Artykuły

Drugie przyjście Antygony

Antygona chce być ofiarą i mówi o tym. Chce być męczennicą przeciw państwu i dąży do tego konsekwentnie i uparcie. Kreon wikła się w to i przegrywa, a wraz z nim przegrywa państwo, bo kończy się to szaleństwem - pisze Artur Pałyga w felietonie dla e-teatru.

Dlaczego Antygona idzie po raz drugi pogrzebać brata? Przecież już na początku sztuki, w pierwszym epejsodionie strażnik mówi, że "trupa ktoś co tylko pogrzebał skrycie". A Kreon nie nakazuje niczego, co mogłoby ten wykonany już obrzęd jakoś unieważnić. Chodzi oczywiście o pogrzebanie rytualne, o gest w zasadzie, o przysypanie ziemią. Ale też Antygona nic innego nie ma w planie. Kiedy przychodzi powtórnie, to również nie po to, aby ciało Polinejka uchronić przed ptactwem i zwierzętami, ale aby wykonać rytuał. Po co przychodzi powtórnie, jeśli wykonała to już wcześniej? Mówią liczni interpretatorzy, że za pierwszym razem nie dopełniła rytuału w całości i przyszła ponownie, aby coś tam jeszcze dodać, jeszcze jakiś ważny gest. Ale nie ma nic takiego w tekście, co by wskazywało na to, że coś za pierwszym razem nie zostało dopełnione. Przeciwnie. Nie czytam wprawdzie "Antygony" Sofoklesa w oryginale i można by pomyśleć o nieuchronnej niedoskonałości przekładu. Ale tak samo twierdzi Albin Lesky, który oryginał zna. Strażnik mówi jasno, że pogrzeb się dokonał. Polinejkes od początku sztuki jest już pogrzebany. Rzecz w tym, że Antygona przychodzi pogrzebać go powtórnie. I nie wiadomo, ile razy jeszcze by przyszła, jeśli nie zostałaby zatrzymana przez strażników. Być może przychodziłaby do skutku. A tym skutkiem nie jest jakieś ostateczne pogrzebanie brata, ale konfrontacja z Kreonem. Zaiste lepiej by zrobił Kreon, gdyby tego uniknął, ale nieustanne przymykanie oczu oślepia państwo. Antygona wie, że Kreon, jako przywódca państwa, w końcu musi podjąć rękawicę.

Kreon jest bohaterem. Dopiero co, jako przywódca, ocalił miasto przed najeźdźcą, przed spaleniem, zniszczeniem, mordem i gwałtem. Przed zdrajcą, Polinejkesem. Ludzie są mu wdzięczni, bo żyją. Antygona startuje więc z pozycji pozornie przegranej. Księżniczka odtrąconej dynastii, arystokratka z poprzedniego porządku, sprzed państwa, reprezentantka plemienia, klanu, familii, czy nawet, zaszalejmy, mafii. Przeciw państwu stawia więzy krwi, więzy plemienne. W obronie pośmiertnej czci Polinejka staje wyłącznie dlatego, że to jej, krew z krwi, brat, o czym mówi wprost. Nie praw człowieka broni, ale praw rodowych. I niewątpliwie jest w tym bohaterstwo.

Kreon jest państwowcem. Kieruje się prawem. Nie ma żadnego powodu, żeby dla Polinejka odstąpić od prawa. Obywatel, który chciał zgładzić swoje miasto oraz współobywateli, nie zasługuje na uroczystą ceremonię, choćby i arystokrata. Kreon broni prawa, które w Grecji Sofoklesa jest jeszcze rzeczą nie aż tak okrzepłą. Jeszcze żyją ci, co pamiętali Solona. Broni prawa, które, tworząc obywateli, rozrywa więzy klanowe, więzy krwi i lojalność rodowo-mafijną.

Kreon w najprostszy sposób podejmuje grę narzuconą mu przez Antygonę, czyniąc dokładnie to, do czego ona zmierza. Antygona chce być ofiarą i mówi o tym. Chce być męczennicą przeciw państwu i dąży do tego konsekwentnie i uparcie. Kreon wikła się w to i przegrywa, a wraz z nim przegrywa państwo, bo kończy się to szaleństwem.

Antygona powołuje się cały czas na bogów podziemi, na umarłych. Jest po stronie umarłych. Reprezentuje umarłych i klan, swoich przodków krew z krwi, swoje plemię, którego tylko wierzchołek widoczny jest w świecie żywych. Kreon natomiast to świat żywych, państwo i prawo, w konfrontacji bez szans. Kreon na długo przed Don Juanem doświadcza, że taka konfrontacja jest zawsze z góry przesądzona. Nie da się wygrać z umarłymi. Nikomu nigdy się to nie udało. Jakkolwiek pogrzebani by się wydawali.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji