Artykuły

Boże, ile mogę się tu nauczyć!

Dla ról nauczył się chodzić na kilkunastocentymetrowych obcasach i rapować. - Może kiedyś poczuję, że jestem aktorem przez duże A, teraz jestem adeptem przez duże A - mówi FILIP CEMBALA, 25-letni aktor Teatru Polskiego w Szczecinie.

Nowy aktor Teatru Polskiego z pochodzenia jest góralem z Beskidu Śląskiego. Absolwentem Studium Wokalno-Aktorskiego w Gdyni. Świetnie poradził sobie z główną rolą narratora-rapera B J w "Balu manekinów". Ciekawy spektakl wraca na afisz Teatru Polskiego. Można go zobaczyć na Dużej Scenie w sobotę o godz. 19 i niedzielę o godz. 16, a potem 10-12 lutego. Bilety kosztują 35-25 zl.

Ewa Podgajna: Śpiewał pan w dzieciństwie i pomyślał, że scena to pana żywioł?

Filip Cembala: Podczas pierwszego wystąpienia publicznego. To było jakieś wakacyjne karaoke nad morzem. Miałem trzy lata. Śpiewałem "Jestem sobie ogrodniczka". Nie chciałem słuchać żadnych rad. Wiedziałem, jak wystąpić.

Co uwodzi w byciu na scenie?

- Emocje. Połączenie lekkiego strachu, czy to, co robię na scenie, będzie dobre, z lekką potrzebą ekshibicjonizmu i bycia zauważonym.

W Szczecinie zauważono pana w 2008 r., kiedy w Operze na Zamku wyróżnił się pan brawurową rolą drag queen Angel w musicalu "Rent".

- To był specyficzny czas w moim życiu. Myślałem: będę teraz szczęśliwy, rzucam palenie, nie chodzę na imprezy, będę chodził na siłownię, ćwiczył tekst. Rzuciłem się na rolę. Jedynym założeniem było, że mam grać dobrego człowieka. A że w sukience i na kilkunastocentymetrowych obcasach? Oczywiście to był pewien survival, kiedy surowa koleżanka uczyła: "Pośladki zepnij, łopatki ściągnij, kolana prosto, biodrami balans".

Latem w Londynie na West Endzie, gdzie jeżdżę oglądać spektakle, pierwszy raz w życiu na ulicy zobaczyłem taką prawdziwą drag queen. Charakteryzowała się jedną rzeczą. Doskonale szła na szpilkach. Tak bardzo się starała zatrzeć granice płci.

BJ w "Balu manekinów" to kolejna rola na granicy. Zagrał pan hiphopowca komentującego wydarzenia. Wyszło to bardzo naturalnie.

- Zawsze byłem zwolennikiem prawdy na scenie. Na początku skupiłem się na konsultacjach z Łona, którego wcześniej nie znałem. Moi przyjaciele, którzy siedzą w tym klimacie, reagowali tak, jakbym miał współpracować z Michaelem Jacksonem. Kiedyś myślałem: jak ktoś nie umie śpiewać, to rapuje. Teraz muszę oddać szacunek. Łona stał się jednym z moich ulubionych współczesnych poetów.

Dlaczego talent nie rzuca Warszawy na kolana?

- Może na wszystko jest czas w życiu? Nie ukrywam, że przeszedłem szkołę w Warszawie. Był czas, że nie miałem tam w ogóle pracy - oprócz dwóch, trzech spektakli w miesiącu. Minęły dwa lata i tak niewiele było różnorodności w tym, co robiłem. Brakowało mi systematycznej konfrontacji z publicznością. Z drugiej strony bałem się, że jak będę gdzieś na etacie, to mnie ominie coś ciekawego, zresztą tak się niedawno stało. Ale nie żałuję. Dostałem tu, w Teatrze Polskim, tyle różnorodnych ról. Gram w "Koniu" ["Koniom i zakochanym siano pachnie inaczej" to nowy spektakl kabaretowy w Czarnym Kocie Rudym], "Balu manekinów". Próbujemy "Curikowa" [premiera 10 marca - red.].

Jeszcze w klubie Loft Art śpiewam w programach z piosenkami Heleny Majdaniec i Andrzeja Zauchy. Raz zdarzyło się nam zagrać dla pięciu osób. Ci ludzie byli tak wdzięczni, że do nich wyszliśmy. Pięć par oczu wpatrzonych w nas. To się zrobił intymny kontakt. Super doświadczenie. Boże, ile ja mogę się tu nauczyć!

Może kiedyś poczuję, że jestem aktorem przez duże A. Teraz jestem adeptem przez duże A.

Ogromnym szczęściem dla mnie jest, że trafiłem do garderoby dwóch bardzo mądrych panów aktorów: Jacka Polaczka i Jacka Piotrowskiego. Nie mają podejścia typu: "Młody człowieku porozmawiamy za parę łat i to jak będę miał ochotę". Uwielbiam ludzi bardzo zdolnych i pokornych, których format mówi sam za nich.

Walka z moim ego to jest moje ulubione zajęcie. W naszym zawodzie jesteśmy narażeni, żeby nas ego pożarło. Czy poprzez sukces, czy z braku sukcesu. Czytam książki psychologiczne, bo sam bym sobie z tym nie poradził. "Możesz uzdrowić swoje życie". "Inteligencja emocjonalna". "Potęga teraźniejszości". Trzeba szukać równowagi. Dla mnie to są mądrzy ludzie i mądre książki.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji