Artykuły

Żegnaj kochany Vaszku!

29 grudnia 1989 r. Zgromadzenie Federalne wybrało Vaclava Havla na prezydenta Czechosłowackiej Republiki Socjalistycznej. Oto opluwany przez komunistyczne media "pański synek, reakcjonista i agent imperializmu" został głową państwa! "Tego nawet w swoich sztukach z lat 60. nie potrafiłbym wymyślić" - przyznawał Havel. W grupie przyjaciół z "Gazety" na dziedzińcu zamku hradczańskiego słuchaliśmy jego inauguracyjnego przemówienia i łzy wzruszenia ciekły nam po twarzach - wspomina Andrzej Jagodziński.

Nie potrafię jeszcze o nim mówić w czasie przeszłym, choć już od dłuższego czasu wiedzieliśmy, że taka chwila nadejdzie. Nie sądziłem jednak, że tak szybko. Jeszcze tydzień temu rozmawiałem z nim w Pradze, kiedy odbierał prestiżową słowacką Nagrodę Fundacji Jana Langosza za działalność w dziedzinie praw człowieka. Dałem mu wtedy wydany niedawno przez Agorę wybór jego esejów - pierwszy, który wyszedł oficjalnie, nie w podziemiu. Był już bardzo osłabiony, ale wygłosił wspaniałe przemówienie i siedział potem z nami ponad godzinę w małej recepcji. Mówiliśmy sobie nawet żartem, że powinien częściej bywać w gronie przyjaciół, bo wyraźnie mu to pomaga.

Złośliwi mawiali o nim, że był prezydentem z Księgi Guinnessa, bo sprawował ten urząd trzykrotnie, nie ruszając się z miejsca, za każdym razem w innym kraju - Czechosłowackiej Republice Socjalistycznej, Czeskiej i Słowackiej Republice Federacyjnej oraz Republice Czeskiej. Przeciwnicy mówili o nim z przekąsem jako o niepoprawnym marzycielu i moraliście, nazywając go "prawdomiłośnikiem" (od hasła, które sam wymyślił i które stanowiło motto jego prezydentury - "Prawda i miłość muszą zwyciężyć nad kłamstwem i nienawiścią"). Był jedynym dysydentem w krajach postkomunistycznych, który nieprzerwanie od 1989 r. pozostał w wielkiej polityce.

Havel na Hrad

Jeszcze w sierpniu 1989 r. czechosłowackie władze rozbiły demonstrację w rocznicę agresji wojsk Układu Warszawskiego, a już 17 listopada pokojowa manifestacja studencka w Pradze doprowadziła do wybuchu aksamitnej rewolucji.

Opozycyjne Forum Obywatelskie pod przewodnictwem Havla stało się najważniejszą siłą polityczną. Po kilku dniach wielosettysięcznych manifestacji i strajku generalnym wymusiło dymisję rządu i powołanie nowego, koalicyjnego, który sprawował władzę do wolnych wyborów parlamentarnych w czerwcu 1990 r.

29 grudnia 1989 r. Zgromadzenie Federalne wybrało Vaclava Havla na prezydenta Czechosłowackiej Republiki Socjalistycznej. Oto opluwany przez komunistyczne media "pański synek, reakcjonista i agent imperializmu" został głową państwa! A w dodatku jednogłośnie wybrał go na to stanowisko parlament nadal zdominowany przez komunistów. "Tego nawet w swoich sztukach z lat 60. nie potrafiłbym wymyślić" - przyznawał Havel. W grupie przyjaciół z "Gazety" na dziedzińcu zamku hradczańskiego słuchaliśmy jego inauguracyjnego przemówienia i łzy wzruszenia ciekły nam po twarzach.

Pisarz i człowiek teatru

Został prezydentem, mając 53 lata i tyle doświadczeń, że starczyłoby na niejedno życie. Urodził się w bardzo zamożnej rodzinie praskich przedsiębiorców. Jego pradziadek był jeszcze zwykłym kamieniarzem, dziadek, też Vaclav, został inżynierem i dla własnej firmy zbudował wspaniały secesyjny pałac Lucerna w centrum Pragi - pierwszy żelbetowy budynek w tym mieście. Ojciec wybudował słynne Tarasy - luksusowy kompleks restauracyjno-rozrywkowy w dzielnicy Barrandov - i połączył z Lucerną w jedno przedsiębiorstwo. Stryjek natomiast był jednym z głównych twórców czeskiego przemysłu kinematograficznego i na tymże Barrandovie postawił znaną wytwórnię filmową.

Vaclav i jego młodszy brat Ivan mieli prywatne guwernantki, a w domu ich rodziców spotykała się intelektualna elita miasta. Rodzice mieli jednak demokratyczne poglądy i chłopców wysłano do szkoły publicznej. Vaszek wspominał, że jako jedyny w klasie dostawał z domu dobre kanapki i strasznie się tego wstydził, więc starał się w drodze do szkoły gdzieś je wyrzucić.

Karta się odwróciła, kiedy w marcu 1948 r. do władzy doszli komuniści. Majątek rodziców został znacjonalizowany, a "burżuazyjne pochodzenie" uniemożliwiło synom zdobycie normalnego wykształcenia. Po skończeniu podstawówki Vaclav musiał podjąć pracę laboranta chemicznego, ucząc się w gimnazjum wieczorowym. W połowie lat 50. został przyjęty na wydział ekonomiczny praskiej politechniki, ale gdy po dwóch semestrach usiłował się przenieść do szkoły teatralnej, został wyrzucony ze studiów i na dwa lata trafił do wojska. Dopiero w połowie lat 60. na fali odwilży pozwolono mu zaocznie skończyć scenopisarstwo w praskiej szkole teatralnej. W tym czasie był już znanym pisarzem i człowiekiem teatru.

Na przełomie lat 50. i 60. znalazł zatrudnienie w słynnym praskim Teatrze na Balustradzie - początkowo jako montażysta sceniczny, a po paru latach jako kierownik literacki. Poznał wielu wybitnych artystów i wreszcie w 1963 r. sam zadebiutował jako autor. Z tym właśnie teatrem jest związana jego ówczesna twórczość dramatopisarska - od debiutu ("The Garden Party") aż po ostatnią w latach 60. oficjalnie wystawioną sztukę ("Puzuk, czyli albo uporczywa niemożność koncentracji").

Wszystko się zmienia 21 sierpnia 1968 r., kiedy do Czechosłowacji wkraczają wojska Układu Warszawskiego, by "przywrócić porządek". Niezależne instytucje zostają zlikwidowane, a niepokorni twórcy trafiają na indeks cenzury.

Od początku lat 70. sztuki Havla mają premiery tylko na Zachodzie, a krajowi widzowie zobaczą je na scenie dopiero po aksamitnej rewolucji. To dla dramatopisarza strasznie trudne doświadczenie, więc nic dziwnego, że przez kilka lat ma kłopot z pisaniem utworów teatralnych. Przełom stanowią dopiero powstałe w połowie lat 70. jednoaktówki: "Audiencja", "Wernisaż" i "Protest", które przynoszą mu światową sławę. Ale też od tego okresu w jego twórczości coraz więcej miejsca zajmują publicystyka i eseistyka polityczna. W 1975 r. pisze list otwarty do prezydenta Gustava Husaka, w którym analizuje przyczyny kryzysu społecznego i moralnego w państwie. Jeszcze większe wrażenie robi znakomity esej "Siła bezsilnych" pokazujący, że nawet w kraju totalitarnym opór społeczny nie jest bez szans.

Kiedy władze aresztują młodych muzyków rockowych z grupy The Plastic People of the Universe, Havel organizuje akcję w ich obronie. Po raz pierwszy od 1968 r. nawiązane zostają kontakty między różnymi środowiskami niezależnymi. Stąd już tylko krok do Karty 77 - opozycyjnej platformy skupiającej ludzi o różnych poglądach i orientacjach politycznych chcących działać na rzecz przestrzegania praw człowieka. Havel jest inicjatorem Karty i głównym autorem jej manifestu.

Władze reagują wściekłą nagonką, a Havel co chwila ląduje w areszcie. Mimo to w 1978 r. udaje mu się wziąć udział w pierwszych dwóch (a w latach 80. w trzech następnych) konspiracyjnych spotkaniach działaczy Karty 77 z przedstawicielami polskiego Komitetu Obrony Robotników. "Antyturystę Havla zmusiło to do pięciokrotnego wdrapania się na graniczną Śnieżkę, ale jego wysiłek został nagrodzony - poznał Adama Michnika, Jacka Kuronia oraz innych reprezentantów KOR i zaprzyjaźnił się z nimi na całe życie" - wspominał po latach w książce "Zaoczne przesłuchanie".

Aresztowany w maju 1979 r. został skazany na cztery i pół roku więzienia i tylko ciężkie zapalenie płuc sprawiło, że zwolniono go pół roku przed końcem kary.

Piwo

Ostatni komunistyczny prezydent Czechosłowacji Gustav Husak 10 grudnia 1989 r. podał się do dymisji. Havel odziedziczył po nim kancelarię prezydencką. Po zaprzysiężeniu szef kancelarii oprowadzał po Hradczanach nowego prezydenta i jego najbliższych współpracowników. Był bardzo grzeczny, pokazywał sale i gabinety. W pewnej chwili przeszli obok zamkniętych drzwi, a kiedy Havel poprosił, żeby je otworzyć, okazało się, że nie można znaleźć kluczy. Prezydent nie ustępował i po chwili znalazł się w sporej sali z jakimiś ludźmi przy komputerach. Był to tajny punkt dowodzenia Układu Warszawskiego. "Bardzo mnie to zaskoczyło i coś musiałem zrobić. Poprosiłem więc, żeby wysłali depeszę do prezydenta Gorbaczowa. Była następującej treści: Ahoj! [po czesku "cześć"] - Vaclav Havel . Podobno naczelny dowódca Układu marszałek Kulikow bardzo się wtedy pochlebnie o mnie wypowiedział, że już pierwszego dnia urzędowania odkryłem ich tajny punkt dowodzenia, bo jemu się wydawało, że jako dysydent muszę być głupszy" - opowiadał po latach.

Havel zmienił styl działania kancelarii. Odremontował i udostępnił do zwiedzania większość pomieszczeń Hradczan i wspaniałe ogrody za komunizmu zamknięte na cztery spusty. Kilka razy w roku można było zwiedzać niemal całą kancelarię prezydenta. Gdy zdrowie mu na to pozwalało, Havel pojawiał się wśród zwiedzających i oprowadzał ich. Wprowadził też zwyczaj, że goście prezydenta - głowy innych państw - w ramach pobytu w Pradze idą z nim na piwo. Bill Clinton jednego wieczoru był nawet w dwóch miejscach: w słynnej piwiarni Pod Złotym Tygrysem, w której bywał Hrabal, a potem w klubie jazzowym Reduta, gdzie zagrał na saksofonie (Havel przyłączył się na bongosach). Nawet królowa brytyjska była z nim w pubie na piwie.

Prezydent trzech krajów

Pierwsza kadencja prezydencka - jeszcze w socjalistycznej Czechosłowacji - trwała tylko pół roku. W czerwcu 1990 r. odbyły się wolne wybory, w których zwyciężyło czeskie Forum Obywatelskie i sojusznicze słowackie Społeczeństwo przeciw Przemocy. Vaclav Havel znów został prezydentem - tym razem Czeskiej i Słowackiej Republiki Federacyjnej.

Już przy zmianie nazwy ujawniły się czesko-słowackie animozje. Państwo było formalnie federacją od 1969 r., lecz struktura parlamentu nie przystawała do czasów demokratycznych. Na dodatek odżyły słowackie kompleksy i nacjonaliści postanowili zbić kapitał. Havel zapraszał polityków na Hrad i na Hradeczek, gotował im gulasz i próbował mediować. Na próżno. Wybory w czerwcu 1992 r. wygrała w Czechach partia Vaclava Klausa, a na Słowacji - ugrupowanie Vladimira Mecziara. Zwycięzcy postanowili podzielić Czechosłowację. Havel sprzeciwiał się podziałowi, ale nie mógł mu zapobiec. Nie chcąc firmować tej decyzji, ustąpił ze stanowiska 20 lipca 1992 r.

Pamiętam ten dzień. Urzędowanie prezydenta kończyło się o godz. 12, a na 10 zaprosił nas - praskich korespondentów zagranicznych i po jednym reprezentancie czeskich mediów - na ostatnią konferencję prasową do zamku w Lanach pod Pragą (letniej siedziby głów państwa czechosłowackiego od czasów Masaryka).

Historia pisała wielki dramat federacji, a Havel - jak na człowieka teatru przystało - jeszcze dodał tym chwilom dramatyzmu. Po krótkim wyjaśnieniu swej decyzji oddał głos szefom wydziałów kancelarii, którzy kolejno podawali się do dymisji. Potem jeszcze był czas na kilka pytań. Tuż przed 12 zapadła cisza. Kiedy zamkowy zegar wybił południe, Havel powiedział: "Teraz jako prywatny obywatel jestem tu gościem kanclerza Schwarzenberga [też zrezygnował ze stanowiska, ale wykonanie tej decyzji wstrzymał do czasu wyboru nowego prezydenta] i zapraszam państwa na skromny poczęstunek do ogrodów. Chętnie odpowiem na każde pytanie, ale proszę mnie już nie cytować". W tym czasie na zamku hradczańskim w Pradze gwardia prezydencka po raz ostatni w czasach federacji opuszczała z masztu prezydencki sztandar z wyhaftowaną maksymą "Prawda zwycięży".

"Aksamitny rozwód" przebiegł szybko i już 1 stycznia 1993 r. na mapie Europy pojawiły się dwa nowe państwa: Republika Czeska i Republika Słowacka. Niedługo potem prezydentem pierwszego z nich został Vaclav Havel.

Do NATO

Dwie kadencje czeskiego prezydenta nie były łatwe także z powodu przeciwności losu w życiu osobistym. Na początku 1996 r. zmarła jego żona Olga. Niedługo potem Havel musiał się poddać operacji z powodu raka płuc. Długo wracał do zdrowia, a kiedy wydawało się, że wszystko już jest na dobrej drodze, przyszedł nowy cios. Podczas rekonwalescencji w Austrii, dokąd wyjechał z nową żoną - aktorką Dagmarą Havlovą - czuł się tak świetnie, że nie zabrał z kraju swego lekarza. Nastąpiła perforacja jelita grubego. Po tych przejściach już nie odzyskał dawnego wigoru i znacznie musiał ograniczyć swoje obowiązki.

Bardzo nad tym ubolewał, bo należał do tych mężów stanu, którzy sami piszą przemówienia. Co roku powstawało ich kilkadziesiąt. Nie były to wypowiedzi okazjonalne, tylko znakomite eseje polityczne. Rozwijał w nich swoje ulubione tematy: sytuacja społeczeństwa obywatelskiego, reforma instytucji międzynarodowych, sprawiedliwe urządzenie świata, pokojowa koegzystencja różnych ras i religii, rozliczenie z przeszłością. Choć nie był wyznawcą żadnej religii, to w sprawach nowego ładu światowego szczególnie bliskie mu były poglądy Jana Pawła II i Dalajlamy. Od wielu lat w Pradze na zaproszenie Havla gromadziły się najwybitniejsze umysły z całego świata, by na Forum 2000 dyskutować o najpoważniejszych problemach współczesności i przyszłości.

Choć jego poparcie w społeczeństwie czeskim nigdy nie spadło poniżej 50 proc., to jednak miał wielu przeciwników. Przeszkadzała im Hawlowska koncepcja oparcia polityki na moralnych zasadach i jego krytyka zawłaszczania państwa przez partie polityczne. Nigdy nie redukował polityki do technologii władzy i podkreślał, że najważniejsze są czyste ręce. Na początku każdego roku kancelaria prezydenta publikowała komunikat o wysokości prezydenckich zarobków. I co roku okazywało się, że zdecydowaną większość poborów przeznaczył na cele charytatywne i kulturalne.

Kiedy obejmował władzę, Czechosłowacja zaczynała trudną transformację ustrojową, wciąż była członkiem Układu Warszawskiego, a na terenie kraju stacjonowały wojska radzieckie. Kończył urzędowanie jako prezydent niepodległej, stabilnej i bezpiecznej Republiki Czeskiej - członka NATO i państwa na progu Unii Europejskiej. Spełniło się więc chyba wszystko, o czym może marzyć mąż stanu.

Po odejściu z urzędu prezydenckiego zapowiadał, że chce odpocząć, czytać książki i podróżować po świecie. Także pisać sztuki i eseje. Ale wkrótce zorientował się, że to utopijne marzenia. "Przestałem być prezydentem, ale już dożywotnio pozostanę byłym prezydentem, a to wcale nie jest łatwiejszy obowiązek" - mówił. Nigdy nie odmawiał swego poparcia dla słusznej sprawy - angażował się na rzecz ludzi walczących o wolność we wszystkich krajach świata, bo uważał, że ma wobec nich dług do spłacenia.

Tych, którzy go dobrze znali, zadziwiał swoją skromnością i nieśmiałością. Szacunek i podziw, jakim się wszędzie cieszył, zawsze przyjmował z autentycznym zażenowaniem. Był człowiekiem dobrym, uczciwym i tolerancyjnym. A także dowcipnym i autoironicznym. Widać to doskonale choćby w filmie "Obywatel Havel" czy w książce wspomnień "Tylko krótko, proszę". "Myślę, że ludzie ofiarni, odczuwający odpowiedzialność za cały świat i mimo jego drwin wciąż od nowa porywający się na donkiszotowskie przygody powinni umieć - w interesie własnym i ogółu - żartować z siebie. A przy okazji, co się najczęściej zdarza, kiedy ironia szydercy zostaje skonfrontowana z autoironią wyszydzanego? Z twarzy szydercy znika uśmiech i pozostaje już na niej tylko grymas!" - napisał w jednym ze swoich ostatnich esejów.

Kilka dni przed śmiercią odwiedził go w Pradze Dalajlama i polecał mu instytut medycyny tybetańskiej w Warszawie. Z Daszą, żoną Vaclava, zastanawialiśmy się nad możliwością zorganizowania takiego wyjazdu. Nieubłagana śmierć zniweczyła jednak te plany. Zabrała go z jego ukochanego górskiego domku na Hradeczku w Karkonoszach, tego domku, który zawsze był jego ulubionym azylem i w którym powstały najlepsze teksty.

Żegnaj, kochany Vaszku!

Na zdjęciu: Vaclav Havel jaki pracownik browaru Trutnov, 1975 r.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji