Artykuły

Nieudana litania znad kuwety

"Śmierć pracownika" w reż. Iwo Vedrala w Teatrze Polskim w Poznaniu. Pisze Marta Kaźmierska w Gazecie Wyborczej - Poznań.

"Śmierć pracownika" Michała Kmiecika - zwycięski dramat wyłoniony w tegorocznym konkursie Metafory Rzeczywistości w Teatrze Polskim - nosi w sobie potencjał literackiego granatu. Piątkowa prapremiera tekstu w Malarni okazała się jednak niewypałem.

Spektakl w reżyserii Iwo Vedrala jest jak wyważanie dawno otwartych drzwi: niczym bumerang powraca poczucie, że gdzieś już to wszystko widzieliśmy. Echa szarej codzienności, zapożyczenia z mitologii i literackie inspiracje, które w tekście młodziutkiego dramaturga (rocznik 1992) układają się we wciągającą zabawę z językiem, na scenie nużą.

Może powodem tego są powtarzające się u Iwo Vedrala zaangażowane seksualne aluzje, które jeśli pojawiają się w dramacie, to w formie subtelnych słownych skojarzeń? Narrator "z offu" u Michała Kmiecika przemawia do wyobraźni czytelnika "zdystansowanym głosem Krystyny Czubówny". Na scenie przybiera postać Ewy Szumskiej, która zasiada w fotelu w pozie seksownej, zgryźliwej ciotki-plotkary i snuje opowieść o Minotaurze, to wybebeszając kasetę magnetofonową, to przeżuwając batonik. Gdy zjawia się kolejny bohater - "w sprawie pracy"(Piotr B. Dąbrowski) "z offu" z miejsca wciąga go do erotycznej gry (w dramacie mowa wszak o "stosunkach pracy").

Lizus i pochlebca "asystent" u Iwo Vedrala jest "asystentką" (odziana w opięty cielisty kombinezon Anna Sandowicz), rozkładającą przed pracodawcą nogi w geście totalnego poddania. Tylko wyważona, stonowana i konsekwentna kreacja Wojciecha Kalwata ("posiadacz"), sprawia, że w scenie odgrywanej przez aktorski duet udaje się uniknąć skrzeczącego banału.

Na tym tle bardzo blado wypada Jakub Papuga, czyli pracownik "przed awansem", przekładający sumiennie papiery z jednej plastikowej kuwety do drugiej. Jego monolog człowieka udręczonego codzienną podróżą do pracy środkami publicznej komunikacji sprawia, że przed oczyma staje nam jak żywy Marek Kondrat z "Dnia świra". "Wstaję siódma dwie gimnastyka siódma dziesięć prysznic szybkie śniadanie siódma piętnaście zęby zawsze myję zęby po śniadaniu nigdy przed" - recytuje beznamiętnie "przed awansem", złorzecząc, że "winda zajęta przez te głupie kadrowe pizdy co sobie jeżdżą między piętrami na pogaduchy kserować papiery od rana mimo że ich jeszcze nie ma nowych do pokserowania".

Ciąg skojarzeń Koterski - Shuty - Masłowska nie jest chyba niczym zaskakującym w czasach, gdy wszyscy - pisarze i czytelnicy cytują się nawzajem. Gorzej, że w "Śmierci pracownika" uderza co krok bliźniacze podobieństwo Jakuba Papugi do Jakuba Papugi z poprzednich teatralnych wcieleń. Jego "przed awansem" to niemalże ten sam nieszczęśliwy pracoholik w kołnierzyku, którego oglądaliśmy ostatnio w Teatrze Polskim chociażby w "Kotce na rozpalonym blaszanym dachu".

W pracy nad tekstem Kmiecika coś poszło nie tak: spektakl, który mógł stać się dla dramatu tubą, moim zdaniem zatarł i spłycił wiele jego sensów i smaczków.

Bardziej niż przytłaczająca scenografia (szklane terrarium dla palących aktorów, drzewo, telewizor) czy ostre rockowe kawałki frustrata bez pracy (chwilami zupełnie niezrozumiałe, bo zagłuszone przez muzykę) przemawia wciąż surowy, wyprany ze znaków przestankowych tekst.

Kolejne spektakle będzie można zobaczyć 27 i 28 grudnia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji