Artykuły

Scarpia wprost idealny

O "Tosce" w reż. Laco Adamika w Operze Nova w Bydgoszczy pisze KK.

XI Bydgoski Festiwal Operowy

Już po festiwalowej premierze w Operze Nova.

Premierowy spektakl festiwalu, "Toska", został gorąco przyjęty przez publiczność. Nie wszystko jednak zasługiwało w nim na pochwałę. Jak przewidywali organizatorzy festiwalu, gwiazda festiwalu, koreański baryton Ko Seng Hyoun - to Scarpia wprost idealny. Od momentu pojawienia się zagranicznego gościa na scenie, nieco przyciężkawa akcja nabrała tempa. Zaczęło się wreszcie coś dziać.

- Ten Koreańczyk jest wspaniały - słychać było komentarze gdzieś z publiczności. -On naprawdę gra emocjami.

Toska musi dojrzewać

Samo wejście słynnego barytona było wielkie. Każdy jego krok uosabiał siłę, władzę miał we wzroku. Niedbały ruch ręki, grymas twarzy, warknięcie na służącego - nie chciało się wierzyć, że to tylko aktorstwo, że to wystudiowane gesty i słowa. Ko Seng Hyoun sprawdził się także jako mężczyzna. Toskę uwodził ostro, nie bał się jednoznacznych gestów. - Gdy zabijał - zabijał całym sobą - mówił po drugim akcie pan Jerzy. - Chciał mieć Toskę i ja to czułem. Grał świetnie bezwzględnego samca i jednocześnie inteligentnego stratega.

Niestety, większość solistów nie odbierała na falach Ko Seng Hyouna. Zabrakło prawdziwego aktorstwa, prawdziwego dramatu. Toska piękna była w momentach najbardziej dramatycznych. Jednak trzymała emocje na wodzy, niewiele było scen prawdziwego zatracania się w bólu, ale także w miłości. Toska dystyngowana, zimna i wyniosłą walczyła przez cały czas z Toską prawdziwą kobietą, którą przecież chciał zgwałcić Scarpia, której kochanek byt torturowany! Emocje pokazane na scenie byty nieproporcjonalne do wydarzeń.

- Toska nie traciła kontroli nad sobą, ma wspaniały głos, który wszakże nie podąża za ciałem - komentuje miłośniczka opery, pani Beata Kowalczyk z Bydgoszczy.

Cavaradossi, Edward Kulczyk, bardzo dobry tenor, dostosował się do stylu gry swej partnerki Haliny Fulary-Dudy. Oboje, jako namiętni kochankowie, nie mogli przecież być aż tak nieśmiali i skrępowani. Więcej seksu, namiętności, ikry miał w sobie krwiożerczy Scarpia. Oczywiście Cavaradossi - Scarpia to dwie różne osobowości, czarne i białe, jednak niedosyt gestów miłości pozostał...

Perełką był z pewnością Tomasz Sławiński - zakrystian. Świetnie zagrał, bezbłędnie odmalował głosem i mową ciała swój stosunek do poglądów politycznych Cavaradossiego, a także do kobiet. Bardzo interesująca barwa głosu.

To niewielka rola, ale artysta bardzo dużo w niej pokazał.

No i brawa należą się Barbarze Kędzierskiej za scenografię. W pierwszym akcie na dwóch planach pokazany został kościół i kaplica. Wszystko oświetlone w bardzo ciekawy sposób. Akt drugi to także gra świateł. W posadzce odbijały się kontury postaci, w drzwiach cień wchodzących i wychodzących. Tym razem przestrzeń była bardziej uporządkowana, intymna. Nad aktem trzecim zawisł wielki, złoty anioł.

Brawa także dla niezawodnego chóru operowego, który miał wprawdzie tylko dwa wejścia (ten drugi raz zza kulis), ale "Te Deum" było imponujące, równie pięknie chórzyści wykonali kantatę.

Ogólnie bydgoska "Tosca" musi jeszcze dojrzewać. Przedstawienie zaprezentowane podczas pierwszego festiwalowego wieczoru było dobre, ale może na pewno być o wiele lepiej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji