do monodramów. Dobiera teksty do możliwości występujących w nich aktorów, pozwalając im na pokazanie pełni swoich możliwości. Podobnie jest w przypadku jej najnowszego monodramu "Ścianananaświat".

Sztuka o śpiewnym tytule "Ścianananaświat" pomyślana została przez jej autora Serge'a Kribusa jako konfrontacja dorosłości z dzieciństwem. Daje to w efekcie schizofrenicznego bohatera, który przedstawia się nam jako dziesięciolatek, by - operując językiem dorosłych i zachowując się jak osoba dojrzała - formułować coraz bardziej radykalne oskarżenia wobec dorosłych za ich wygodnicki sposób życia, pozbawione wyobraźni postrzeganie świata, krótką pamięć własnego dzieciństwa.

Reżyserka Ewa Ignaczak stawia na ascezę. Po praktycznie pustej scenie niespokojnie krąży Momo. Czasem weźmie do ręki mikrofon, wejdzie do wydzielonego białą taśmą prostokąta (umownego centrum sceny), czy też sięgnie po krzesło lub pobawi się lalkami. Momo zamknięty jest w czterech ścianach, chociaż ta teatralna czwarta ściana, która oddziela go od widowni, to ściana niezrozumienia ze strony najważniejszych dorosłych - własnych rodziców.

Niespełna godzinny spektakl zestawia naiwne pytania dziecka (np. Czy jeśli połkniemy pestkę czereśni to możemy zgadnąć, co myśli czereśnia? Dlaczego chmury nie spadają?) z dojmującym brakiem na nie odpowiedzi ze strony rodziców. Zaś te, które dziecko otrzymuje, są zdawkowe, bezbarwne, pełne asekuracji lub uników. Autor sztuki (a za nim reżyserka) zapalają światło ostrzegawcze - to najkrótsza droga do "zerwania" kontaktu z dzieckiem, rozkładu więzi rodzinnych i fali wzajemnych pretensji.

Kreujący rolę Momo Wojciech Jaworski w swoim debiucie w teatrze jednego aktora koncentruje się na czystym podaniu tekstu sztuki, co czyni z bardzo dobrym skutkiem. Jego rola zbyt często ogranicza się jednak do mówienia. Dziecięcość bohatera jest maską, za którą może się ukryć (jak podczas zabawy lalkami), ale zdarza mu się to, niestety, bardzo rzadko (reżyserka nie punktuje tego osobowościowego pęknięcia bohatera monodramu).

Momo Jaworskiego ma w sobie wiele goryczy. Najbardziej przejmująco brzmi w kompletnych ciemnościach, gdy do pokoju Momo przychodzi ojciec. Szkoda, że poza świetną sceną kłótni ojca z synem o oglądanie telewizji, pozostałe przypominają wejście dybuka ojca w ciało syna, co daje niezaplanowany efekt komiczny i stanowi najsłabsze ogniwo reżyserii przedstawienia.

Intuicja Ewy Ignaczak do wyboru tekstu i aktora (wcześniej m.in. bardzo dobry "A teraz ja!" z Grzegorzem Sierzputowskim, czy świetne "Umiłowania" z udziałem Sylwii Góry) i tym razem jej nie zawiodła. Gorzki tekst Kubrisa dobrze brzmi w wykonaniu Jaworskiego, który na scenie nie przypomina dziesięcioletniego dziecka, a starszego o dobre kilka lat dojrzewającego nastolatka.

Główna myśl spektaklu z pozoru wydaje się być banalna, bo przecież wszyscy kiedyś byliśmy dziećmi. Jednak Momo może mieć rację, mówiąc, że dawno o tym zapomnieliśmy, a nieszczęśliwe, smutne dzieci dorastają, zakładają własne rodziny i wychowują później kolejne pokolenie nieszczęśliwych, smutnych dzieci. Warto więc wciąż odkrywać w sobie dziecko. Ciekawy monodram Teatru Stajnia Pegaza może być do tego dobrą inspiracją.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji