Artykuły

Bo tak

"Miarka za miarkę" w reż. Heleny Kaut-Howson w Teatrze im. Słowackiego w Krakowie. Pisze Wojciech Pitala w Foyer.

"Miarka za Miarkę" nie należy do najczęściej grywanych sztuk Szekspira. A szkoda,historia księcia, który z niezbyt jasnych powodów oddaje pełnię władzy okrutnemu hipokrycie, by następnie z ukrycia obserwować wszystkie konsekwencjejego działań, kryje wsobie nie jedną tajemnicę. Wszyscy bohaterowie są tu tak dwuznaczni, jak to tylko możliwe, a motywacje ich działań niezrozumiałe i nieokreślone. Ów genialnie ponury dramat, z braku odpowiedniejszej szufladki zaliczany do komedii, daje reżyserowi szerokie pole do interpretacyjnego popisu. Tylko co zrobić, gdy reżyser nie chce się popisać? Tak właśnie wygląda sprawa w przypadku najnowszej inscenizacji "Miarki..." w Teatrze im. Słowackiego.

Z programu widz może dowiedzieć się na przykład, że rozlokowane po obu stronach sceny monitory oddają "pulsowanie otaczającej nas współczesności". Współczesność pulsuje rzeczywiście, co nie zmienia faktu, że reżyser Helena Kaut-Howson, osoba o pokaźnym dorobku teatralnym także w zakresie dramatu Szekspirowskiego, nie pokusiła się o jakąkolwiek interpretację tekstu. To, co oglądamy, jest bowiem jedynie zlepkiem cytatów z teatralnej i pozateatralnej rzeczywistości oraz kilku numerów, jakby z kiepskiego kabaretu. Dziwak Lucio, który nie wiadomo dlaczego został dziennikarzem, Pani Przesadna (a raczej Przerypana, gdyż mający z górą 2O lat przekład Macieja Słomczyńskiego musiał zostać odpowiednio "doprawiony"), kat Obskursyn, wyglądającyjak HulkHogan, czy wreszcie najważniejsi bohaterowie: Vincentio (Feliks Szajnert), Angelo (Radek Krzyżowski) i Isabella (Natalia Strzelecka) miotają się bezładnie po scenie, od czasu do czasu groteskowo padając na kolana, a kiedy mówią to na ogół niewiele słychać już w ósmym rzędzie. Rajfur Pompejusz Zadek (tu: alfons Pompejusz Dupsko) do Czecha Barnardine'a próbuje mówić po czesku, zaś "wolontariusz" Łokieć wyciąga spod czapki sztuczny penis. Wygląda na to, że do odczytania dzieła użyto tu dwóch kluczy. Pierwszy z nich zwie się "żeby było śmieszniej", drugi "bo tak". Ze spektaklu ocaleje pewnie jedynie interesująca muzyka braci Olesiów, ale to trochę za mało...

Przedstawienia "ładne" odbierają tej sztuce wszelki sens, wymaga ona absolutnie wiarygodnego prymitywizmu i brudu" - pisał Peter Brook, zaliczający zresztą "Miarkę..." do najbardziej odkrywczych dramatów Szekspira. Spektakl Heleny Kaut-Howson z pewnoœcią nie należy do "ładnych", ale jego prymitywizm i brud nie są wiarygodne. To prymitywizm i brud nieprzemyślanego, skleconego pospiesznie spektaklu, najwyraźniej powołanego do życia z braku lepszych pomysłów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji