Artykuły

Teatr totalny

NIEWIELKA sala. Pod ścianami rzędy krzeseł. Na środku otoczona z trzech stron przez publiczność arena z ażurową konstrukcją wyznaczającą miejsce akcji, ów własny - "przeźroczysty pokój". Reszty dopełniają: metalowe łóżko, stół, parę krzeseł i trochę książek. W tej scenerii dwoje młodych ludzi. On i Ewa, toczy spór ze sobą i światem. Każde z nich ma inną projekcję rzeczywistości, inne rozumienia życia i odmienne wyobrażenie o prawdzie.

"Przeźroczysty pokój", spektakl autorski Krystiana Lupy, został wystawiony na scenie studyjnej jeleniogórskiego teatru. Scenariusz - jak czytamy w programie - powstał z inspiracji lub wręcz z fragmentów dzieł Hermanna Hessego, Tomasza Manna, St. I. Witkiewicza, a również z Biblii. Już sam ten zestaw nazwisk i tytułów świadczy o ambicjach i poszukiwaniach Krystiana Lupy. Jest to próba teatru "filozoficznego", swoisty traktat o granicach ludzkiego poznania i trudnościach porozumienia się ze światem, otoczeniem, a przede wszystkim z samym sobą. Twórca widowiska usiłuje przejrzeć ludzkie wnętrze niczym przeźroczysty pokój. Ukazać ową, często chwiejną, granicę między prawdą a fikcją, między rzeczywistością a jej pozorem. Prześledzić różne systemy samoobrony człowieka "wieku dojrzewania" aż do stworzenia sobie światów zastępczych lub - jeszcze lepiej - fałszywej autokreacji, co prowadzi do samounicestwienia, bo z błędnej przesłanki nie może przecież wyniknąć autentyczna rzeczywistość. Stąd klęska Jego i porażka Ewy. W spektaklu jest to ukazane w sposób precyzyjny, lecz zarazem pozostawiający miejsce na domysły widza czy wręcz na inny model interpretacyjny. W końcu jednak nie tylko Sobowtór, ale również Morderca i tzw. "Uczestnicy seansu" to różne wcielenia Jego, czyli bohatera utworu. W gruncie rzeczy "Przeźroczysty pokój" jest rozpisanym na głosy monodramem. W ten sposób Krystian Lupa przeprowadza na swoim bohaterze coś w rodzaju wiwisekcji, a zarazem ukazuje - by użyć słów Różewicza - i "kryształowe wnętrze brudnego człowieka. Nawiasem mówiąc chwilami za pomocą dość mocnych środków.

Spektakl jest na dobrą sprawę moralitetem, ale przede wszystkim próbą teatru totalnego. Wszystko tu jest grą, konwencją, umową: i "przezroczysty pokój" i urojone czy nawet prawdziwe dramaty bohaterów. Umowność tego świata podkreśla mocno stylizowana i na swój sposób znakomita gra aktorów.

W tym miejscu można by napisać, że jest to świetne przedstawienie i postawić kropkę. W istocie jednak dopiero teraz zaczyna się problem. Okazuje się, że traktat, filozoficzny jest niesłychanie trudno przełożyć na język sceny. Mimo świetnej wyobraźni reżysera, znakomitych pomysłów i konsekwencji w scenicznym działaniu.

W rezultacie widowisko jest - przepraszam za mimowolny paradoks - bardzo interesujące, ale zarazem nużące. Sekcja umarłej psychiki Jego trwa trzy i pół godziny. Podejrzewam, że przekracza to możliwości percepcji każdego widza, nawet jeśli wykazuje on zrozumienie dla intencji autora i całkowitą gotowość do wzruszeń artystycznych. Zwłaszcza że znużeniu temu - jeśli można tak powiedzieć - sprzyja co prawda uzasadniona logiką widowiska, lecz równocześnie zbyt natrętna powtarzalność pewnych sytuacji i tzw. scenicznych działań. Ulega się temu znużeniu mimo - powtarzam - dobrej gry aktorów, spośród których ekspresją, a zarazem wyjątkową cierpliwością w realizowaniu pomysłów reżysera wyróżniają się: Piotr Skiba (On), Maria Maj (Ewa), Andrzej Kempa (Morderca) i Ewa Jagiełło (Olimpia). Ponadto występują z powodzeniem: Stanisław Biczysko, Zbigniew Bryczkowski, Zbigniew Cieślar, Edward Kalisz, Sławomir Sulej, Stanisław Cichocki i Marek Urbański.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji