Artykuły

Niedopuszczalny brak wilka

Jak potężna histeria katolicka musiała Terlikowskiego wziąć w swe posiadanie, skoro karci on mszę sceniczną za to, że nie jest kościelna, czyli prawdziwa? - po programie TVP2 "Kultura, głupcze", w którym omawiano "Mszę" Artura Żmijewskiego pisze Paweł Głowacki w Dzienniku Polskim.

Późny wieczór w przeszłości, tysiące lat temu, kiedy pierwsze wątłe słowa już błąkają się nad ziemią, lecz do dnia, kiedy uwieczniona zostanie fraza: "Na początku było słowo", jeszcze ogrom czasu upłynie. Więc - późny wieczór, wnętrze jaskini, resztka żaru w stygnących popiołach, leniwe gesty postaci szykujących się do snu. Ktoś ziewa, ktoś nieruchomieje na skórze lwa, ktoś ogląda oniryczne cuda pod powiekami. I wtedy zdyszany chłopiec wpada do jaskini, krzycząc: "Wilk! Wilk! Wilk!" Sen? W sekundzie zabity. Włosy - dęba na łbach, co się ocknęły. Dygot przerażonych. I ogromne oczy naprzeciw ciemności za plecami chłopca. Co dalej? Śmierć w męczarniach? Nie. Po prostu - nic. Chłopiec wije się ze śmiechu w kącie jaskini. Kontent jest, bo sztuczka znów się udała: nie ma wilka, nie ma, bo nigdy nie było - a oni uwierzyli, że jest!

Chcąc dotknąć istoty teatru - ktoś napisał ten obrazek, portret zawrotnej sekundy, kiedy ludzi kąsa nieprawda Nieistniejący ptak naprawdę wyjada iluzyjną wątrobę udawanego Prometeusza. Edyp śpi z matką, choć diabli wiedzą, czy spał, ale nawet jeśli nie - dotkliwej prawdy fałszu to nie nadwątla. Jak też fakt, że trup Hamleta zaraz wstanie do ukłonów - nie pomniejsza wiary w zatrute ostrze szpady Laertesa. A truizm, że chochoły w naturze nie chodzą i głosu nie mają, bezsilny jest wobec Chochoła, co na wesele przylazł i zaśpiewał. Wystarczy. Teatr to miejsce, gdzie iluzja realności przeobraża się w realność iluzji.

To zdanie filozofa, albo podobizna jaskini, przerażenia, rechoczącego reżysera i nieistniejącego wilka. Dobrze, że prostoty te wracają czasem.

Na przykład - ostatniej niedzieli, na kanwie publicystycznego, w TVP2 emitowanego programu "Kultura, głupcze", gdzie gadano o wyreżyserowanym przez Artura Żmijewskiego przedstawieniu "Msza", seansie będącym detaliczną, w skali LI uczynioną podobizną mszy prawdziwej. Zostawmy prowadzącego Kamila Dąbrowę i gości: Jacka Żakowskiego, ks. Wiesława Niewęgłowskiego oraz Katarzynę Szustow. Oni byli tylko halabardnikami", trzecim "aktorskim" garniturem, bladym tłem dla kreacji aktora głównego - dla występu Tomasza Terlikowskiego mianowicie.

Cytuję z pamięci. "Oczywiście nie jest to świętokradztwo, ale jest to absolutny kretynizm... To nędzna podróbka Mszy Św... Nie rozumiem, po co ludzie mają iść do teatru i płacić pieniądze, aby zobaczyć jakąś mało udaną podróbkę, jak mogą iść za darmo do kościoła na Mszę Św... To jest trochę tak, jakby tego, kogo chcą nauczyć picia wódki, zaprosili do stołu i podali wodę... Gdy chcę zobaczyć, czym jest miłość małżeńska, to nie oglądam pornosów... Po co teatr, który jest nędzną podróbką czegoś, co jest naprawdę?" Postawię inne pytonie. Jak potężna histeria katolicka musiała Terlikowskiego wziąć w swe posiadanie, że oto karci on mszę sceniczną za to, że nie jest kościelna, czyli prawdziwa?! Niebywałe! Batoży iluzję za iluzyjność, a stąd tylko kroczek do karcenia choćby krowy za to, że krowa z niej, a nie kura! Teatr, który od swych omszałych początków jest i do swego końca pozostanie świątynią sztuki udawania, wyzywa od kretynów właśnie za., udawanie! Tamtego prehistorycznego chłopca gotów do piekła strącić za brak realnego wilka pod słowem "wilk"? Nie wątpię... Strach to ciągnąć.

Strach, bo niby jakie wnioski z tromtadracji Terlikowskiego, opętanego misją nawracania zbłąkanych owieczek, wysnuć należy? Niech aktor udający Hamleta zdycha realnie? Niech widać będzie seks Edypa z madcą? Niech w światłach rampy prawdziwy ptak żre prawdziwą wątrobę artysty? A jeśli chochoły nie łażą i nie śpiewają, a przecież nie łażą i nie śpiewają - to należy zlikwidować "Wesele" Wyspiańskiego? Co jeszcze? W widowisku zwanym "Drogą krzyżową" - katolika grającego Chrystusa koledzy katolicy niechaj naprawdę do krzyża przybiją dla wzmożenia sacrum, i niech czynią to bez lęku, bo zmartwychwstanie przecież nie może się nie udać? Czy tak?

W jednym z Terlikowskim się zgadzam. Ten, który chce pojąć miłość małżeńską, nie powinien oglądać pornosów. Niech podgląda igraszki swych rodziców. Po co płacić za pornosa skoro to w dziurce od klucza jest darmowe, a do tego dzieje się naprawdę, czyli inaczej niż na ekranie wypełnionym nędzną pornograficzną podróbką.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji