Artykuły

Prometeusz

Jeśli weźmiemy pod uwagę popularyzatorską rolę telewizji, musimy uznać pomysł wystawienia tragedii antycznej za bardzo celowy. Również z artystycznego punktu widzenia było to posunięcie ambitne i "odważne". Zapewne twórcom spektaklu trudno było przewidzieć, co z tego wyniknie, byli tak samo nieświadomi efektu jak widzowie, zasiadający przy odbiornikach.

A rezultat? Opinie będą chyba zdecydowanie sprzeczne, zależy bowiem, kto czego oczekiwał od tego spektaklu. Ci, których interesują "odwieczne problemy" ludzkości i wielkie uczucia, którzy potrafią delektować się pięknem języka i poetyckiej frazy, zapewne byli zadowoleni. Nie ukrywajmy jednak, że "Prometeusz w okowach" Ajschylosa wielu widzów mógł znużyć. Osobiście jestem zdania, że prezentację tragedii greckiej należało zacząć od któregoś z bardziej dynamicznych utworów, że wymienię choćby "Antygonę", czy "Króla Edypa".

Mimo bowiem, iż ekran telewizyjny jest nadzwyczaj łaskawy dla tekstu i gry twarzy aktora, to przedstawienie raziło zdecydowanie nadmierną statyką. A przy tym nie udało się odtworzyć nastroju koturnowej wielkości, powagi i "posągowości", tak charakterystycznej dla teatru trzech wielkich tragików greckich. Odnosiło się wrażenie, że reżyser nie wypracował dla aktorów jakiegoś jednolitego stylu, każdy jakby grał "po swojemu". W niczym to zresztą nie odbiera wartości interesującym popisom Holoubka i Mikołajskiej.

Nie zamierzam rozprawiać na temat: czy tragedia antyczna nadaje się, czy też nie nadaje do telewizji. Sądzę, że przedstawienie Barbary Bormann, choć niedoskonałe, otwiera jednak dalsze możliwości dla tego teatru.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji