Warszawa. Premiera "Józefa i Marii" w Studio
- Sztuki austriackiego dramatopisarza znanego z radykalnych poglądów i artystycznych prowokacji, były już kilkakrotnie wystawiane na deskach Teatru Studio - mówi reżyser Grzegorz Wiśniewski. - "Józef i Maria" to spektakl kameralny, w którym Turrini odchodzi od uprawianej w latach 60. i 70. dramaturgii szoku.
"Józef i Maria", sztuka Petera Turriniego, reż. Grzegorz Wiśniewski, wyk. Irena Jun, Stanisław Brudny, Marta Ledwoń, Teatr Studio, PKiN, pl. Defilad 1, bilety: 50 zł, rezerwacje: tel. 22 656 69 41, piątek (25.11), godz. 20
Irena Jun i Stanisław Brudny grają parę starszych ludzi spędzających wieczór wigilijny w nieczynnym centrum handlowym. Tak zdaniem autora tekstu Petera Turriniego wygląda metafora samotności we współczesnym konsumpcyjnym świecie.
- Sztuki austriackiego dramatopisarza znanego z radykalnych poglądów i artystycznych prowokacji, były już kilkakrotnie wystawiane na deskach Teatru Studio - mówi reżyser Grzegorz Wiśniewski. - "Józef i Maria" to spektakl kameralny, w którym Turrini odchodzi od uprawianej w latach 60. i 70. dramaturgii szoku.
Centralny punkt scenografii stanowi wielki podest zapakowany jak gwiazdkowy prezent. Kilka zwisających z sufitu bombek sugeruje czas akcji - święta Bożego Narodzenia. Młoda kobieta, pracownica supermarketu wystrojona niczym choinka, zachwala przez mikrofon superpromocje na baleron w najlepszym gatunku, węgierską gęś patroszoną i barwne niekapiące świece.
Wszystkie te anonse niewiele obchodzą Józefa i Marię. Samotnych, doświadczonych przez życie, obcych sobie ludzi.
Ona - 69-latka - jest tu sprzątaczką. Ma syna i wnuka oraz synową, z którą nie potrafi się dogadać. Jedynak poprosił ją więc, by w tym roku nie przychodziła na Wigilię.
On - 71-latek - nie ma rodziny. Gdy był dzieckiem, oddano go do pogotowia opiekuńczego. Matka nie miała dla niego czasu.
Przypadkowa rozmowa tych dwojga samotników staje się pretekstem do wyprawy w przeszłość. Opowiadają o swojej młodości, na której piętno odcisnęły XX-wieczne totalitaryzmy. Mówią o straconych nadziejach i rozczarowaniach, jakie przyniosło im życie. Przyznają, że we współczesnym, pędzącym do przodu świecie nie ma dla nich miejsca.