Artykuły

Olsztyn. Mazury "ojczyzną" McDonagha

Nie da się ukryć: panuje moda na trylogie. Królują w kinach i na pólch księgarskich. Okazało się, że porządną trylogię można zrobić także w olsztyńskim teatrze.

Chodzi o najnowszą premierę w Teatrze im Jaracza, czyli "Czaszkę z Connemary" [na zdjęciu] Martina McDonagha. "Czaszka..." to druga część sagi z małego irlandzkiego miasteczka. Pierwszą i trzecią już w Olsztynie oglądaliśmy. - Pomieszana kolejność trochę jak u Lucasa, ale nie wzorowałem się na nim - zastrzega Bartłomiej Wyszomirski, reżyser spektaklu.

Humor McDonagha jest wisielczy - w jego sztukach siekiera, piła to ważny rekwizyt. Autor nie kryje, że fascynuje go wartka akcja, za którą jednak kryje się głębsze przesłanie. - Jak u Quentina Tarantino i Johna Woo - uważa reżyser spektaklu.

Scenografia to efekt poszukiwań niemalże etnograficznych. Twórcy ślęczeli godzinami w internecie i bibliotekach, żeby odtworzyć wygląd irlandzkich wiejskich wnętrz. Swoją drogą, mogą one się kojarzyć i z naszą prowincjonalną rzeczywistością...

Każda z części to opowieść o niemożności porozumienia się, izolacji, która popycha nas w objęcia samotności. Ludzie są u McDonagha małostkowi, okrutni i aż do bólu prawdziwi. Marzą o ucieczce z przeklętego miejsca bądź o kolejnej butelce bimbru...

.

Z okazji premiery teatr przygotował małe irlandzkie święto. W antrakcie czeka na widzów pokaz tańca w wykonaniu olsztyńskiego Towarzystwa ': Polsko-Irlandzkiego. Będzie też degustacja tamtejszego piwa i kawy i wystawa zdjęć - właśnie z regionuConnemary, miejsca akcji sagi. Po wakacjach - wyłącznie w Olsztynie - szykuje się zaś maraton: trzy części: "Królowa piękności z Leenane", "Czaszka z Connemary" i "Samotny zachód", tym razem w chronologicznej kolejności.

W "Czaszce... " mamy tajemniczego Micka Dowda, zajmującego się pędzeniem bimbru i ekshumacjami na wiejskim cmentarzu. Co dzieje się dalej ze zwłokami? Plotki głoszą, że mści się na sąsiadach bezczeszcząc ich zwłoki. Na sumieniu ma podobno także swoją żonę

Podobno w teatrze strzelba musi wypalić w ostatnim akcie. Tutaj na ścianie wisi m.in. kosa, kilof, sierp: ciekawe więc, czego możemy się spodziewać w finale...

***

Janusz Kijowski, dyrektor teatru

Akcja równie dobrze mogłaby się dziać w okolicznych wsiach popegeerowskich. To taki sam świat i te sam problemy. Nie jest więc przypadkiem, że irlandzka trylogia trafiła właśnie do olsztyńskiego teatru, jeszcze jedno: bardzo bym chciał, żeby w ten sobotni wieczór ludzie wybrali właśnie teatr, a nie Sielawę Blues...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji