Artykuły

Lublin. Wspomnienie o Eli Bojanowskiej

Dziesięć lat temu, 31 października 2001 roku, zmarła Ela Bojanowska, lubelska aktorka Grupy Chwilowej, reżyserka monodramów i autorka przedstawień Teatru z Lublina o młodzieży, z młodzieżą w roli głównej - przeznaczonych dla wszystkich.

Teatr Eli Bojanowskiej (1957-2001) grał zarówno w dalekich dzielnicach Lublina, jak i na Festiwalu Edynburskim, Liverpoolskim, w Czechach oraz Niemczech. Na warsztaty teatralne Eli wprosił się książę Edward, pasjonat aktorstwa z brytyjskiej rodziny królewskiej; zajęcia, prowadzone przez Elę w klubach osiedlowych, pomagały młodym ludziom z naszego miasta odnaleźć własną, zawsze niepowtarzalną, drogę.

Wprowadzała adeptów w teatr

Na Czubach, Kruczkowskiego i w Centrum Kultury Ela wprowadzała adeptów w teatr, a oni ofiarowali jej muzykę punkową, która zabrzmiała z mocą we wspólnych spektaklach. Wraz z mężem Leszkiem Ela prowadziła dla młodzieży Teatr z Lublina, prowadzący działalność artystyczną i edukacyjno-społeczną. Zespół tworzył przedstawienia, eksplorujące ich własne, ale i uniwersalne problemy: tajemnicę człowieka w naszych sytuacjach egzystencjalnych. Sztuka "Blok" Teatru z Lublina przypomina serię video-clipów nakręconych na typowym osiedlu. Sceny komunii, koncertu rockowego i kolejki przed sklepem: aktorzy przechodzą od drżenia do drgawek. Rycerz w papierowej zbroi mówi za Bulatovićem: "Ojczyzno, przekleństwo moje, jabłko! Wypuść mnie - robaczka, niech z ciebie wyjdę, a ty rozwijaj się, rośnij, bądź największe i najpiękniejsze między jabłkami". Spektakl "O strzepywaniu popiołu" stanowi sensacyjną i groteskową prezentację wędrowców w biznesie wizerunku, przemocy i alienacji czasu w kapitalizmie. Prezentacja "Europejska lalka wu-du" rozdrapuje rany historii, dowodząc, że niemożliwe jest w niej niewinne uczestnictwo; pokusa totalitaryzmu czai się w każdym z nas. Przedstawienie "Maski i miejsca" powraca do tragedii greckiej. Jego teatralność jest obliczona, zmierzona, niezmiernie racjonalna. I przez to wybuchają emocje: publiczność jest poruszona, a w Liverpoolu wkracza w przedstawienie "My", które zawiera żywe obrazy narodu wyjętego spod prawa, Kurdów: Walijczyk domaga się wolności dla swego kraju, a Afrykanka wykrzykuje, że czarna skóra jest piękna.

Ela dwukrotnie występowała na Festiwalu Edynburskim: z Grupą Chwilową w przedstawieniu Cudowna historia, a następnie z własnym monodramem, przedstawionym w Galerii Richarda Demarco. Została zaproszona do Edynburga trzeci raz, znów przez odkrywcę artystycznych talentów Demarco, ze spektaklem o nieoczekiwanej przestrzeni (filozofka kultury prof. Jadwiga Mizińska nazwała tę konstrukcję "przyjaźnią rytmu") "dom nad Morzem" w reżyserii Krzysztofa Borowca, ale wyjazd uniemożliwiła choroba.

Ten teatr wypracował coś, co określiłbym jako tragedię naszej epoki: już po postmodernizmie. Po teoriach śmierci autora, podmiotu, tragedii - powrót do analizy życia i tego, co tragiczne. Spory o tragedię trwają od zawsze. Lubelska teatrolożka prof. Irena Sławińska w tytule eseju rozróżniła "Tragizm - czy smród metafizyczny?" Smród metafizyczny, czy raczej pseudometafizyczny, unosił się nad niejednym polskim teatrem lat osiemdziesiątych. Deklamowano (nieudolnie, bo nie czyniły tego tragiczki) męczenników sprawy, zapamiętywano się w patosie. Zawsze w mniejszości - Ela Bojanowska odczuła tragizm naszych czasów. Tworzyła przedstawienia o kruchej a miłosnej kondycji ludzkiej, poszukującej sacrum, dotykającej Tej-Tego, co Nieskończone.

Ela Bojanowska przywróciła postać. Postać tyleż daleką, co bliską, naszą a przecież inną, niesamowitą. Dlatego aktorstwo Eli Bojanowskiej to sztuka słowa; Irena Sławińska przyrównała ją do wielkiej aktorki Haliny Mikołajskiej. A zarazem Ela czerpała pomysły ze sztuki performance (zamiast uplastycznienia na siłę - bez przesłania - niektórych teatrów).

Do sytuacji "bez wyjścia" tragedii dodała dźwięk współczesności, muzykę punkową Krzysztofa Głębockiego. Szarości "teatru ubogiego" przybyło ostrego koloru. Barwa i kształt obliczone zostały jak głos i gest. Na monodram "Dziedzictwo", reżyserowany przez Grzegorza Linkowskiego, złożyły się wspomnienia Nadieżdy Mandelsztam "Nadzieja w beznadziei". Spektakle były wielokrotnie zmieniane - z przedstawienia na przedstawienie. Tak przebudowywała reżyserowany przez siebie monodram "List Tomasza Morusa do córki Małgorzaty", gdzie w różnych konwencjach (tragiczka, naturalizm, dekonstrukcja, liryka) interpretowała monolog Marii Timofiejewny z Dostojewskiego i skargę kobiet z "Mordu w katedrze" T. S. Eliota; zabrzmiał tam śpiew (nie hymnów podziemia, lecz rocka), zagrały kostiumy projektu Małgorzaty Sulisz oraz Doroty Reputakowskiej i zaskakujące światło. Krytycy zauważali autorską sztukę interpretację Eli, charyzmę - jak o tym napisano w liverpoolskiej prasie - Krzysztofa Głębockiego, aktorstwo Renaty Szpak, Piotra Szamryka, Dariusza Jacuniaka, Rafała Rosłonia, a w przedstawieniu "Maski i miejsca" profesjonalizm Teresy Filarskiej i Jarosława Zonia. Odtwarzających - nie! - tworzących postaci, stawanie się człowieka.

Etyka spotkania z Innością

Autorka pracy o teatrze Eli Katarzyna Okońska-Syska stwierdziła: "Przedstawienia Teatru z Lublina były wciągające i tajemnicze. Podejmowały najważniejsze kwestie: egzystencja, wyobcowanie, zło, śmierć." Aktor Teatru z Lublina Krzysztof Głębocki wspominał Elę: "Już jako dziecko przyglądała się próbom w teatrze prowadzonym przez jej ojca w szkole, w której mieszkali. Po zajęciach lubiła zostawać w sali teatralnej i chłonęła panującą tam atmosferę. Tą atmosferą żyła do końca swoich dni Przez całe swoje życie walczyła o Teatr, który nosiła w sercu i w ciężkich torbach wyładowanych papierami." Znawca teatru Mirosław Haponiuk napisał o Eli: "Tworzyła spektakle ryzykowne, bardzo oryginalne, opierające się teatralnym schematom Elżbieta Bojanowska była jedną z najciekawszych aktorek polskiego teatru alternatywnego".

Kim zatem była Ela? Jest. Tutejsza i nietutejsza jak postać naszego wspólnego monodramu dźwiękowego "Obca i swojska: Rahel" o mnogich tożsamościach Rahel Levin Varnhagen, żydowskiej pisarki romantycznej. Jego nagranie przedstawiliśmy z Elą na sesji "Inny-Inna-Inne" w Instytucie Badań Literackich; prof. Maria Janion zapytała wtedy - "Co to za aktorka? Co za głos!" Dla Eli ważna okazała się podmiotowość żydowska i chrześcijańska, religie otwarte, nowina Rebego Jeszui z Nazaretu, Martina Bubera i Lwa Szestowa, teoria i sztuka kobiet. Czytała filozofię i filologię, teologię, feminizm i najnowszą kulturę wizualną. Szukała estetyki, bo była "nienasycona formą". Jej estetyka to równocześnie etyka. Etyka spotkania z Innością - Innych i własną - w teatrze i egzystencji: w dialogu między Ty a Ja, w rozmowie z "Wielkim Reżyserem Życia".

Głosem i gestem Ela mieszała cierpienie z cierpkością i cierpliwością, obcowała z tajemnicą, zadała kłam kłamstwu teatru. Tworzyła sens zmysłami i wiarą, przymrużeniem oka i ostrym ich zmrużeniem. Świat przyszły to świat teatru miłości. W pełni czasu - zacznie przedstawienie, które swym wyrachowanym pięknem nas poderwie. We wszystkich znaczeniach.

Rozszerzona wersja tekstu znajdzie się w książce o lubelskim teatrze alternatywnym pod redakcją Grzegorza Kondrasiuka

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji