To będzie postać autentyczna i niekoturnowa
EWA BIEGAS, która wcieli się w rolę Halki, opowiada o swojej fascynacji Moniuszką i pracy nad długo oczekiwanym spektaklem, który poznamy już w piątek i niedzielę na deskach Opery Krakowskiej
Na deskach Opery Krakowskiej odbędzie się długo oczekiwana premiera "Halki" Moniuszki. Wystąpi Pani w tytułowej roli. To nie jest pierwsza Pani Halka...
- Halkę śpiewałam już tu, w Krakowie, w wersji plenerowej, która odbyła się w 2004 roku na Skałkach Twardowskiego. Był to mój debiut w Operze Krakowskiej. Od tego czasu rozpoczęłam współpracę z tym teatrem.
Przygotowywana teraz Halka będzie inna od tej plenerowej?
- Obecna inscenizacja będzie się bardzo różnić od poprzedniej. Spektakl plenerowy reżyserowany przez Krzysztofa Jasińskiego sam w sobie tworzył unikalną scenografię; szum drzew, powiew wiatru, ogniska na szczycie skał, naturalnych rozmiarów kościół i dwór wręcz wymuszały realizację przedstawienia osadzonego w bardzo realistycznych ramach.
Inscenizacja Waldemara Zawodzińskiego i choreografii Janiny Nierobskiej, nad którą pracujemy, będzie zupełnie inna.
W czym zatem tkwią podstawowe różnice?
- Reżyser skupia się przede wszystkim na pokazaniu dramatu postaci, jej wewnętrznej przemianie dokonującej się pod wpływem nieszczęśliwej miłości oraz brutalności i bezwzględności zewnętrznego świata. Każdy szczegół sugestywnej mowy ciała ma tu ogromne znaczenie.
Od pierwszej Pani realizacji Halki minęło siedem lat. Zyskała Pani wiele doświadczeń scenicznych. Czy zatem w Pani podejściu do tej postaci też będą zmiany?
- Każde nowe wcielenie się w tę samą postać jest odkrywaniem nowych emocjonalnych i wyrazowych obszarów. Nie bez znaczenia jest też fakt, że przez te lata dojrzałam, jako kobieta i matka, co pozwala mi jeszcze głębiej zrozumieć podwójne nieszczęście Halki-matki i Halki-kochanki.
Czy opowieść o zakochanej do szaleństwa góralce, wykorzystanej i porzuconej; kobiecie, która w obłędzie targa się na swoje życie, może być interesująca dla współczesnego widza?
- Oczywiście. Taką opowieść można znakomicie osadzić w dzisiejszych realiach. Odtrącona miłość, dulszczyzna i zakłamanie będą zawsze tematami ponadczasowymi.
Co Panią najbardziej fascynuje w roli Halki?
- Muzyka będąca wypadkową transponowania na grunt polski europejskich osiągnięć operowych wraz z rodzimą muzyką ludową. Nie na darmo mówi się o Moniuszce jako ojcu polskiej muzyki narodowej.
Często ta partia bywa porównywana do Madamy Butterfly.
- Są pewne podobieństwa: motyw miłości, dziecka; podobnie układają się duety i arie. Ale są to opowieści o dwóch zupełnie różnych kobietach, o dwóch różnych światach. Butterfly jest kobietą sztuki, zaś Halka prostą dziewczyną z gór. Przygotowując Halkę ani razu nie czerpałam z emocjonalności Butterfly.
Czy partia Halki to wdzięczne śpiewanie?
- Halka to jedna z najtrudniejszych partii sopranowych, nie tylko w literaturze polskiej. Moniuszko pisał "gęsto", niemal bez oddechu. Specyfika języka polskiego dodatkowo utrudnia zadanie. Poza tym w krakowskiej realizacji przywrócone zostały wszystkie zawsze skracane fragmenty; zabrzmi więc także ta muzyka, której publiczność nie zna.
Jaka zatem będzie Pani Halka?
- Mam nadzieję, że autentyczna, niekoturnowa i pozbawiona "cepeliowych" elementów.