Artykuły

W stronę akcji bezpośredniej

Ujawniona przez Monikę Strzępkę w rozmowie z Magdaleną Grzebałkowską i Dorotą Karaś ("Gazeta Wyborcza" z 3 marca 2011) geneza spektaklu, który przyjął tytuł "Tęczowa Trybuna 2012" i miał swoją premierę 5 marca 2011 r. na deskach Teatru Polskiego we Wrocławiu, jest fikcyjna - ujawnia w Krytyce Politycznej Igor Stokfiszewski.

"-Chcę cię mieć z głowy, pedale. "Tęczowa Trybuna 2012"? O czym będzie wasz nowy spektakl?-O pierwszym gejowskim fanklubie reprezentacji Polski w piłce nożnej. Chłopaki postanowili zawalczyć o to, żeby na trybunach stadionów narodowych na Euro 2012 powstały sektory dla gejów.-Gdzie ich znaleźliście?-W Warszawie. Na imprezie w Szpilce czy tam w Szparce - nigdy nie wiem, która jest która. Znajomy przedstawił nam ich mniej więcej tak: A to są te koteczki, które kochają futbol. Zaopiekujcie się nimi, bo nikogo tu nie znają. Zaczęliśmy z nimi gadać, powiedzieli nam o Tęczowej Trybunie. Porwaliśmy ich z imprezy na parę godzin, żeby nam o tym opowiedzieli coś więcej".

Ujawniona przez Monikę Strzępkę w rozmowie z Magdaleną Grzebałkowską i Dorotą Karaś ("Gazeta Wyborcza" z 3 marca 2011) geneza spektaklu, który przyjął tytuł Tęczowa Trybuna 2012 i miał swoją premierę 5 marca 2011 r. na deskach Teatru Polskiego we Wrocławiu, jest fikcyjna. Nie było żadnych "koteczków, które kochają futbol" i wyznają dość konsekwentną politykę tożsamości, by "zawalczyć o to, żeby na trybunach stadionów narodowych na Euro 2012 powstały sektory dla gejów". Pomysł ruchu obywatelskiego o nazwie Tęczowa Trybuna 2012 zrodził się w wyobraźni Moniki Strzępki i Pawła Demirskiego. Kiedy? Nie potrafię na to pytanie odpowiedzieć. Czy w kreacji pomysłu towarzyszył artystom ktoś jeszcze? Również nie wiem. Ja sam dołączyłem do tej fikcyjnej inicjatywy latem albo jesienią ubiegłego roku. Od tamtej pory brałem mniej lub bardziej czynny udział we wspieraniu działalności TT, a zarazem ukrywaniu faktu, że TT nie istnieje.

Ale to są tylko anegdoty. Tęczowa Trybuna 2012 zaś-w pierwszej kolejności-stanowić miała ambitny eksperyment, sytuujący się na granicy działalności artystycznej oraz społecznej i jako taki domaga się analizy. Nadrzędnym celem akcji było realne oddziałanie na przestrzeń społeczną, wykreowanie krytycznej różnicy, która podałaby w wątpliwość jednorodny charakter naszej tożsamości zbiorowej, ujawniający się przy okazji masowych wydarzeń takich jak mistrzostwa Europy w piłce nożnej. Tęczowa Trybuna miała również odpowiedzieć na co najmniej dwa pytania z kręgu praktyki artystycznej i miejsca sztuki (w tym teatru) na mapie działań zbiorowych: (1) Czy artysta (teatralny) jest w stanie wykreować ruch społeczno-polityczny? (2) Czy instytucje kultury są na tyle operatywne, by przenieść ciężar swojego funkcjonowania z reprodukcji zdarzeń sztuki na realnie oddziałującą praktykę społeczną?

Kilka faktów

Monika Strzępka-reżyserka teatralna o dużej politycznej świadomości, krytycznym temperamencie i wrażliwości społecznej-oraz Paweł Demirski-dramatopisarz i dramaturg charakteryzujący się tymi samymi cechami-wymyślili ruch społeczny i nadali mu nazwę Tęczowa Trybuna 2012. Bezpośrednim i krótkoterminowym celem ruchu miało być wyznaczenie na powstających z myślą o mistrzostwach Europy w piłce nożnej stadionach (przede wszystkim-na stołecznym Stadionie Narodowym) sektorów dla kibiców homoseksualistów. Strzępka z Demirskim opracowali na potrzeby mediów masowych legendę o powstawaniu ruchu i wpisali w nią samych siebie jako wspierających działania TT z pozycji artystycznych. Mieli zrealizować spektakl supportujący kibiców, namawiający ich do przełamania społecznej pasywności, a zarazem będący rozliczeniem z postawą artystów homoseksualistów z lat 90. (uosabianych w spektaklu przez postać Krzysztofa Warlikowskiego), którzy nie opowiedzieli się po stronie praktyki emancypacyjnej.

W działania włączony został Teatr Polski we Wrocławiu, który stał się nie tylko bazą powstającego zdarzenia teatralnego, ale i kwaterą główną ruchu (a precyzyjniej-kwaterą ruchu stać się pragnął, o czym będzie jeszcze mowa). Ze wsparciem Ewy Siwek-pracownicy teatru-Strzępka z Demirskim założyli stronę internetową www.teczowatrybuna2012.pl, którą z pomocą znajomych animowali jako "kibice homoseksualiści". (Echa tej działalności odnajdziemy w spektaklu, w scenie "ideowego kryzysu" ruchu, w której mowa jest o konieczności aktywniejszego udziału członków TT w akcji internetowej. Ta równoległość świata spektaklu i rzeczywistości pozateatralnej, która niejako "pisała" jego fabułę, jest jednym z elementów, które wyróżniają Tęczową Trybunę 2012 spośród innych działań Strzępki i Demirskiego oraz większości spektakli i praktyk około-spektaklowych teatru politycznego minionych lat). Aparat promocyjny teatru, jego baza instytucjonalna i finansowa miały posłużyć celowi pozaartystycznemu-powstaniu obywatelskiej inicjatywy.

Strzępka z Demirskim zakładali, że ruch ukonstytuuje się poprzez mechanizm kuli śniegowej. Pojawienie się TT zainspiruje działaczy gejowskich, kibiców o orientacji homoseksualnej bądź szeroko rozumianych poglądach emancypacyjnych, do działań realizujących postulaty Tęczowej Trybuny. Ruch miał się rzeczywiście zawiązać, sektory faktycznie być wyznaczone. Tyle faktów i założeń. Dziś, ponad rok od rozpoczęcia realizacji pomysłu-nie ma sektorów, nie ma ruchu, był krótkotrwały, za to bardzo intensywny szum medialny wokół inicjatywy, no i powstał spektakl.

Czy oznacza to, że Strzępka z Demirskim ponieśli klęskę? I tak, i nie.

Tak-ponieważ nie udało im się przekroczyć ramy praktyki artystycznej i zainaugurować "prawdziwego" ruchu społecznego, który miałby realne skutki (związane z wyznaczeniem "tęczowych sektorów" na rodzimych stadionach), co w konsekwencji uniemożliwiło osiągnięcie daleko idących celów emancypacyjno-społecznych.

Nie ponieśli klęski-ponieważ eksperyment społeczno-artystyczny ma to do siebie, że każda praxis przynosi obiektywną wiedzę o warunkach możliwości własnej realizacji, zaś potencjalne odpowiedzi, jakie podsuwa w czasie swojego trwania, posłużyć mogą do dalszych eksploracji zagadnień związanych z jego tematem. A ponadto-podczas eksperymentu społeczno-artystycznego, wyniki cząstkowe mogą udzielić konkretnych odpowiedzi na pytania, które początkowo nie były brane pod uwagę. Akcja Tęczowa Trybuna 2012 na przykład dowiodła, że w ramach społeczeństwa obywatelskiego możliwe jest stworzenie fikcyjnej inicjatywy, która poprzez silną obecność w mediach masowych ukryje fakt własnego nieistnienia. Inflacja demokracji, będąca jednym z tematów samego spektaklu, dokonała się w tym wypadku na żywym organizmie zbiorowego ciała: można stworzyć ruch społeczny, o którym wypowiadają się autorytety, i którego postulaty są dyskutowane, a który de facto nie istnieje. Społeczeństwo obywatelskie jest zatem wyłącznie fasadą "urzędniczej demokracji" (określenie eksponowane w spektaklu).

Co ważnego się wydarzyło?

(1) Inicjatywa stała się bardzo głośna. Rodzime i zagraniczne media masowe-gazety i telewizje-na początku tego roku-prześcigały się w doniesieniach i komentarzach na temat działalności ruchu. W ten sposób do debaty publicznej przywrócony został temat dyskryminacji osób nieheteronormatywnych oraz wprowadzone zostały zagadnienia związane z negatywnymi skutkami "święta jedności", za jakie dotychczas uchodziły przyszłoroczne mistrzostwa Europy w piłce nożnej.

(2) Inicjatywa stała się poważnym wyzwaniem dla działaczy Kampanii Przeciw Homofobii, którzy w pierwszym odruchu (w wypowiedziach telewizyjnych) zdystansowali się od niej, by nie powiedzieć-zdyskredytowali ją, aby następnie-zwrócić się do "trybunów" z wyjaśnieniami w sprawie swojego stanowiska, przeprosinami i propozycją wsparcia. W czasie trwania sporu z KPH zrodził się pomysł zrzucenia części obowiązków instytucjonalnej obsługi ruchu właśnie na Kampanię-a zatem pomysł zawiązania bezpośredniej współpracy pomiędzy publiczną instytucją teatru oraz obywatelską instytucją emancypacyjną. Zwracam nań uwagę, ponieważ pojawienie się idei przekazania części obowiązków związanych z obsługą ruchu w ręce KPH wynikało również z faktu, że

(3) Teatr Polski we Wrocławiu nie był w stanie unieść organizacyjnie, finansowo i politycznie wspierania ruchu społecznego. Pracownicy placówki, poszczególne działy, zdawały się (jak wnoszę z relacji Moniki Strzępki) być niewydolne, gdy mowa o przekierowaniu energii z reprodukcji pola teatru (wytwarzania sztuki) na realne działanie w przestrzeni społecznej praxis. Konformiści powiadają, że system jest dobry, zawodzą jedynie ludzie. W tym wypadku było-jeśli dobrze rozumiem słowa reżyserki-odwrotnie: ludzie-to jest ekipa Teatru Polskiego we Wrocławiu-byli gotowi włączyć się w "rozkręcanie" ruchu, ale system organizacji życia teatralnego i nastawienie instytucji repertuarowej na reprodukowanie pola sztuki uniemożliwiły im tę działalność.

(4) Inicjatywa doprowadziła do szeregu ksenofobicznych wystąpień o nastawieniu antysemickim i homofobicznym w środowiskach kibiców. Stała się również przyczynkiem do międzyklubowych rozgrywek. Podszywający się pod kibiców Cracovii miłośnicy (prawdopodobnie)-również krakowskiej-Wisły poparli inicjatywę. Kiedy na portalu www.teczowatrybuna2012.pl ujawniono "fakt", że Cracovia opowiedziała się za wyznaczeniem sektorów dla kibiców homoseksualistów na własnym stadionie, władze stowarzyszenia jej "prawdziwych" fanów, rozpoczęły atak na TT i ludzi ją wspierających-w tym na mnie-zaś podszywających się pozwali o zniesławienie (czy też pozew taki zapowiedzieli).

(5) Inicjatywa stała się ciekawym przyczynkiem do wykazania niewydolność krytyki teatralnej, która zorientowana na analizę spektaklu Tęczowa Trybuna 2012, prześlepiła istotę akcji-działalność społeczną-skupiając się na szumie-produkcji teatralnej. Na korzyść krytyków i krytyczek nie przemawia ukrywanie przez Strzępkę i Demirskiego własnego udziału w zainicjowaniu TT. Niejednokrotnie publicznie opowiadali oni "legendę" o ruchu, fakt więc, że krytycy skrzętnie pomijali analizę relacji pomiędzy działaniami obywatelskimi a spektaklem, świadczy co najmniej o braku ich kompetencji do zajmowania się teatrem politycznym.

Co się nie udało?

(1) Nie udało się stworzyć ruchu Tęczowa Trybuna 2012, a tym bardziej zrealizować jego krótkoterminowych celów: wyznaczyć sektorów dla kibiców homoseksualistów na powstających stadionach. Oznacza to, że mechanizm kuli śniegowej w przypadku praktyki społecznej nie działa, nie da się przenieść idei własnego zaangażowania na inne podmioty. W pewnym sensie o tym również opowiada spektakl: nikt za nas nie wniesie naszych politycznych postulatów ani nie zaangażuje się szczerze w załatwienie naszych spraw. Chodzi tu zarówno o postawę egzystencjalną, jak i o podanie w wątpliwość wydolności tego, co w spektaklu zwie się "demokracją urzędniczą". Zbiurokratyzowana forma polityki przedstawicielskiej w bliskości z kapitałem uległa korupcji, przedkładając jego interes nad interes obywateli. Kogo w istocie reprezentuje dzisiejsza władza? Spór o Euro 2012 udziela jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie, która zresztą jest bardzo mocno wyartykułowana w samym spektaklu: dzisiejsza władza reprezentuje inwestorów, górne warstwy społeczne (które stać będzie na korzystanie z infrastruktury powstałej przy okazji budowy stadionów, w tym-z autostrad, hoteli itd.) oraz kulturowo-tożsamościową większość.

(Kilkanaście miesięcy temu, premier Donald Tusk powiedział (cytuję z pamięci):-Demokracja polega na tym, że władza realizuje postulaty większości, która ją wybrała w głosowaniu.-Ni chuja, panie premierze! Demokracja polega na tym, że władza wybrana przez większość dokonuje korekty jej postulatów w imię niekrzywdzenia mniejszości!).

Być może to, co jest przełomowe w akcji Tęczowa Trybuna 2012 na tle dotychczasowej praktyki teatralno-politycznej Strzępki i Demirskiego (i przeważającej części twórców teatru zwanego politycznym), to próba równoczesnego przeprowadzenia tezy przez spektakl i przez życie. Tak jakby konstrukcja klęski ruchu ukazana w spektaklu wynikała wprost z konstrukcji klęski ruchu, która równolegle ponoszona była w rzeczywistości.

To zaś prowadzi nas ku następnemu punktowi w spisie tego, co się nie udało:

(2) Strzępce i Demirskiemu nie udało się w istocie przekroczyć granic teatru politycznego (w takim kształcie, jaki uprawiali do tej pory), choć podjętą przez nich próbę traktuję z ogromnym szacunkiem. Teatr polityczny uprawiany przez Strzępkę i Demirskiego (podobnie jak większość politycznej praxis teatru minionych lat, nie wyłączając mojej własnej działalności jako produkcyjnego dramaturga spektakli Wojtka Klemma) nastawiony jest na oddziaływanie społeczne poprzez transfer idei ze sceny ku adresatowi, jakim jest wykształcona widownia i dysponenci publicznego głosu (krytycy zorientowani społecznie, publicyści, analitycy polityczni). Za ich pośrednictwem, poprzez media, teatr polityczny oddziaływać ma na świadomość społeczną, dokonując trwałej transformacji rzeczywistości.

Podstawowym założeniem takiego podejścia do polityki uprawianej przez teatr jest przekonanie (bolesne, niemniej jednak-póki co-prawdziwe), że to elity intelektualne, z których rekrutują się m.in. politycy, kształtują system społeczny, który organizuje życie także niższych warstw. Tego typu teatr polityczny działa więc na rzecz odgórnej rewolucji.

Wykroczenie teatru poza krąg wymienionych odbiorców i konfrontacja z podmiotami społecznymi bezpośrednio uczestniczącymi w sytuacji, będącej tematem i środowiskiem spektaklu (w przypadku TT-z kibicami piłkarskimi, mediami zajmującymi się tematem piłki nożnej, emancypacyjnymi organizacjami gejowskimi itd.) wydaje się krokiem niezbędnym w kierunku wzbogacenia praxis teatru politycznego o parametr realnego działania w przestrzeni zbiorowego życia. Strzępka z Demirskim postawili ten krok, co przypisywałbym im jako zasługę. Nie udało się im konsekwentnie podążyć tą drogą, a więc skutecznie działać na rzecz zawiązania się ruchu Tęczowa Trybuna 2012 i realizacji jego postulatów. Twierdzę jednak, że przesunęli horyzont odmiany teatru politycznego o niejedną wiorstę. Rezonans medialny w wyniku ich działania i zamieszanie, jakie wywołali w szeregach organizacji emancypacyjnych, działaczy sportowych i decydentów odpowiedzialnych za decyzje dotyczące inwestycji związanych z Euro 2012 niewątpliwe przekroczył wszelkie dotychczasowe publiczne skutki politycznej praktyki teatru.

Tęczowa Trybuna 2012 powinna stać się wzorem "wyjścia z teatru" w stronę bezpośredniej akcji społecznej dla innych twórców politycznych, ale powinna być także lekcją niepowodzenia pozateatralnej działalności artystów. Niepowodzenia, które w dużej mierze wynikało z niewydolności instytucji teatru repertuarowego w sferze przekierowania swoich mocy z reprodukcji sztuki w stronę bezpośredniej praktyki społecznej.

(3) Nie udało się bowiem uczynić z instytucji publicznego teatru instytutu publicznych spraw. Z relacji Moniki Strzępki wynika, że Teatr Polski we Wrocławiu napotkał nieprzekraczalne bariery związane z niemożnością przekierowania pracy pionów merytorycznych z działania na rzecz spektaklu w stronę działania na rzecz ruchu społecznego. Zabrakło pieniędzy, możliwości instytucjonalnych i zwyczajnego know how, które pozwoliłyby teatrowi przejąć obowiązki kwatery głównej TT. W momencie galopującej "reformy" instytucji kultury i prób obrony "misyjności" scen publicznych przed zakusami ich restrukturyzacji, warto zastanowić się nad społeczną wydolnością teatru repertuarowego. Czy na przykład pomysł, by powiązać TT z Kampanią Przeciw Homofobii, która niewątpliwie potrafi organizować akcje społeczne, nie sugeruje, że w strukturze teatru (począwszy od jego budynku) powinno znaleźć się miejsce dla organizacji aktywistycznych? Tak się dzieje np. w Łaźni Nowej w Krakowie/Nowej Hucie, w której działa Stowarzyszenie Ocalić Szansę, pracujące z młodymi kryminalistami. Ich obecność w gmachu instytucji kultury niezwykle intensywnie oddziałuje na społeczny klimat w niej panujący, a współpraca pomiędzy twórcami, działaczami i działaczkami Stowarzyszenia i "trudną młodzieżą" przynosi efekty społeczne o dużo wyższym stopniu skuteczności, niż niejeden polityczny spektakl, wiem-bo z nimi pracowałem!

Kto jest w istocie podmiotem i adresatem misji publicznej dzisiejszego teatru repertuarowego? Czy misja publiczna nie ogranicza się do wąskiej grupy społecznej, z której rekrutują się twórcy i stali widzowie? Czy pragnienie Strzępki i Demirskiego, by "wyjść z teatru" i wniknąć w sferę realnej społecznej praxis (innymi słowy-by znaleźć "wyjście z teatru") nie wynikało właśnie z dramatu, jaki przeżywają twórcy polityczni, mający wrażenie alienacji ze względu na strukturę instytucjonalną teatru repertuarowego? Co gorsza struktura ta-jakkolwiek zasilana przez jednostki o dużej wrażliwości i kompetencji społeczno-politycznej-jest praktycznie nie do obalenia.

Być może restrukturyzacja jest niezbędna i nie tylko nie powinniśmy się jej obawiać, ale wręcz całym sercem ją wspierać, dbając jednak, by nie szła ona w kierunku prywatnych scen, lecz publicznych centrów kultury (na wzór Łaźni Nowej na przykład), w których działalność artystyczna wspierana jest w swej "misyjności" przez organizacje pozarządowe aktywne na terenie placówki, bibliotekę, przestrzenie dla debat intelektualnych i aktywności różnorakich podmiotów zbiorowych. Teatr jako centrum artystycznej i politycznej działalności, kreujące więzi pomiędzy klasami, warstwami i grupami społecznymi, oraz nastawione na praktykę polityczną rozumianą jako skuteczna i trwała transformacja rzeczywistości, zamiast samoswojej placówki reprodukującej fantazmaty jednej grupy społecznej w imię jej interesów! Chyba tak brzmiałby narzucający mi się postulat.

Co się udało?

1) Część "sukcesów" wymieniłem w poprzednich punktach: (a) udało się oddziałać na przestrzeń społeczną-świat polityczny, sportowy i świat organizacji emancypacyjnych-poprzez wprowadzenie do sfery publicznej problemu homoseksualnych kibiców, a zatem wygenerować różnicę w homogenicznej przestrzeni zbiorowego życia; (b) udało się przesunąć horyzont ambicji teatru politycznego; (c) udało się wyznaczyć ramę modalną wydolności realizacji publicznej misji teatru repertuarowego i otworzyć perspektywę jego transformacji w celu ramy tej przekroczenia.

Ale pytanie o to, co się udało, jest w istocie pytaniem o nauki, jakie wynieść możemy z akcji Tęczowa Trybuna 2012. Nim na pytanie to odpowiem, przytoczę historię związaną z publikacją mojego artykułu poświęconego TT na łamach "Krytyki Politycznej". Poproszony przez Monikę Strzępkę i Pawła Demirskiego o udzielenie wsparcia dla Tęczowej Trybuny 2012 ogłosiłem artykuł pt. Stadiony również dla mniejszości. By móc to zrobić, musiałem (poza typowym w takich sytuacjach zgłoszeniem tematu i jego kolegialną akceptacją) powiadomić (ze względu na lojalność, która charakteryzuje naszą organizację) Agatę Szczęśniak-wówczas prowadzącą portal Krytyki Politycznej-o genezie ruchu i kontekście, w jakim on funkcjonuje (to jest o jego fikcyjności itd.). Mieliśmy poważny dylemat, czy świadoma publikacja wspierająca społeczną "wydmuszkę" nie stoi w sprzeczności z naszymi intuicjami, co do zbiorowych potrzeb i obowiązków. Jako instytucja działająca na rzecz podmiotowości politycznej jednostek i grup, mających poczucie braku uznania, lub/i dyskryminowanych, mamy afirmatywny stosunek do wszelkich inicjatyw wprowadzających różnicującą zawartość do stabilnego pola społecznego, popieramy i wspieramy wszelkie formy indywidualnego oraz zbiorowego zaangażowania, które nastawione są na wyemancypowanie się podmiotów politycznych. Czy nagłaśnianie istnienia fikcyjnego ruchu społecznego nie jest aby działaniem na rzecz utraty zaufania dla ruchów społecznych w ogóle, stojącym w sprzeczności z naszą wiarą w konieczność ich pielęgnowania? Oto było pytanie, z którym się wadziliśmy. Dyskusja, która wówczas się wywiązała, uzmysłowiła mi, że gest Strzępki i Demirskiego uderza w ukrytą prawdę o mechanizmach działania społeczeństwa obywatelskiego poddanego presji mediów i kapitału, będących motorem korupcjogennych tendencji w łonie demokracji przedstawicielskiej, dla którego dodatkowo kanałem komunikacji jest internet.

Kluczowym odkryciem akcji Tęczowa Trybuna 2012 wydaje mi się to, że współczesna demokracja medialna przeniknęła do sfery sub-polityki. Wiedzieliśmy dotąd, że demokracja medialna zainfekowała politykę, wyprowadzając ją z domeny ideowej substancji (sporu na światopoglądy o wartości organizujące indywidualne i zbiorowe życia) w kierunku tego, co nazywamy "spektaklem". Strzępka z Demirskim udowodnili poprzez quasi-społeczną praxis, że demokracja medialna zniosła też obywatelski potencjał pola sub-polityki, to jest przestrzeni gromadzenia się obywateli w imię wspólnego działania na rzecz interwencji społecznej, społecznej zmiany lub przemiany rzeczywistości.

Dotychczas zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że media (przede wszystkim telewizja) potrafią sterować kształtem sub-politycznej aktywności. Na przykład przy okazji przekazywania 1 procenta podatku na działalność organizacji pozarządowych najwięcej wsparcia otrzymują te instytucje, których reklamy widnieją na bilbordach i nadawane są w telewizjach (fundacja Anny Dymnej i Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy). W ten sposób media doprowadzają do rażącej dysproporcji pomiędzy różnymi podmiotami społeczeństwa obywatelskiego, generując także nierówność w postrzeganiu powagi zagadnień, którymi się one zajmują. Najwięcej pieniędzy przeznaczane jest na doraźną pomoc charytatywną, a nie na przykład na walkę z dyskryminacją, zwiększenie partycypacji obywateli w polityce lub edukację. Niemniej jednak wciąż mamy do czynienia z sytuacją, gdy prawdziwe pieniądze przekazywane są realnie istniejącym instytucjom, które faktyczne dystrybuują je w kierunku potrzebujących. Pomijam fakt, w jaki sposób praktyki charytatywne szkodzą w istocie systemowemu rozwiązaniu problemu ubóstwa (nie jest to tematem niniejszych rozważań), ale wszystko to odbywa się na terytorium-by tak rzec-dotykalnej materii. Podobnie-utyskiwanie na medialny wymiar współczesnej polityki pomija fakt, że wciąż ma ona instrumenty skutecznego działania na rzecz transformacji rzeczywistości, niezależnie od tego czy jest "ideowym sporem" czy "już tylko spektaklem".

Strzępka z Demirskim udowodnili, że możliwe jest wykreowanie fikcyjnego ruchu społecznego, który nikogo nie zrzesza, za pomocą internetu i mediów masowych. Zarazem pokazali, że tego typu fikcyjny ruch, za którym nie stoją obywatele zdeterminowani i gotowi do długotrwałego działania na jego rzecz skazany jest na klęskę. Sub-polityka to jedyna w wolnorynkowej demokracji przedstawicielskiej przestrzeń, gdzie obywatele mogą wspólnie działać w celu skutecznej transformacji rzeczywistości i wymuszać na politykach rozwiązania legislacyjne, które transformację tę by uwzględniały. Wypłukanie zbiorowego i aktywistycznego aspektu z sub-polityki, jest następnym krokiem na drodze w kierunku społecznej atomizacji, obniżenia poziomu uczestnictwa i zbiorowego zaangażowania, a więc na drodze ku przepaści pasywnych, samolubnych podmiotów zainteresowanych wyłącznie własną prywatnością, mylnie identyfikujących ją z wolnym wyborem, w istocie zaś-podatnych na nieograniczone manipulacje ze strony klasy politycznej i posiadaczy kapitału.

Problem, który stanął przed nami w Krytyce Politycznej, był problemem realnym. Wsparcie dla fikcyjnej organizacji, jaką była Tęczowa Trybuna mogło przyczynić się do przyspieszenia tego procesu. Z drugiej jednak strony: dowód, który przeprowadzili Strzępka z Demirskim, był jednym z ostatnich dzwonków, by intensywnie działać (1) przeciw ingerencji mediów w przestrzeń sub-polityki; (2) na rzecz podtrzymania aktywistycznej, zaangażowanej i zbiorowej ontologii społeczeństwa obywatelskiego; (3) na rzecz konstytuowania się bytów organizacyjnych w nowym kształcie, negującym wyraźną granicę między sub-polityką i polityką (takich jak Krytyka Polityczna, której model działalności sprawia, że jest ona równocześnie organizacją społeczeństwa obywatelskiego, partią polityczną i instytucją kultury); (4) wreszcie-na rzecz upolitycznienia sub-polityki, to jest przemiany społeczeństwa obywateli w społeczeństwo elektorów-jednostek o wyraźnych preferencjach politycznych wynikających z ukształtowanego światopoglądu, które zrzeszają się już nie w celu interwencji w przestrzeń pod progiem polityki, lecz w sferę legislacji, regulowania życia społecznego i gospodarczego, stając się ciałami politycznymi. Usłyszeliśmy w KP złowieszcze wibracje owego dzwonka i stąd decyzja o wsparciu dla TT. (Zresztą realne konsekwencje tego kroku pojawiły się natychmiast: w reakcji na mój artykuł najpierw doszło do interwencji stowarzyszenia kibiców Cracovii, które piórem jednego ze swoich liderów domagało się sprostowań nt domniemanego wsparcia, jakiego Cracovia udzielić miała Tęczowej Trybunie 2012. Wymiana zdań była szorstka, ale nie ulegliśmy sądowemu szantażowi. Potem otrzymałem przesyłkę z Krakowa zawierającą, coś, co można by określić jako list z pogróżkami. Oczywiście nie wiem, kto był jego nadawcą Być może nieprzychylni mi teatromani)

Trzy dygresje na koniec

(1) Próba zainicjowania przez artystów ruchu społecznego Tęczowa Trybuna 2012 wpisuje się w szerszą tendencję do przekształcenia fantazji politycznej w polityczną praktykę. Podobieństwo drogi, jaką przebywają Strzępka i Demirski do tej, którą podąża Yael Bartana, wręcz rzuca się w oczy. Bartana zrealizowała tryptyk filmowy i zadziwi się Europa opowiadający o dziejach fikcyjnego Jewish Renaissance Movement in Poland (Ruchu Odrodzenia Żydowskiego w Polsce). Filmy stawiają sobie za cel doprowadzenie do powrotu 3 milionów Żydów do swojej dawnej ojczyzny. Bartana dotarła do punktu, w którym energię artystyczną należy spożytkować społecznie-rzeczywiście stworzyć ruch. Trwają prace, by do tego doszło, choć problemy, jakie napotyka Bartana, są-ze względu na międzynarodowych charakter Ruchu-nieporównywalnie większe od tych, które stały się udziałem Strzępki i Demirskiego. Wiosną przyszłego roku w Berlinie odbyć ma się pierwszy kongres Ruchu Odrodzenia Żydowskiego w Polsce. Wówczas wiadomo będzie, czy Bartanie się udało, czy nie.

(2) Domyślam się, że lektura powyższych rozważań może prowadzić, do bardzo prostego, a zarazem prawdziwego w swej naiwności pytania: dlaczego artyści nie opuszczą zwyczajnie pola sztuki i nie zaangażują się społecznie, zamiast dokonywać aktu społecznego zaangażowania z wnętrza pola sztuki, co-jak dowodzą przykłady dwóch wymienionych inicjatyw-skutkuje bądź to klęską, bądź niemal nieprzekraczalnymi trudnościami? Innymi słowy: po co polityce artyści?

To zasadne pytanie i wymaga poważnej odpowiedzi. Jak łatwo zauważyć, w przypadku obu inicjatyw (TT oraz JRMiP) tym, co czyni je trudnymi do zrealizowania, jest rodzaj nadwyżki wyobraźniowej w proponowanych postulatach. Wyznaczenie osobnych sektorów dla kibiców homoseksualistów na stadionie narodowym w Warszawie brzmi nie mniej absurdalnie z punktu widzenia horyzontu osiągalnych celów społeczno-politycznych, co stworzenie warunków do powrotu 3 milionów Żydów do Polski. Ponieważ pole konfliktów społecznych (czy pole polityki), podobnie jak każde inne pole ma przede wszystkim tendencje do reprodukowania samego siebie, cele, jakie się w nim pojawiają, zawsze mają barierę racjonalności wewnątrz pola. Wyobraźnia artystyczna, która podpowiada twórcom politycznym irracjonalne z punktu widzenia pola konfliktów społecznych (czy pola polityki) cele bądź postulaty, gwarantuje, że zadania emancypacyjne, jakie przed sobą stawiają, przekraczać będą owe bariery. Dramatem pola polityki (podobnie jak każdego innego pola) jest brak w nim polityki (rozumianej jako wytwarzanie realnej różnicy i skuteczna przemiana rzeczywistości). Artyści gwarantują politykę w polu polityki. Na tym polega ich niezastąpiona w nim rola, która może być skutecznie wcielana tylko wówczas, gdy nie opuszczą ostatecznie pola sztuki na rzecz petryfikującej mocy działalności społecznej w ramach ograniczonych możliwości społeczeństwa obywatelskiego, lub przejdą od pola sztuki do pola konfliktów społecznych w sposób świadomy i płynny, albo też usytuują się w pozycji jednocześnie wewnątrz i na zewnątrz obu pól zrzeszając się w organizacjach takich jak Krytyka Polityczna, generujących politykę (realną różnicę) poprzez nową formę politycznej praktyki (którą scharakteryzowałem powyżej). (Zagubienie Kampanii Przeciw Homofobii w przypadku inicjatywy TT, jej błądzenie po opłotkach niejasnych ocen tej inicjatywy i niemożność wkomponowania jej we własne cele emancypacyjne, z jednoczesną intuicją, że wkomponowanie takie jest konieczne; podobnie jak zagubienie izraelskich polityków i komentatorów życia społecznego w przypadku JRMiP, ukazują, że oba projekty artystyczno-społeczne przekroczyły barierę celów i postulatów, reprodukujących pole konfliktów społecznych, wytworzyły w nim różnicę, to jest politykę). Fakt, że zarówno Strzępka i Demirski jak i Yael Bartana, są działaczami Krytyki Politycznej, nie pozostaje bez znaczenia tak dla ich artystycznej wyobraźni, jak i umiejętności społecznego działania przekraczającego bariery w polu sztuki i w polu polityki.

(3) Czy w związku z tym zbędny lub-co najmniej-niekonieczny był sam spektakl pod tytułem Tęczowa Trybuna 2012 w repertuarze Teatru Polskiego we Wrocławiu? Paradoks polega na tym, że akcja TT nie przyniosłaby tak bogatej wiedzy społecznej, gdyby nie równoległa praca nad zdarzeniem teatralnym. A to dlatego, że-skoro "koteczki, które kochają futbol" w istocie nigdy nie istniały-ich materialność, performatywność, kody, jakimi się posługują, sposoby, w jakie wchodzą ze sobą w interakcje itd. można było bądź wykoncypować, bądź też-jak uczynili to Strzępka z Demirskim-odkryć i wypracować w przestrzeni praktyki artystycznej. Oglądając spektakl i mając żywo w pamięci kolejne epizody bezpośredniej akcji społecznej, byłem w stanie z niemal stuprocentową pewnością wskazać, które ze scen narodziły się z inspiracji zdarzeniami z rzeczywistości pozateatralnej (jak choćby wspomniana scena "kryzysu ideowego" Tęczowej Trybuny) i odwrotnie: które ze scenicznych rozwiązań, powstałych na bazie interakcji ludzi ucieleśniających poszczególne figury na szachownicy TT, stały się pożywką dla konkretnych akcji w rzeczywistości pozateatralnej. Komplementarność tych dwóch światów sprawiła, że podczas pracy nad Tęczową Trybuną 2012 sala prób stała się faktycznym terenem badań międzyludzkich zachowań, których wyniki artyści natychmiast "konsumowali" w postaci praktyki politycznej. I nawet jeśli praktyka ta nie doprowadziła do osiągnięcia pożądanych efektów społecznych, to przyniosła konkretną wiedzę o mechanizmach funkcjonowania demokracji, będącej naturalnym środowiskiem naszej egzystencji i wyznaczyła drogę (pozostawiając materialne kierunkowskazy w postaci portalu internetowego, tekstów gazetowych, audycji telewizyjnych, korespondencji z kibicami, dziennikarzami itd.), którą można by, a nawet należy, podążać w celu rozwinięcia już zainaugurowanej inicjatywy. Teatr jako laboratorium społecznych zachowań. Tym razem nie jest to tylko nośna metafora.

Pełna wersja tekstu w "Notatniku Teatralnym" nr 64-65/2011.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji