Artykuły

Sen o sensie życia

"Obłomow" w reż Alvisa Hermanisa z Schauspiel Köln na XXXVI Krakowskich Reminiscencjach Teatralnych. Pisze Anna Szymonik w Teatrze.

Powieść "Obłomow, uznawana za największe osiągnięcie literackie Iwana Gonczarowa, została wydana w 1859 roku i błyskawicznie zdobyła uznanie. Historia Ilji Obłomowa, gnuśnego szlachcica, który odsuwa się od życia, stopniowo pogrążając się w całkowitej bezczynności, idealnie wpisała się w czas sprzed reform społeczno- gospodarczych cara Aleksandra II. Dzięki wnikliwej analizie psychologicznej tytułowego bohatera, wywodzącej jego postawę życiową z obyczajowości szlacheckiego dworu, którą Gonczarow bezlitośnie obnaża i krytykuje, postać Obłomowa stała się symbolicznym portretem ówczesnych rosyjskich ziemian. Zapożyczony z powieści termin "obłomowszczyzna", oznaczający nieprzygotowanie do życia, brak woli działania, gnuśność, czcze marzycielstwo, zrobił zawrotną karierę, współcześni Gonczarowowi krytycy interpretowali go wręcz jako zespół ujemnych cech kultury i obyczajów ziemiańskich, których przyczyn upatrywali między innymi w systemie feudalnym.

Artyzm "Obłomowa" wynika przede wszystkim z niezwykłego zmysłu obserwacji autora, z wnikliwości i dokładności, z jaką oddaje on realia dziewiętnastowiecznej Rosji i osadza w nich precyzyjnie skonstruowanego bohatera. Postać Obłomowa, choć odmalowana w duchu psychologicznego realizmu, jest jednocześnie figurą komiczną, subtelną, choć wyrazistą karykaturą.

Kunszt Gonczarowa docenił i przypomniał Alvis Hermanis - i to podwójnie. Łotewski reżyser równocześnie stworzył dwie inscenizacje "Obłomowa" - w Kolonii i w Rydze. Spektakle były dwiema odrębnymi produkcjami, łączyli je tylko odtwórcy dwóch ról - Obłomowa (Gundars Abolins) i Zachara (Albert Kitzl), a także realistyczna konwencja. Spektakl koloński zaprezentowano podczas Krakowskich Reminiscencji Teatralnych.

W zapyziałym pokoju leży w łóżku Ilja Iljicz Obłomow. To typowa pozycja, w jakiej spędza życie, jego stan normalny. Ilja nie tylko nigdzie nie bywa. Właściwie nic go nie interesuje - nie czyta, nie pisze, nie ma pojęcia, jakie ma dochody z rodzinnego majątku, ile wydaje na utrzymanie, ani choćby co gdzie się znajduje w jego mieszkaniu. Każdy aspekt życia przepływa gdzieś obok niego. I chociaż nieraz nachodzą go myśli, że najwyższa pora wstać i wziąć się do roboty - na myślach zwykle się kończy. Ilja zresztą myśli bezustannie, a to przecież również praca. Od kilku lat obmyśla plan zmian i ulepszeń w swoim rodzinnym majątku, Obłomowce. Plan nadal nie jest gotowy, bez niego działać się nie da, a tu niespodziewanie spada na Ilję nieszczęście - rządca donosi w liście, że dochody z majątku się zmniejszą, bo nieurodzaj i chłopi uciekli. Jakby tego było mało, właściciel petersburskiego mieszkania Ilji każe mu się wyprowadzić.

Zwyczajne życiowe problemy jawią się niczym najstraszliwsze nieszczęście. Wprawdzie łatwo można by je rozwiązać - trzeba się po prostu przeprowadzić, zwolnić rządcę i pojechać do majątku, co też doradzają mu znajomi. Jednak oznaczałoby to podjęcie działania, do którego Obłomow nie jest zdolny. Jak z rękawa sypie więc powodami, które uniemożliwiają mu stawienie czoła kłopotom - przeprowadzka to zamieszanie, w którym wszystko ginie, no i gdzie znajdzie lepsze mieszkanie. Nie może też przecież pojechać do Obłomowki, skoro plan ulepszeń jeszcze nie jest gotowy. Ilja rozpaczliwie szuka rozwiązania, które nie zmuszałoby go do zmiany trybu życia, z utęsknieniem czeka na przyjazd swojego przyjaciela Sztolca, który na pewno szybko się z nimi upora za niego.

Pierwsza część spektaklu Hermanisa - tak jak powieść - to jeden dzień z monotonnego życia Obłomowa, w którym złe wiadomości wytrąciły go z równowagi, zburzyły jego święty spokój. Akcja toczy się sennie w jego mieszkaniu. Główny bohater ani na chwilę nie opuszcza łóżka. Jego aktywność ogranicza się do przewracania z boku na bok, głośnego pojękiwania i wzywania co chwilę zrzędliwego sługi, Zachara. Nawet wizyty znajomych nie są w stanie zmusić go do tego, by choćby się ubrał. Zresztą odwiedzają go równie dziwaczne indywidua. Niepozorny, szary Aleksiejew (Torsten Peter Schnick), właściwie nie wiadomo kto, snuje się po scenie bez celu, a cwaniak Tarantiew (Robert Dölle) wpada tylko po to, by wyłudzić od dobrodusznego Obłomowa pieniądze, wprosić się na obiad lub pożyczyć coś, a potem nie oddać.

Hermanis zachował ducha powieści Gonczarowa w pięknej realistycznej scenografii, jaką trudno dziś zobaczyć w teatrze. Z niezwykłą drobiazgowością przedstawił mieszkanie Obłomowa - nie brak tu właściwie niczego, co musiało się składać na dziewiętnastowieczne miejskie lokum. Na środku sceny pod ścianą stoi łóżko Ilji. Nad nim, na tle jasnożółtej, wzorzystej tapety wiszą w ramkach obrazki i fotografie, zapyziałe lustro i zegar. Po prawej białe dwuskrzydłowe drzwi, po lewej piec, za którym znajduje się szary kąt Zachara z jego legowiskiem. Między nim a piecem upchnięte szczapy drewna. W pokoju Obłomowa kilka zarzuconych drobiazgami etażerek, stół. Po prawej okno i kilka krzeseł. Całość wyjątkowo zaniedbana, bo Zachar dawno przystosował się do trybu życia swojego pana. Na stole talerz z resztkami wczorajszego posiłku, jakieś karafki, kałamarz, w którym atrament dawno zasechł, pod stołem zdeptany szarobury dywan, wokół łóżka Obłomowa porozrzucane papierzyska. Tapeta wokół pieca czerni się od sadzy, w różnych kątach strzępi się i odłazi, tak jak miejscami farba z drzwi. Nad szafką nocną, najczęściej używaną, brudne ślady rąk, okno tak dawno niemyte, że ledwo sączy się przez nie światło. Wszystko zszarzałe, z pewnością lepiące; niemal czuć zapach starego kurzu i pleśni.

W tej realistycznej scenerii Hermanis umieszcza podobnie stylizowane, choć przerysowane postacie. W centrum znajduje się gnuśny Ilja w bujnej blond peruce, pogrubiony watowanym kostiumem. W szarym kącie na zapiecku poleguje równie szary i brudny Zachar. Stary spryciarz Tarantiew krąży wokół Obłomowa niczym czarny, wyliniały sęp, a nijaki Aleksiejew, "bezpostaciowa aluzja do masy ludzkiej", snuje się po scenie niemal niezauważalnie, prawie wtapiając się w tło.

Chociaż Hermanis portretuje postacie z ostrością spojrzenia karykaturzysty, nie traktuje ich z ostentacyjną kpiną, raczej odrealnia, przerysowuje, nie pozbawiając ich przy tym komizmu. Paradoksalnie jednak to odrealnienie przybliża bohaterów współczesnemu widzowi, uniwersalizuje ich. Powolnie, leniwie tocząca się pierwsza część spektaklu jest niczym sen o przeszłości. Widz zdaje się śnić o Obłomowie, tak jak ten śni o dzieciństwie w Obłomowce.

Całkowita zmiana akcji następuje wraz z pojawieniem się wyczekiwanego Sztolca (Martin Reinke), przyjaciela z dzieciństwa i zarazem całkowitego przeciwieństwa Obłomowa. Sztolc to człowiek zaradny, pełen energii, całkowicie poświęcony pracy. Nie tylko w mig rozwiązuje problemy Ilji, ale też postanawia całkowicie odmienić jego życie. Razem z nim na scenie pojawia się ruch, dotychczas senna atmosfera wręcz kipi energią, zatęchły pokój zalewa jasne światło, gdy Sztolc otwiera zapyziałe okno. Zmianie ulega również miejsce akcji. Światowiec Sztolc przywozi ze sobą aparat fotograficzny, a wraz z nim zastawki-tła, jak z dawnego zakładu fotograficznego. To na ich tle będą się rozgrywać sceny poza domem, z którego Ilja wreszcie da się wyciągnąć, spotkania z Olgą (Dagmar Sachse), która w zamyśle Sztolca ma ożywić jego przyjaciela. Plan ten jednak spali na panewce. Obłomow, choć chwilowo uniesiony porywem miłości, mentalnie nadal tkwi w łóżku, tak jak zastawki fotograficzne tkwią na scenie, która ciągle przedstawia jego mieszkanie. I tak jak one są czymś nieprawdziwym, tak nieprawdziwe, obce w jego życiu są miłosne spotkania z Olgą.

Przyjazd Sztolca wyjaśnia przyczyny postawy życiowej Obłomowa. Ilja żyje tak, jak jego rodzice - ziemianie z dalekiej prowincji. Przejmuje wzorce z rodzinnego domu, w którym ponad wszystko ceniono święty spokój, dobry posiłek i poobiednie drzemki, w którym na jedynego syna chuchano i dmuchano, nie pozwalając nawet, by samodzielnie się ubrał. Inaczej było w przypadku Sztolca, którego ojciec, Niemiec, wyrzucił z domu, by ten nauczył się zaradności. W efekcie Sztolc ceni pracę ponad wszystko, widząc w niej cel swojego życia.

Konfrontacja przyjaciół to najważniejsza scena spektaklu. Postawa Sztolca, jego stosunek do pracy, wywołuje zdziwiony okrzyk Obłomowa: "Kiedy więc żyć?!". I chociaż pytanie to akurat w jego ustach budzi u widzów śmiech, długo jednak pobrzmiewa w myślach. Rzecz w tym, że Hermanis, który pytanie to umieścił w podtytule spektaklu, nie daje na nie jasnej odpowiedzi. Sztolc jako odwrotność Obłomowa tak naprawdę również nie jest wzorem. Podczas gdy Ilja marzy o powrocie w szczęśliwe rodzinne strony, on opowiada o swej młodości ze łzami w oczach. Ostatecznie każdy z nich powróci do swojego trybu życia, zdeterminowanego dzieciństwem i wychowaniem, a widz wyjdzie z teatru, dręcząc się pytaniem "Kiedy żyć?" niczym Ilja wizją przeprowadzki.

***

Anna Szymonik - absolwentka polonistyki Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Publikuje w "Teatrze".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji