Spektakl wart zachodu
"Mężczyzna wart zachodu" w reż. Piotra Szczerskiego w Teatrze im. Żeromskiego w Kielcach. Pisze Jakub Wątor w Gazecie Wyborczej - Kielce.
Komedia romantyczna to nie jest. Raczej obyczajowa. I mimo kilku uchybień jednak warta zachodu.
Po śmierci swej żony Christopher Osgood nie może wrócić do rzeczywistości. Każdy jego krok stawiany jest po omacku, a obiektem kultu jest urna z prochami kobiety. W pewnym momencie z hukiem spada na niego szansa na nowy rozdział w życiu. Są nią trzy kobiety, które jednocześnie stają w szranki o serce wdowca. I tu zaczyna się akcja "Mężczyzny wartego zachodu", najnowszej sztuki Teatru im. Żeromskiego w Kielcach.
Każda z pań różni się od siebie i każda ma w sobie coś, czego szuka Christopher. Problem w tym, że zupełnie nie jest on zdecydowany, co ma robić. Czy to już moment, gdy może zapomnieć o żałobie? A może należy zostać wiernym zmarłej żonie do końca życia? W zasadzie przez całą sztukę ani jeden jego gest czy słowo nie przejawia jakiejkolwiek pewności siebie. W tej roli Mirosław Bieliński wypadł znakomicie. Ma się wrażenie, jakby sztuka została napisana specjalnie pod tego aktora, a angielska flegma to jego drugie imię.
Nie wypadają też źle pozostali, choć uważam, że za mało wyeksponowana jest postać córki Christophera - pojawia się kilka razy, nie wprowadza wielkiego zamętu nawet swoją ciążą. A przecież mogłaby jeszcze bardziej utrudnić trzem kobietom zdobywanie serca jej ojca. Zdobywanie, bo walka to raczej nie jest. Brak tu przebiegłości, wielkich podstępów, z których mogłoby wyniknąć jeszcze więcej zabawnych sytuacji.
Przed premierą reżyser Piotr Szczerski zapowiadał, że widzowie zostaną zaskoczeni scenografią w jednej ze scen. I rzeczywiście - Christopher w pewnym momencie znajduje się w chińskim sklepie z orientalną muzyką, przesłodzonymi kolorami i skośnooką ekspedientką. Wszystko owiane jest egzotyką, zaskoczeniem i podziwem widza. Bardzo dobry pomysł.
Sama fabuła jest prosta. Wszystkie postaci wzbudzają politowanie i uśmiech. A we mnie, jako w młodym widzu, jeszcze strach związany z pytaniem: czy ja też skończę tak, jak oni?
Rosemary Friedman "Mężczyzna wart zachodu", przekład Bogusława Plisz-Góral, reżyseria Piotr Szczerski, scenografia i kostiumy Łukasz Błażejewski. Występują: Mirosław Bieliński, Dawid Żłobiński, Ewelina Gronowska-Ośka, Ewa Józefczyk, Beata Pszeniczna, Teresa Bielińska, Dagna Dywicka.
Dla "Gazety"
Rosemary Friedmann, autorka sztuki, która przyjechała na sobotnią premierę:
- Każdy reżyser podchodzi do tej sztuki inaczej, ale tym razem wszystko poszło wyśmienicie. Jestem zaskoczona scenografią chińskiego sklepu. W Anglii były bardziej konserwatywne, tradycyjne i dosłowne. Co do samej treści, to w nowej wersji sztuka ta będzie okrojona - bez Marcusa i Chryzantemki. Żadna z bohaterek nie jest mną. Czy ja sama chciałabym poderwać Christophera? Jestem na to za stara.