Artykuły

TEATR

To niewiarygodna, ale prawdziwe. Dopiero w roku 1987 Szekspirowski "TYTUS ANDRONIKUS" doczekał się polskiej prapremiery. To wydarzenie, dzieło Macieja Prusa, miało miejsce na scenie Teatru im. Jaracza w Łodzi na początku października. Odnotowując to wydarzenie, warto przypomnieć kilka zdań Jana Kotta, jakie wykrzyczał najgłośniejszy polski interpretator Szekspira w czasie wizyty angielskiego przedstawienia "Tytusa" w Warszawie w reżyserii Petera Brooka:

"Gdyby "Tytus Andronikus" miał sześć aktów, Szekspir dobrałby się do widzów w pierwszych rzędach parteru i kazałby im zginąć w okrutnych męczarniach. Na scenie bowiem oprócz Lucjusza nikt z bohaterów tragedii nie pozostał żywy. Zanim jeszcze w pierwszym akcie podniosła się kurtyna, zginęło już dwudziestu dwu synów Tytusa. I tak do końca, bez przerwy, aż do ogólnej masakry pod koniec piątego aktu. Jest w tej sztuce trzydzieści pięć trupów, nie licząc żołnierzy, służby i osób o pośledniejszym znaczeniu. Co najmniej dziesięć morderstw odbywa się na oczach widza. I to bardzo urozmaiconych. Tytus ma odrąbaną rękę, Lawinia odcięty język i dłonie, mamka jest uduszona. Do tego jeszcze gwałt, kanibalizm i tortury. Wobec tego renesansowego dramatu współczesna czarna literatura amerykańska może się wydać słodką idyllą".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji