Częstochowa. "Polowanie na łosia" wg Warnitzkiego (Wylężałka)
"Polowanie na łosia", które ma w ten weekend premierę w częstochowskim teatrze, niesie z sobą kolejne niespodzianki.
Najpierw Marek Warnitzki reżyserujący ten spektakl okazał się dobrze znanym i cenionym Łukaszem Wylężałkiem. Teraz się wyjaśnia, dlaczego na plakacie autorstwa Agaty Kulczyk, zamiast tytułowego łosia widać ... pingwina.
- Skąd wziął się ten łoś w tytule, trudno dociec - mówi Robert Dorosławski, dyrektor Teatru im. Mickiewicza. - To sytuacja analogiczna do "Łysej śpiewaczki", która jest w tytule, a w spektaklu jej nie uświadczysz.
Po przeanalizowaniu tekstu Łukasz Wylężałek uznał, że do jego odczytania tekstu Michała Walczaka łoś niezbyt będzie pasował. W powszechnym odczuciu bowiem łoś to szlachetny indywidualista, co to włóczy się po mokradłach z głową opuszczoną od kłębiących się w niej myśli. Tekst Walczaka - zdaniem Wylężałka - jest natomiast opowieścią o atomizacji polskiego społeczeństwa. Jego członkowie jednak to nie samotni filozofowie ale bezrefleksyjne jednostki, samotne w tłumie, w który starają się wtopić.
- Dlatego zaproponowałem zastąpienie łosia pingwinem - mówi Wylężałek. - Bo właśnie pingwinia społeczność to rozgadany o niczym tłum jednostek wystrojonych w jednakowe garnitury. Całkowicie zuniformizowanych - jak postacie z "Polowania na łosia".
Teatr zaproponował nawet Walczakowi zmianę tytułu częstochowskiej inscenizacji. Dramaturg wykładnię ideologiczną proponowaną przez Warnitzkiego/Wylężałka przyjął i uznał ją za słuszną. Spodobała my się też bardzo propozycja plakatu z pingwinem. Jednak zmiany nie dokonał. Zdarzyło się już bowiem z innym jego tekstem, że po premierze został zrealizowany w innym teatrze pod nowym tytułem; wtedy autorowi zarzucono, że sprzedaje ten sam towar pod zmienioną etykietą.
Premiera spektaklu - w sobotę o godz. 19, na scenie kameralnej.
